Rozdział 22

1.4K 128 32
                                    

Rhiannon

– Pójdziemy na mecz – z tymi słowami, następnego dnia weszłam do pokoju przyjaciółki.

– Wiedziałam! – wstała z krzesła przytuliła mnie. – Nie dasz rady go sobie odpuścić – uśmiechnęła się i uderzyła mnie żartobliwie w nos.

– Do wyjścia mamy jeszcze godzinę, więc zdążysz jeszcze dokończyć projekt.

Podeszłam do biurka i podniosłam na razie szkic sukienki. Była piękna już jako projekt. Długa, bez ramiączek i z gorsetem. Charlotte, miała wielki talent i wierzyłam, że pewnego dnia stanie się jedną z cenionych projektantek mody. Nie widziałam innej szansy, niż wielka sława. Odłożyłam szkic i podeszłam do dwóch manekinów, które miały na sobie dwie sukienki, których nigdy wcześniej nie widziałam.

– Piękne – dotknęłam jednej delikatnie.

– Dobrze, że tobie się podobają. Są dla ciebie – odwróciłam się do niej gwałtownie.

– Naprawdę?

– Tak. Od razu widziałam w nich ciebie, a nie kogo innego. Dobra, ale teraz zjeżdżaj z mojego pokoju. Muszę z Fioną uzgodnić, co tutaj dodać.

– No, dzięki... Wywalasz mnie – prychnęłam, ale pocałowałam ją w policzek.

Wyszłam z jej pokoju i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie musli z jogurtem naturalnym oraz wzięłam sok pomarańczowy i poszłam do salonu. Usiadłam przy stoliku i popatrzyłam na – teraz już zasuszone – róże, które dostałam od Deana na przeprosiny. Nie wyrzuciłam ich z sentymentu. Dotknęłam delikatnie jednego kwiatka i uśmiechnęłam się sama do siebie. To były początki naszej znajomości, ale za to jakie piękne...

Czterdzieści minut później do mojego pokoju weszła Charlotte, ubrana w czerwono–białe barwy. Otworzyłam szerzej oczy, a później zaczęłam się śmiać, ocierając dłonią łzy.

– Co ty masz na sobie? – zapytałam przez śmiech.

– Jak to; co? Barwy zespołu twojego faceta.

– Nawet nie ma mowy, żebyś w tym weszła na trybuny, a co dopiero wyszła z tego mieszkania. Idź się przebierz, póki mamy czas.

– Rhiannon, nie znasz się na zabawie.

– Znam, ale to już poziom żenady, moja droga. Nawrót i do pokoju – pokazałam jej palcem.

Rzuciła mi ostatnie spojrzenie, ale wyszła z pokoju. Kiedy drzwi się za nią zamknęły, znów wybuchłam śmiechem. Przynajmniej mój ściśnięty z nerwów żołądek, trochę się rozkurczył. Charlotte, zapukała kilka minut później do mojego pokoju, że możemy już wychodzić. Teraz była ubrana normalnie. Jeansy, golf i kurtka, a nie to, co przedtem.

Pojechałyśmy moim Mercedesem na stadion, na którym rozgrywał się mecz. Parking był już w większości zapełniony, więc trudno było znaleźć miejsce. Z torebki wyciągnęłam kartę i pokazałam ją ochroniarzowi przy wejściu. Ten najpierw spojrzał na nią, a później na mnie. Kiwnął głową i zaprowadził nas na miejsca. Dwa krzesła były już zajęte. Jedno przez kobietę w ciąży, a drugie przez Emmę.

– Cześć – przywitałam się z nią, a później dotknęłam główki dziewczynki. – To moja przyjaciółka, Charlotte – przedstawiłam jej blondynkę.

– Jesteś razem z Deanem? – odezwała się ciężarna dziewczyna. – Sorry, nie przedstawiłam się. Rose – podała mi dłoń, którą przyjęłam.

– Rhiannon – posłałam jej uśmiech. – Bardziej przyjaciółką – sprostowałam.

– Jeśli dostałaś to miejsce, to chyba raczej piętro wyżej, niż przyjaciółka. No nic, siadajmy, bo za chwilę nasi wyjdą.

New Love/Nowa miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz