Rhiannon
Następnego dnia miałam upragnione wolne. Czekała mnie tylko jeszcze jedna sesja do katalogu sukien ślubnych, bankiet z Deanem i w końcu będę mogła polecieć do rodziców. Dzięki przyjaciółce, miałam już kupiony prezent dla rodziców. Postanowiłyśmy razem z Charlotte, zrobić sobie babski dzień. Wiedziałam, że ostatnio się mijałyśmy i to mnie martwiło. Była moją najlepszą i jedyną przyjaciółką, którą kochałam, jak siostrę. Czasami służyłam jej jako manekin, aby mogła dopracować sukienki, a czasami byłam, jak terapeutka, gdy zrywała z następnych facetem.
– Więc, jaki mamy plan działania? – zapytałam się, wchodząc do jej pokoju w lekkim różowym dresie i czapce z daszkiem. Wolałam ubierać się tak, aby nikt mnie nie rozpoznał.
– Najpierw idziemy do galerii wydać trochę pieniędzy, później do kawiarni, a wieczorem lecimy do klubu. Dziewczyny już wczoraj poinformowałam, więc nie musisz się już niczym przejmować – skończyła się malować i popatrzyła na mnie. – Chyba, że chcesz uprzedzić swojego faceta, że idziesz do klubu i zapytać o pozwolenie.
– Lottie, przestań – przekręciłam oczami. – To udawane.
– Z jego strony może tak, ale z twojej? – podeszła bliżej i dotknęła mojego ramienia. – Coś mi się wydaje, że góra lodowa, będzie trzecim i ostatnim narzeczonym – uśmiechnęła się blado.
– Tak myślisz?
– Ja to widzę, Rhiannon – pogłaskała mnie po ramieniu. – No, dobra! Jedźmy już do galerii! – chwyciła mnie pod ramię i wyszłyśmy najpierw z jej pokoju, a później z apartamentu.
Przeważnie, gdy chciałam ukryć się przed światem, ubierałam się właśnie tak, jak dzisiaj. Miałam przy sobie jedynie klucze od samochodu i kartę kredytową. Chwilami brakowało mi właśnie tej normalności. Tak na prawdę, nawet nigdy jej nie zaznałam, ale nie byłam na siebie przez to zła. Każdy ma plan na swoje życie. Ja, miałam właśnie taki. Zawsze celowałam wysoko i tak było do dzisiaj. W swojej własnej mierze, musiałam być najlepsza.
Pojechałyśmy do galerii handlowej, która znajdowała się na drugim krańcu miasta. Zawsze do niej jeździłyśmy, gdy chciałyśmy mieć dzień dla siebie. Zaparkowałam na wolnym miejscu i wysiadłyśmy razem z Charlottą z samochodu. Jak zawsze wzięła mnie pod ramię i poszłyśmy na piętro.
Chodziłyśmy od jednego sklepu do drugiego, kupując, albo mierząc kolejne ciuchy. Lubiłyśmy obie dużo kupować. Byłyśmy trochę zakupoholiczkami, jeśli chodziło o nowe sukienki, albo buty. Będąc w sklepie Alexandra McQueena, przyjaciółka wybrała sobie dwie sukienki i poszła z nimi do przymierzalni. Ja za to zaczęłam się szwendać po sklepie. Widziałam, jak ekspedientka posyłała mi chwilami spojrzenie, jakby bała się, że coś ukradnę. Przekręciłam oczami na jej zachowanie. Stanęłam przy pięknej i obcisłej czarnej sukience, która miała dość spory dekolt.
– Będzie idealna na dzisiejszy wieczór – pojawiła się obok mnie, Charlotta w cienkiej różowej sukience, którą zabrała do przymierzalni.
– Tak myślisz? – popatrzyłam na nią, a później na sukienkę.
– Jasne – położyła dłoń na moim ramieniu i się nachyliła. – Parkerowi, też się spodoba – pocałowała mnie w policzek i wróciła z powrotem do pomieszczenia.
Jeszcze raz spojrzałam na sukienkę i po dłuższym namyśleniu, wzięłam ją ze sobą. Zdjęłam dres i położyłam go obok na małej ławie do siedzenia. Zdjęłam sukienkę z wieszaka, a później ubrałam na siebie. Stanęłam na palcach, żeby choć trochę imitowały mi szpilki. Wyglądałam w niej bardzo seksownie. Podkreślała moją egzotyczną urodę. Dekolt, wydawał się jeszcze większy, niż na wieszaku. Drzwi do przymierzalni otworzyły się i stanęła w nich przyjaciółka. Gwizdnęła w uznaniu.

CZYTASZ
New Love/Nowa miłość
Romansa#3 Football Player Love Dean Parker, zakochał się w tej, w której nie powinien. Źle ulokowane uczucia nie dawały mu spokoju, a ukochana choć była zaraz koło niego, tak na prawdę nigdy nie była i nie będzie jego. Rose, wybrała jego kolegę z drużyny...