Rozdział XVI

85 11 3
                                    

– Naprawdę, my?

– Alfa tego chce?

– Kiedy zaczynamy?

Zgodnie z przewidywaniami, balansującymi na granicy obaw, przekazanie postanowienia przywódców wywołało poruszenie wśród omeg. Od kilku minut Bayram przyglądał się ich zaskoczonym twarzom, wysłuchiwał pytań i wyłapywał wilczym uchem przejęte szepty. Jedni zdradzali podekscytowanie, drudzy lekki szok, a jeszcze inni sprawiali wrażenie przestraszonych.

– Już, uspokójcie się – uniósł dłonie, aby bardziej zwrócić na siebie uwagę i dopiero gdy wszyscy zamilkli, kontynuował spokojnym, lecz poważnym tonem – Rozumiem, że jesteście tym poruszeni i trudno wam będzie pomyśleć o czymś innym w najbliższym czasie. Ale póki co, nic się nie zmienia, ani nasze treningi, ani mój stosunek do was, ani wasza i moja pozycja w stadzie. Mamy kilka dni na zorganizowanie się i wiedzcie, że wykorzystamy ten czas odpowiednio. Dzisiaj typowy dzień tutaj, więc do roboty. Standardowej.

Mocno podkreślił ostatnie słowo. Tknęło go przeczucie, że niektórzy, czyli ci najbardziej gotowi do nowego zadania, zechcą się jak najlepiej do niego przygotować. Oczywiście, byłoby to godne pochwały, gdyby nie fakt, że stali również między tymi, którym jego wiadomość ścisnęła żołądki. Miał tego świadomość, wręcz nastawił się na wyczucie takich reakcji. No i trafił. Zróżnicowane nastroje w grupie to najgorsza sytuacja dla lidera, choć zwykło się upatrywać w tym wyzwania, któremu wypada podołać.

Nieważne co powiedział teraz i co powiedziałby za chwilę czy dwie, atmosfera na treningowym placu uległa odczuwalnej zmianie.

***

Wraz ze światłem zachodzącego słońca, ostatni podopieczni opuścili miejsce bojowego szkolenia. Młodzieniec zatem, tradycyjnie, rozpoczął oględziny sprzętu i doprowadzanie terenu do porządku, napawając się w końcu samotnością. Po tych kilkunastu niezwykle dłużących się godzinach, łaknął jej niczym świeżego powietrza i zimnej wody.

Mówił, że miało być normalnie. Nic się nie wydarzyło, kolejna sesja ćwiczeń oraz sparingów, żadnych zmian. Mimo to, nie posłuchali i wiedział, że niespecjalnie. Dotychczasowy zbiorowy entuzjazm wszystkich utrzymał się tylko dzięki kilku jednostkom. A w trakcie bliskich starć ciało w ciało pojawiły się stres i napięcie. Nie traktowali zajęć już tak samo. W jaki sposób miał odciągnąć ich uwagę od tej wyjątkowej nowiny, skoro wpływała ona na element codziennego życia uczniów?

Po poprawieniu ułożenia najmniejszych hantli na stojaku, ostatni raz przeleciał wzrokiem po terenie. Wszystko wyglądało w porządku, więc ruszył powoli do wyjściowej bramki, gdy zobaczył przed sobą Lucasa. Chłopak stał przed ogrodzeniem, z poważną miną i rękami w kieszeniach.

– Długo tu stoisz? Jak już, to mogłeś pomóc.

– Myślałem, że skoro zawsze zostajesz dłużej to...

– Nie ma o czym mówić – przerwał młodszemu, ogarniając, że na własne życzenie odebrałby sobie możliwość spędzania w pojedynkę momentu po treningach – Pomóc w czymś?

– Właściwie, to chciałbym o coś spytać.

– Słucham cię – powiedział obojętnie, zamykając metalową furtkę.

– To, o czym rozmawialiśmy wczoraj, przy kolacji – Omega ściszył głos – Mówiłeś poważnie?

Delta natychmiast odstawił trapiące go cały dzień myśli o wilczej straży granicznej. Odezwało się snucie wspólnego, sekretnego wypadu na akcję z niższym rangą.

– Tak, jak najbardziej.

– Delta Cloen nam wtedy przerwała... – młody odchrząknął – Ufam ci i jestem gotów iść z tobą na akcję.

Likantrop [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz