Rozdział XX

77 7 0
                                    

Bayram lekko się wzdrygnął, gdy z jego skórą zetknęło się chłodne ostrze noża. Ostrożnie wsunął je pod materiał bandaża na brzuchu, po czym ustawił pod kątem, nacinając materiał i po kilkunastu sekundach płótno przestało tworzyć zamknięty krąg poniżej klatki piersiowej młodzieńca. Choć ta procedura nie potrwała zbyt długo, Shayrs krzywił się z bólu, jakby towarzyszył mu on całe minuty. Delikatnie zaczął pozbywać się opatrunku, z którym spędził całą noc, lecz gdy już miał zabrać jego ostatnią warstwę z lewego biodra, zawahał się. Wtem mimowolnie opuścił wzrok na dopiero co użyte narzędzie i nagle promienie słoneczne odbiły się w klindze, ostro uderzając w ciągle niewyspane oczy. Nieprzyjemny dreszcz przebiegł mu po karku, ponieważ przez moment znów był w lesie, gdzie światło rozdzierające ciemność pochodziło od przelatujących mu tuż przed twarzą pazurów i zębów wilka z Maire...

Ty i twoja wataha popełniliście ogromny błąd i wkrótce za niego zapłacicie. To dopiero początek!

Po usłyszeniu w głowie złowrogiego głosu bestii, chłopaka dopadło niepokojące uczucie. Oddech przyspieszył, mięśnie się napięły, a myśli rozpoczęły szaloną gonitwę. Powoli skierował wzrok na własne odbicie w lustrze, choć po chwili spojrzenie zielonych tęczówek stało się jakby puste, nieobecne. Umysł Bayrama znajdował się w wielu miejscach jednocześnie, zadając mnóstwo pytań i nie otrzymując żadnej konkretnej odpowiedzi. Dopiero teraz zaczęło do niego dochodzić, co się wydarzyło.

Wyszli, nie, wymknęli się, na wycieczkę. Z jego inicjatywy. A dlaczego właściwie? No właśnie, to było najtrudniejsze do określenia. Choć to przecież proste – przywódcy kazali przygotować omegi do roli strażników, więc od czegoś... kogoś trzeba było zacząć. Nie, chodziło o coś więcej. Lucas... Fakt, dzieciak wkurzał tym swoim charakterem, wypadało go utemperować. Chociaż, czy tylko to? Może tkwiła w tym cząstka... jakiejś podświadomej żądzy?

Mijał już prawie miesiąc, odkąd został członkiem watahy. W tym czasie przemienił się tylko dwa razy – świeżo po nominacji na Deltę i gdy z Neirą trafili w lesie na gangsterską egzekucję. Wtedy, rozprawiając się z bandytami, poczuł się prawie jak dawniej. Prawie, ponieważ po wszystkim gryzło go sumienie; po fakcie dowiedział się, że jego wybryk mógł być poważnym zagrożeniem dla stada. Później już nie było okazji, by szukać wyzwolenia drapieżnika, aż do starcia z bestią. Wciąż, trudno uznać to za wytłumaczenie wszystkiego, co miało miejsce w ciągu kilku ostatnich dni. Wszak najbardziej wilk dochodził do głosu pod wpływem emocji i pewnych bodźców, których w zamku praktycznie nie było. Pewnie dlatego od zamieszkania w rezydencji również spało mu się o wiele lepiej.

Zaraz.

Niespodziewany impuls w podświadomości zmusił go do wstrzymania oddechu. Toć niedawno przyśniło mu się zabicie czterech policjantów, jako swego rodzaju zemsta za zakatowanie przez nich nastolatka na komisariacie. Nigdy wcześniej nie zaatakował stróżów prawa. Owszem, eliminował przestępców ze świata i chciał tylko ich, lecz nie miał zamiaru sprzeciwiać się jakiemuś z góry ustalonemu porządkowi i jego przedstawicielom. A jednak to zrobił, podobnie czyniąc w stosunku do Alfy. Jeśli w takiej społeczności ważne jest zaufanie i lojalność, to kim się zostaje w oczach innych jeśli się te dwie rzeczy odstawia na bok, co z tego, że na jedną noc? A już raz Gregorowi podpadł.

Co gorsza, tym razem naraził innego członka stada. Wprawdzie Lucasowi nic takiego się nie stało, co nie zmieniało za wiele, biorąc pod uwagę, że młodzian na prośbę Delty musiał sam biec przez las w środku nocy, a wcześniej napadł na grupę ludzi, z marnym skutkiem. Z pewnością zostawi to ślad na psychice Omegi.

Wszystko w tajemnicy przed absolutnie wszystkimi, aż nie zrobiło się źle. Summa summarum, poprzednia noc nadawała się tylko do zapomnienia. Choć nie do końca, albowiem wypadałoby wyciągnąć z niej jakieś wnioski. Najważniejszym – już absolutnie nigdy więcej nie dać ponieść się wilkowi. Wszystko przez tę dotychczas uśpioną żądzę drapieżnika, aby pokazać siłę i dominację, a przy tym połechtać w jakiś sposób ludzkie ego.

Likantrop [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz