Rozdział XXIII

42 4 0
                                    

– Cześć.

– Cześć.

Obaj zamilkli, w oczekiwaniu na odezwanie się drugiego. Ale ten moment nie nadszedł jeszcze przez kilka niezwykle dłużących im się chwil. W końcu, Bayram zdobył się na jedno kiwnięcie głową w stronę schodów, dając do zrozumienia, że istniały miejsca bardziej sprzyjające czekającej ich rozmowie. Może nie był to zbyt energiczny ruch, ale przez relatywnie szybkie oderwanie przykutego dotychczas ramienia do ściany, Lucas wyraził swoją aprobatę dla tego pomysłu.

Bez słowa przemierzyli labirynt korytarzy, docierając do głównych drzwi i kierując się w stronę ogrodów, po drugiej stronie dziedzińca. Lecz kiedy już znaleźli się w odosobnieniu, obaj zwolnili kroku, jakby wcale nie potrzebowali dotrzeć do konkretnego miejsca. Jedynym celem było po prostu zamienić tych kilka ważnych słów.

– Słuchaj, młody, ja... – Shayrs na moment przestał oddychać, a nieprzyjemna gula w gardle rosła coraz bardziej – To wcale nie miało tak być tamtej nocy. I powinienem był ci to powiedzieć już wtedy, ale wyszło jak wyszło, niestety... I naprawdę cię za to przepraszam.

Chłopak nie odpowiedział. Starszy się tego spodziewał.

– Wtedy, na placu w Maire powinienem ci powiedzieć, że usłyszałem... tamtego wilka i dlatego postanowiłem, że wracamy. Myślałem, że lepiej było ci nie mówić, a łudziłem się, że zdążymy wrócić bez szwanku. Łudziłem się, a mimo to, czułem, że coś wisi w powietrzu. Potem już wszystko poszło źle... poza jednym.

Usłyszawszy końcówkę tego monologu, Omega się zatrzymał i wbił wzrok w Deltę.

– Możesz mysleć, że przesadzam, ale prawda jest taka, że to dzięki tobie stoję tu dzisiaj. Ja żyję dzięki tobie. Wiem, że kazałem ci biec przez las w środku nocy, gdy za plecami było monstrum gotowe cię zabić, a jednak ci się udało. Ty mnie uratowałeś i za to ci dziękuję.

Bayram odetchnął głęboko i jeszcze bez słowa skinął lekko głową, jakby chciał ostatecznie podkreślić, że wszystko to powiedział szczerze. Bo takie miał poczucie. Nic nie przemyślał, niczego nie ułożył, zwyczajnie wypowiedział swoje myśli, stopniowo się uspokajające. Do pewnego stopnia, albowiem do pełnej ulgi było nadal daleko.

– Gdy tylko... on na nas wyskoczył – Lucas cicho odchrząknął zanim kontynuował, a gdy zasłonił usta, Shayrs zauważył drobne drżenie jego dłoni – widziałem jak zareagowałeś. Wiedziałem już, że... to było na serio. C-czy on cię jakoś...

– Trochę mi się oberwało, ale nic więcej. Przynajmniej nasz gatunek szybko się wylizuje z ran, nawet blizny nie zostają na długo.

– Przynajmniej te na ciele.

Starszy rangą pomyślał, że właśnie usłyszał najgłośniejszy szept na świecie. Ostrożnie położył młodemu dłoń na ramieniu.

– Dlatego właśnie chciałem z tobą pogadać. O ile oczywiście tego chcesz, bo wiesz, na razie gadam tak i gadam, pewnie czekasz aż się...

– Jest spoko – Omega nagle wtrącił – Serio.

Odchrząknął, podrapał się po policzku i schował dłonie w kieszeniach bluzy, próbując się przy tym dumnie wyprostować. Jednocześnie zacisnął zęby, napiął wszystkie mięśnie twarzy, a szklące się oczy utkwił gdzieś przed sobą.

– P-przeżyliśmy, to najważniejsze w końcu, co nie? Także... W-wiesz... – Delta poczuł nieprzyjemny ucisk w gardle, słysząc łamiący się głos podopiecznego.

– Kiedy tylko będziesz chciał – odpowiedział zdecydowanie.

Lucas nieco nerwowo pokiwał głową, wciąż nie patrząc na starszego. Bayram w pełni rozumiał tę reakcję, wręcz zaskoczyłaby go inna w takiej sytuacji. Za dobrze znał tę postawę, to spojrzenie, to nastawienie. Nie chodziło o przesadzoną troskę, w tej chwili wyrażenie nawet drobnej oferty pomocy spłoszyłoby młodego. Dlatego cofnął dłoń i nie powiedział nic więcej, pozwalając zapanować na parę minut ciszy.

Likantrop [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz