17. Wspólna noc

9.8K 248 4
                                    

Tyler odpalił samochód i po paru sprytnych manewrach opuściliśmy parking. Wjechaliśmy na puste ulice miasta i z zawrotną prędkością podążaliśmy w nieznanym mi kierunku. Zerknęłam na tablice i prawie się zakrztusiłam, widząc na liczniku ponad 180km
- Możesz zwolnić? Zaraz nas zabijesz!- krzyknęłam po czym przerażona odwróciłam twarz w stronę bruneta.
- Spokojnie maleńka, ze mną ci nic nie grozi. Jestem doskonałym kierowcą - rzucił widocznie rozbawiony tą sytuacją. Szkoda tylko, że mi wcale nie jest do śmiechu i zaraz skończę martwa w jakimś przydrożnym rowie, a moje ciało zjedzą dzikie zwierzęta.
- Może i tak, ale nie chce testować twoich zdolności, więc z łaski swojej zwolnij!- wrzasnęłam zdenerwowana gdy Tyler gwałtownie wszedł w zakręt. - Dobra już dobra tylko przestań tak krzyczeć - niebieskooki na sekundę uniósł ręce w geście kapitulacji, po czym nieco zwolnił. - Lepiej?- zapytał z nutą wyraźnej irytacji w głosie
- Tak, dziękuję - rzuciłam i odwróciłam twarz w stronę okna. Patrzyłam na miasto, zastanawiając się, jak potoczy się dzisiejsza noc. W końcu jechałam do domu chłopaka, którego praktycznie nie znam. Mimo otoczki niegrzecznego, zbuntowanego chłopca wydawał się być w porządku. Pokazał to, gdy oddał mi moją torebkę czy odwiózł pijaną do domu. I właśnie w tym momencie mnie olśniło. Poczułam nieprzyjemny ścisk w żołądku i gorące pieczenie na policzkach. Powinnam mu podziękować za pomoc czy może udawać, że nic nie pamiętam z tamtej nocy?
- Dziękuje, że odwiozłeś mnie wtedy do domu- słowa opuszczają moje usta, zanim zdążę je przemyśleć. Spojrzałam na Tylera, który marszczył brwi, jakby się nad czymś mocno zastanawiał.
- Żaden problem- odpowiedział po chwili. - Tylko nie powinnaś się tak upijać. Wiesz, na jakie zagrożenia się tym narażasz?- zapytał z pretensją.
-Tak, wiem, że to nieodpowiedzialne, ale to moje życie i nie musisz mi matkować. Mam nadzieję jednak, że nie narobiłam nic głupiego- mój głos zdradzał obawę, którą czułam od feralnej nocy.
- spokojnie nic nie zrobiłaś, ale pijana stajesz się bardziej zabawna- zaśmiał się, a mnie przeszedł dreszcz na ten cudowny dźwięk. Nie wiem, co się dzieje z moim ciałem, ale przy brunecie ewidentnie tracę nad nim kontrolę. Postanowiłam nie dopytywać o moje zabawne zachowanie i wróciłam do podziwiania panoramy miasta. W samochodzie panowała niezręczna cisza, ale nie zamierzałam jej przerywać. Chciałam tylko jak najszybciej rozmówić się z Mayą i wrócić do swojego domu.
- Jak twoje auto?- zapytał po chwili Tyler.
- Całkowicie przestało działać- odparłam z grymasem. Idzie zima, a ja nie zamierzam marznąć na przystankach autobusowych. Chłopak chwile analizował moje słowa, mocno marszcząc brwi. Spojrzałam na skupiony na jeździe profil Tylera i muszę przyznać, że w świetle księżyca wygląda jeszcze lepiej.
- Mówiłem, że tak będzie. W poniedziałek przyśle kogoś po samochód i ci go naprawie. - rzucił po chwili, spoglądając na mnie. Z jednej strony cieszyłam się ze mi to zaproponował, bo da to okazję do naszego kolejnego spotkania, a z drugiej nie chciałam dostarczać mu więcej problemów. Wystarczy już, że dzisiaj musi mnie przenocować.
- nie chce robić kłopotu. W mieście jest wiele warsztatów, więc sobie poradzę. Zresztą...
- Nie pytałem, czy mogę. Chce go naprawić i w poniedziałek to zrobię- przerwał mi Tyler, warcząc nieprzyjemnie. Nie podoba mi się jego ton głosu i to, że mi rozkazuje. Nie wiem skąd, ale poczułam nagle niesamowity przypływ odwagi.
- Posłuchaj mnie, to mój samochód i będę robić z nim to na co mam tylko ochotę! Może i wszyscy się ciebie słuchają, ale ja nie zmierzam dołączać do tego grona- krzyknęłam już nieźle wkurzona. Tyler patrzył na mnie z wyraźnym szokiem. Chyba nie często się zdarza, żeby ktoś się mu przeciwstawiał, ale nie obchodzi mnie to. Mama zawsze uczyła mnie, że facet nie ma prawa mną dyrygować.
- Zobaczymy- mruknął ledwo słyszalnie i mocniej zacisnął dłonie na kierownicy. Nie chcąc wdawać się w dalszą dyskusję odwróciłam twarz w stronę okna. Zdziwiłam się gdy zobaczyłam, że znajdujemy się na obrzeżach miasta. Odczuwałam coraz większy stres i karciłam się w myślach za moją głupotę. Nie powinnam wsiadać z nim do samochodu, a tym bardziej jechać do jego domu nie mówiąc o tym nikomu. Ale czy miałam inne wyjście? Gdyby Maya nie wystawiła mnie dla jakiegoś chłopaka, teraz siedziałabym w swoim domu i oglądała jakieś denne romansidło, popijając tanie wino. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Tylera informujący, że jesteśmy już na miejscu. Dopiero teraz zorientowałam się, że samochód zatrzymał się na jakimś podjeździe. Przytaknęłam i leniwie opuściłam pojazd. Moim oczom ukazał się piękny jednorodzinny dom w kolorze białym. Czerwony dach i kwiatki w tym samym odcieniu stojące na parapetach sprawiały, że wyglądał jak z bajki. Brunet gestem ręki wskazał mi alejkę, zrobioną z białych kamyczków, która prowadziła do budynku. Ruszyłam przed siebie, a po chwili zobaczyłam widok zapierający dech w piersi. Solarne lampki delikatnie oświetlały piękny, zadbany ogród, pośród którego stała wiklinowa altanka. Różnorodność roślin i kolorowych kwiatów sprawiała, że czułam się jak w magicznej krainie. Przystanęłam i z zachwytem przyglądałam się temu widokowi. Tyler, widząc moją reakcję, zaśmiał się głośno, co wybudziło mnie z transu.
- Podoba Ci się?- zapytał z uśmiechem.
- Tu jest pięknie- wydukałam- Mieszkasz tu z rodzicami?-zapytałam, zastanawiając się, kto dba o to miejsce. Brunet lekko spiął się na moje słowa.
- To wszystko jest moje. Mieszkam sam- odpowiedział obojętnie, po czym skierował się w stronę domu. Nie chcąc poruszać więcej drażliwego tematu, ruszyłam za niebieskookim. Tyler otworzył drzwi i przepuścił mnie, żebym pierwsza weszła do środka. Niby mały gest, ale zawsze ceniłam u chłopaków dobre wychowanie. Ściągnęłam buty i ruszyłam za brunetem do salonu. Zdziwił mnie porządek, który tu panował. Wszystko było nieskazitelnie poukładane i sprawiało wrażenie, że musi przykładać dużą wagę do czystości. Salon był bardzo przytulny. Przeszklone drzwi z wyjściem na taras, duża szara sofa z turkusowymi poduszkami oraz dodatki w tym samym kolorze sprawiały, że pomieszczenie było nowoczesne, a zarazem przytulne. Moją uwagę przykuł kominek, na którym stały jakieś zdjęcia oraz ogromny telewizor. Zimą musi tu być niesamowicie. Można siedzieć przy ciepłym kominku z kubkiem gorącej herbaty i podziwiać spadający za oknem śnieg.
- Usiądź- usłyszałam Tylera, który gestem ręki wskazywał na kanapę.- Napijesz się czegoś? - zapytał, dokładnie mnie lustrując.
- Poproszę wodę- uśmiechnęłam się lekko, na co brunet przytaknął i wyszedł z pomieszczenia. Korciło mnie, żeby podejść i obejrzeć zdjęcia leżące na kominku, ale się powstrzymałam. Nie powinnam nadużywać jego gościnności i wtykać nosa w nieswoje sprawy. Po paru chwilach niebieskooki wrócił, trzymając w ręku dwie szklanki. Postawił je na stoliku i usiadł obok mnie. Czując bliskość tego przystojnego boksera, moje ciało całe się spięło.
- Zmęczona?-zapytał po chwili ciszy. Dzisiejszy dzień był strasznie długi i czułam się zupełnie wyczerpana.
- Bardzo- odparłam zgodnie z prawdą, po czym ziewnęłam i wygodniej rozsiadłam się na sofie. Dźwięczny śmiech Tylera rozniósł się po pomieszczeniu, sprawiając, że moje ciało oblała gęsia skórka.
- W takim razie pokaże ci, gdzie śpimy- rzucił brunet i nie czekając na moją reakcję, chwycił mnie za dłoń, ciągnąc w stronę schodów. Czy on powiedział MY? Czy to oznacza, że będziemy spać razem? Spięłam się samą na myśl ze mam dzielić z nim jedno łóżko. Weszliśmy do pokoju, który jak mniemam, należy do niego. Ciemne ściany, wielki wiszący telewizor i ogromne łóżko pokryte niezliczoną ilością poduszek sprawiało, że pomieszczenie wyglądało elegancko. Schludnie zasłana pościel dawała wrażenie, jakby nikt wcześniej tam nie spał.
- Tam masz łazienkę- usłyszałam głos Tylera, który ręką wskazywał drzwi, których wcześniej tu nie zauważyłam. - Zaraz dam ci czysty ręcznik i coś na przebranie- rzucił i ruszył w stronę szafy. Po chwili wyciągnął czarny podkoszulek i biały puchaty ręcznik. - Trzymaj, ja skorzystam z łazienki na dole- uśmiechnął się lekko i po chwili drzwi od pokoju się zamknęły. Weszłam do łazienki i przekręciłam klucz w zamku. Pomieszczenie zrobione z ciemnych kafli wywarło na mnie duże wrażenie. Prysznic, w którym zmieściłoby się z 5 osób, i ogromne podświetlane lustro bardzo mi się spodobało. Widać, że osoba, która robiła projekt, miała dobry gust. Zastanawiało mnie, jednak dlaczego sam mieszka w tak dużym domu. Nie chcąc dłużej o tym rozmyślać, zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod strumień gorącej wody. Wzięłam szampon chłopaka i próbowałam zmyć z siebie zapach dzisiejszej imprezy. Po paru minutach zakręciłam wodę i opatuliłam ciało puchatym ręcznikiem. Stanęłam przed wielkim lustrem i załamałam się widokiem, który zobaczyłam. Resztki makijażu spływały mi po twarzy, tworząc różnokolorową mozaikę. Wzięłam kawałek papieru, próbując opanować sytuację. Po długiej walce z wodoodpornym tuszem doprowadziłam twarz do względnego porządku. Spięłam włosy w luźnego koka i sięgnęłam po koszulkę Tylera. Czułam dziwną ekscytację na myśl, że spędzę noc w łóżku chłopaka, ubrana tylko w jego koszulkę. Założyłam materiał i zaciągnęłam się przyjemnym zapachem prania. Spojrzałam w dół i zadowoleniem dostrzegłam, ze koszulka sięga mi do połowy uda, przez co wszystko będzie zakryte. Wyszłam z łazienki i od razu moim oczom rzucił się widok leżącego na łóżku bruneta odzianego tylko w dresowe spodnie. Temperatura w pokoju mocno podskoczyła, a ja czułam pojawiające się wypieki na mojej twarzy. Chłopak odłożył telefon, którym się bawił, po czym zeskanował moją sylwetkę. Przyglądał mi się z szeroko otwartymi oczami, a ja czułam, ze kurcze się pod jego spojrzeniem. Zdawałam sobie sprawę, że wyglądam źle bez makijażu, ale żeby aż tak? Starając się dłużej nie zwracać uwagi na jego reakcje, ruszyłam w stronę łóżka. Odsunęłam kołdrę i położyłam się na samym skrawku, chcąc zachować dystans. Zakryłam się szczelnie kołdrą i czekałam, aż Tyler zgasi lampkę, znajdującą się na szafce nocnej po jego stronie. Zamiast tego usłyszałam głośny, szczery śmiech niebieskookiego.
- Nie musisz się mnie bać- powiedział przez śmiech. -Zaraz spadniesz z tego łóżka- rzucił i jednym zwinnym ruchem złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Niekontrolowany pisk wydarł się z mojego gardła na niespodziewany gest chłopaka.- Spokojnie mała, ja nie gryzę, to znaczy tylko w określonych przypadkach- rzucił, śmiejąc się, po czym zgasił lampkę a w pokoju nastała całkowita ciemność. Ręce bruneta oplotły moją talię, mocniej przyciskając mnie do jego umięśnionego torsu. Czułam się dziwnie. Z jednej strony leżałam przytulona do prawie obcego chłopaka, co powodowało, że czułam się nieswojo, a z długiej jakaś nieokreślona magiczna siła przyciągała mnie do niego. Byłam wyczerpana dzisiejszym dniem i czułam, ze powoli zasypiam.
- Pięknie wyglądasz w mojej koszulce- wyszeptał cicho, a moje ciało przeszedł przyjemnych dreszcz. Przyjemny dotyk i ciepło bijące od Tylera sprawiło, że szybko zapadłam w sen.
Obudziło mnie światło wkradające się po pokoju. Otworzyłam zaspane oczy i zobaczyłam, że nie znajduje się w swoim pokoju. Dopiero po paru sekundach paniki przypominały mi się zdarzenia wczorajszej nocy. Spojrzałam na stronę Tylera i zobaczyłam ze go tam nie ma. Leniwie zwlokłam się z łóżka i zastanawiałam się co zrobić. Postanowiłam zejść na dół i poszukać bruneta. Już na schodach poczułam cudowny zapach naleśników. Gdy weszłam do kuchni, zobaczyłam niebieskookiego, który stał przy kuchence bawiąc się patelnią. Wyglądał nieziemsko w czarnej opinającej koszulce i dresowych spodniach, które luźno opadały mu na biodrach. Jego umięśnione ramiona pokryte ogromną ilością tatuaży sprawiały ze całkowicie się zatraciłam.
- Widzę, że już się obudziłaś. Jak się spało?- zapytał Tyler, lekko się uśmiechając. Zdałam sobie sprawę, że zauważył jak się na niego gapie a na moich policzkach pojawił się soczysty rumieniec.
- Bardzo dobrze, dziękuję za to, że pozwoliłeś mi zostać. Nie wiem co bym zrobiła gdyby nie twoja pomoc- powiedziałam, skubiąc skórki od paznokci.
- Sama przyjemność po mojej stronie. A teraz zapraszam na śniadanie. Mam nadzieję, że lubisz naleśniki- radośnie się uśmiechnął i zabierając tacę z blatu, ruszył przed siebie. Weszliśmy do przeszklonego pomieszczenia pełnego roślin i kwiatów. Na środku stał mały stolik i dwa wiklinowe krzesełka. Wyglądało to niesamowicie i coraz bardziej szokowało mnie, że Tyler sam o to wszystko dba. Usiedliśmy przy stoliku i w ciszy zajadaliśmy się naleśnikami.
- Smakuje ci?- zapytał a w jego glosie malowała się niepewność.
- To jest przepyszne- zapewniłam i ugryzłam spory kęs. Na twarzy Tylera pojawił się szeroki uśmiech. Siedzieliśmy w przyjemnej ciszy, delektując się posiłkiem.
- Zapomniałem Ci powiedzieć. Jak spałaś, Matt przywiózł twoją torebkę- brunet nagle stracił humor, a jego twarz znowu przybrała naturalny grymas.
- Naprawdę? To świetnie! Czy mógłbyś mnie odwieźć do domu?- zapytałam szczęśliwa z odzyskania swojej własności. Jednak w głębi duszy wcale nie chciałam zostawiać Tylera.
- Jasne, ubierz się, a ja poczekam w samochodzie- rzucił oschłym tonem i nie kończąc śniadania, odszedł od stołu. Ten chłopak jest tak skomplikowany a jego humor zmienia się jak kalejdoskop. Niechętnie odsunęłam się od resztki moich naleśników i ruszyłam na górę, założyć wczorajsze ubrania. Ogarnęłam włosy, po czym wyszłam przed dom, gdzie już czekał na mnie Tyler i palił papierosa. Bez słowa zakluczył drzwi od domu i wsiadł do samochodu. Poszłam w ślady chłopaka i już po chwili byliśmy w drodze. W aucie panowała cisza, którą przerywał tylko stukot palców niebieskookiego o kierownicę. Po pół godzinnej jeździe zatrzymaliśmy się pod moim domem.
- Dziękuje za wszystko. Gdyby nie ty nie wiem, co bym zrobiła.- wydukałam lekko speszona.
- Nie ma sprawy- rzucił Tyler, nawet na mnie nie patrząc. Jego reakcja naprawdę mnie zasmuciła, ale postanowiłam nie pokazać tego po sobie. Opuściłam pojazd i patrzyłam jak brunet z piskiem opon, opuszcza mój podjazd. Sięgnęłam do torebki po klucze i skierowałam się w stronę domu. Zdziwiłam się kiedy zobaczyłam, że drzwi są otwarte. Przestraszona weszłam do środka i ruszyłam w stronę kuchni. Stanęłam jak wryta kiedy zobaczyłam moją mamę siedzącą przy wyspie na barowym krześle. Nic nie wspominała, że wraca. Ubrana w szlafrok z kubkiem w ręce wyglądała na bardzo zmęczoną. Gdy mnie zauważyła, jej twarz przybrała gniewny wyraz.
- Gdzie ty byłaś całą noc i dlaczego nie odbierałaś telefonu! - wrzasnęła, zaskakując z krzesła. No to teraz się zacznie...







--------------------------------------------------------------

No i mamy kolejny rozdział!

Z okazji nadchodzących Świąt Wielkanocnych, życzę Wam dużo zdrowia w tym trudnym czasie oraz radosnego przeżywania ich w gronie najbliższych. Do usłyszenia w następnym rozdziale:)






Walka o szczęście.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz