Nie ma to jak łyk wody w środku nocy. Zawsze jest to przyjemne uczucie orzeźwienia i rozluźnienia, po którym o wiele przyjemniej wraca się do spania. Po to właśnie Bayram zawsze trzymał w pobliżu łóżka szklankę z przezroczystą cieczą. Z jednego przypadku sprzed lat, kiedy zmagał się z wyjątkowo mocną grypą, uczynił nawyk, który praktykował niemal bez przerwy. A nawet jeśli zdarzyło mu się nie opróżnić naczynia po zachodzie słońca, to przynajmniej wiedział co robić zaraz po przebudzeniu.
Tym razem na kastlik została odłożona całkowicie pusta szklanka, a w podobnym stanie było jeszcze stojące przy nim łóżko. Shayrs nie spał zbyt spokojnie tej nocy. Położył się krótko przed północą, zasnął dopiero po około godzinie, a teraz na prostokątnym wyświetlaczu cyfrowe ciemnozielone kreski tworzyły godzinę drugą trzydzieści sześć. A kiedy zaspokajał pragnienie, postanowił zacząć chodzić po pokoju. Otrzymał go kilka godzin temu, zaraz po tym jak zdecydował się na przyjęcie propozycji Gregora. I to właśnie rozmowa z Alfą była przyczyną tego, że od dziesięciu minut krążył po ciemnym pomieszczeniu, bombardując umysł myślami.
Jak na pierwsze wrażenie, to naprawdę mu się tu spodobało. Nie chodziło o zamek jako taki - każde miejsce ma swoją duszę. A ta rezydencji zdawała się podziałać na chłopaka. Zaintrygowała, nie, zafascynowała. Skusiła. Ale wątpliwości tylko odsunęła, nie rozwiała. Dlaczego się tu znalazł? Od jak dawna mógł być śledzony przez nich? Jak to wszystko jest możliwe? Od kiedy w ogóle istnieje ten... drugi świat? Jeszcze kilka dni temu wyczekiwał zmierzchu, aby pod postacią ogromnego wilka pozbawić życia jakichś przypadkowych zbirów i przy okazji wzbogacić się ich kosztem. Rano media trąbiłyby o ataku bestii, a on sam bezstresowo cieszyłby się odpoczynkiem. A teraz wiedział, że istnieje jeszcze co najmniej trzydzieści osób, które potrafią przyjąć wilczą postać i żyją we wspólnocie o więziach mocniejszych niż rodzinne, w luksusowym pałacu pośrodku lasu. I on sam miałby być częścią tej społeczności. Za cenę lojalności. Tylko tyle, czy aż tyle? Jeszcze Dunstan zapowiedział na następny dzień kolejne spotkanie, tym razem już w obecności najważniejszych członków stada. Wtedy dopiero jego wstąpienie do watahy będzie jakby formalne.
Spokojnym krokiem podszedł do okna po drugiej stronie pokoju, z którego miał ładny widok na puszczę i góry. Zarys tych dzieł natury na tle ciemnogranatowego nieba dostrzegał swoim wyostrzonym wzrokiem, podobnie jak kontury własnej sylwetki w odbiciu szyby. Beznamiętne wpatrywanie się w krajobraz, jego chłodne, a przy tym chłopaka ulubione barwy, miało go uspokoić, pozwolić się wyciszyć. Błądząc wzrokiem po tej czarno-granatowej palecie, mimowolnie natknął się na zarys swojej twarzy. Wtedy, w jednej chwili, zobaczył zamiast niej wilczy pysk. Białe zębiska błyszczały w rozwartym pysku, a na miejscu oczu znajdowały się tylko dwie czarne plamy. Po lekkim drgnięciu z zaskoczenia, Bayram zareagował szybkim potarciem powiek palcami i ponownym skupieniu się na lustrze okna. Jednak kilka chwil wpatrywania się w samego siebie nie przyniosło już podobnego efektu.
Odetchnął głęboko, przymykając na moment oczy, a następnie skierował się ku łóżku. Chciał odgonić, uporządkować jedne myśli, to ta sytuacja przywiodła mu następne. Ale na pochylanie się nad nimi nie miał już ochoty i siły. Według zegarka, spędził na tych nocnych spacerowych rozważaniach ponad pół godziny. Ziewając przeciągle, położył się, przykrył cienką kołdrą i założył ręce za głowę. Mając w głowie spotkanie z Alfą za kilka godzin, przez kilka minut wpatrywał się w sufit, aż w końcu Morfeusz łaskawie porwał go w swoje ramiona.
***
Następne sześć godzin minęło Bayramowi spokojnie. Przecierając nieco zaspane oczy, mimowolnie skierował myśli ku czekającej go dzisiaj rozmowie. Obmyślanie jej spodziewanych scenariuszy zajęło go podczas krótkiej porannej gimnastyki i toalety. Po kilkunastu minutach założył na siebie ciemne jeansy, szary T-shirt oraz czarną rozpinaną bluzę z kapturem. Czując lekki ścisk w żołądku skierował się do wyjścia z pokoju, szukając w pamięci trasy do jadalni, gdzie poprzedniego wieczoru jadł kolację z kilkoma członkami stada. Bez Alfy, który nieobecność wytłumaczył pilnymi obowiązkami.
CZYTASZ
Likantrop [ZAWIESZONE]
WerewolfŻył sam, odrzucał naturalne instynkty i tłumił uczucia. Aż się po niego upomnieli i uzmysłowili istnienie świata, do którego naprawdę powinien należeć. Pora zmierzyć się z nową rzeczywistością. ...