Rozdział XIII

95 11 8
                                    

Minęła kolejna doba i zarazem kolejny trening, toteż w obliczu nieba przybierającego coraz ciemniejszy odcień niebieskiego, Bayram przygotowywał się do indywidualnej porcji ćwiczeń. Zakończenie cyklu we własnym towarzystwie traktował jako możliwość wyciszenia się i wyhamowania po wysiłkach z grupą omeg. Zamiast jednak podjąć się czegoś wydającego się lekkim i przyjemnym, przymierzył się do wyciskania sztangi. Po godzinach pracy całego ciała, taką mechaniczną czynność wykonywał wręcz z przyjemnością.

Usadawiając się na ławeczce, rzucił okiem na Lucasa. Ze wszystkich adeptów, tylko on dobrowolnie został na placu po ustalonej porze końca zajęć i beznamiętnie okładał pięściami jeden z worków treningowych. Jego zachowanie nie zdziwiło Shayrsa, przeciwnie, spodziewał się tego. Rozmową poprzedniego dnia nieco zmącił Omedze spojrzenie na swoją osobę. Odpowiednio odgrywana obojętność Delty miała teraz podsycać ciekawość młodego i w konsekwencji zbliżyć ich obu do siebie. Dlatego od rana praktycznie nie zamienili słowa, poza paroma poleceniami związanymi z treningiem. Niemniej, w postępowaniu chłopaka wyczuwał zniecierpliwienie.

Wykonując kolejne powtórzenia, niby przypadkowo zerkał na Lucasa. Zgodnie z przewidywaniami, od razu uciekał wzrokiem i wracał do zadawania ciosów workowi. Niepewnością w swoich ruchach i postawie zdradzał natomiast chęć podejścia do starszego i zadania mu pytania, Bayram to widział. Gdy po raz kolejny niemal przyłapał chłopaka na przyglądaniu się, odłożył sztangę na stojak i podniósł się z ławki.

– Co, chciałbyś spróbować? – zawołał nie odwracając wzroku w stronę Omegi i obchodząc powoli ten element wyposażenia siłowni.

– Może – tej intrygującej odpowiedzi doczekał się dopiero po dłuższej chwili. Młodszy z szatynów podszedł powoli do siedziska i dłonią pogładził jeden z obciążających talerzy – Zostaw jak jest.

– Na pewno? – Shayrs uniósł brew i splótł ręce na klatce piersiowej – To jest w sumie siedemdziesiąt kilo na klatę.

– Dam sobie radę.

– Nawet twój wilk nie wytrzyma pięciu uniesień.

– Zakład? – Lucas z przesadną butą na ustach zajął miejsce i zaczął przygotowywać dłonie.

– Wiesz co robisz, prawda? – Delta położył jedną stopę z boku ławki i oparł się łokciami na uniesionym udzie – Co ty robisz, bo ja co najwyżej mogę ci to ściągnąć z szyi.

– Gadaj zdrów i patrz – palce chłopaka zacisnęły się na metalowym drążku, a on sam szybko odetchnął kilka razy.

– Widziałem już dużo w życiu, spróbuj mnie zaskoczyć – ze strony młodzieńca nastąpiło wzruszenie ramionami i kolejne podpuszczenie jego towarzysza.

Tak jak przypuszczał, młody zdołał ledwo trzy razy unieść sztangę na wysokość wyprostowanych rąk, z trudem odstawiając ją na stojak. Spokojny Bayram tylko patrzył jak Omega był zbyt zmęczony, aby wyrazić zakłopotanie, jednocześnie starając się zachować godność.

– Czysty instynkt, brak strategii, mocowanie się z silniejszym – wyliczył znudzonym tonem Shayrs – Powiedziałbym, że tradycji stało się zadość. Tylko ciągle mnie zastanawia, co cię takiego pcha do tego, że tak się wycieńczasz przede mną.

– Już raz ci powiedziałem – Lucas w końcu ustabilizował oddech i wstał – Pewnego dnia sam cię rzucę na te maty i to tak, abyś sam prosił o przerwanie walki.

Starszy tylko uśmiechnął się z politowaniem, w myślach kalkując każde słowo. Jeśli chciał dotrzeć do nastolatka, musiał umiejętnie konstruować ścieżkę w tej rozmowie. Pozorując obojętność, poprawił ustawienie sztangi na stojaku.

Likantrop [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz