Rozdział XXI

64 5 0
                                    

– Zastanawiałeś się kiedyś dlaczego nigdy nie spotkałeś drugiego wilka podczas pełni?

– Dlaczego od razu zakładasz, że nie spotkałem? Może masz wybrakowane informacje.

– Gdybyś spotkał, od razu byłbyś w stadzie, to zbyt oczywiste.

– Dobra, nie spotkałem. Więc?

Neira delikatnie uśmiechnęła się pod nosem, gdy Bayram szybko darował sobie te przekomarzania, samemu nie powstrzymując się od uniesienia kącików warg. Poważna sytuacja sprzed minut, choć na pewno zapadła Deltom w pamięci, straciła na znaczeniu wraz ze znalezieniem się w zasięgu ich wzroku delikatnego zarysu księżycowej tarczy na czystym, błękitnym niebie. Oboje wówczas natychmiast przypomnieli sobie o zbliżającej się wyjątkowej nocy.

– A wiesz kim jest luna?

– No wiem, to żona Gregora i przez to pierwsza wilczyca tego stada – od razu odnalazł w pamięci śnieżnobiałego wilka, którego miał okazję zobaczyć podczas swojego pierwszego dnia w zamku – Dba o atmosferę tutaj, roztacza jakąś aurę chyba... Szczerze mówiąc, niewiele o niej wiem.

– W pewnym sensie, tak – kiwnęła głową – Isabella, jako najważniejsza wilczyca w watasze, posiada pewną umiejętność, którą wykorzystuje zwłaszcza w dzień pełni. Dzięki niej może wpływać na wszystkich członków stada. Na wilczą podświadomość, rzecz jasna.

– Wpływać? W jaki sposób?

– Tak jak na co dzień kontrolujemy swoje wilki, a przed pełnią jest to jeszcze prostsze, ponieważ ich moc słabnie i bardzo trudno je przywołać, tak w dzień pełnego księżyca...

– Jest zupełnie odwrotnie – Shayrs wykorzystał przeciągnięte o sekundę dosłownie chwilowe milczenie brunetki i dokończył za nią myśl. Nie było to jednak żadne popisanie się wiedzą czy umiejętnością wyciągania wniosków, a efekt mało dyskretnego myślenia na głos, efekt instynktu. Bez słowa przytaknęła, ale nie zauważył tego, skupiony na najświeższej myśli – Czyli to oznacza, że luna może poskramiać nasze wilki za nas?

Cloen spojrzała na niego i ponownie potwierdziła jego przypuszczenia. Z zaciekawieniem obserwowała szatyna, który przez szersze otwarcie oczu utkwionych w panoramę przed sobą, sprawiał wrażenie, jakby w końcu udało mu się rozwiązać skomplikowaną zagadkę.

– Chcesz się tym ze mną podzielić? – zapytała niby obojętnie, po czym na jej twarzy pojawił się uśmiech, jako że młodzieniec wyglądał na szczerze zdziwionego tym pytaniem – No co, przecież przed chwilą miałeś minę jakbyś odkrył tajemnicę sensu istnienia!

– Cóż... Powiedzmy, że poniekąd tak się czuję – westchnął, z umiarkowanym zadowoleniem odpowiadając na dociekliwe spojrzenie dziewczyny – Rano miałem okazję się przekonać jak działa ta cała moc luny.

– Już z rana? – uniosła brew – Coś ty takiego robił? Czekaj, czy w ogóle chcę to wiedzieć?

– Tylko ściągałem bandaż i raz pociągnąłem za mocno. Wiesz, jak za szybko zerwiesz plaster, to boli i piecze.

– Już nie przesadzaj, też w życiu nosiłam opatrunki – przewróciła oczami, co skwitował cwanym mrugnięciem – To co się takiego stało rano?

W tym momencie wziął głębszy oddech. Neira zadała bardzo celne pytanie. Przypomniał sobie poranek i zastanowił się nad najlepszą odpowiedzią. Nawet nie „najlepszą w tej sytuacji", jako że postanowił być z nią szczery. Jeśli mógł jej powiedzieć o swoich podejrzeniach co do ataku wilka z Maire, tym bardziej nie musiał ukrywać niczego, co w dodatku miało związek z pełnią. I tak wiedziała praktycznie wszystko na temat jego wymknięcia się z Lucasem.

Likantrop [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz