Przestał liczyć które to już zadrapanie pojawiło się na jego skórze – Lucas biegł dalej. Mijał drzewa, krzewy, kamienie, wystające korzenie, gałęzie z mniej lub bardziej ostrymi elementami. Zrobił tylko jeden króciutki postój, aby się upewnić, że to jeszcze nie ten moment, w którym wypluje płuca. Jedna przerwa odkąd się rozdzielili z Bayramem.
Znajdując się wyłącznie między drzewami skąpanymi w nocnej ciemności, dopadł go jeszcze większy strach po usłyszeniu dwóch ryczących wilków. Jednym z nich był Shayrs, który stawił czoła bestii z Maire, aby on mógł wrócić do zamku i sprowadzić pomoc. Nie chodziło o praktyczny trening umiejętności walki, czy raczej jego brak, nawet tak o tym nie pomyślał. Starszy decydował o wszystkim, ale to była pierwsza sytuacja, w której mu się nie sprzeciwił.
Szarpanina w miejskiej alejce nieco zrewidowała jego warsztat i przekonanie o nim. Przyznał w duchu przez to, że Delta raczej nie skorzystałby z jego pomocy przy tamtym monstrum. Dlatego polecił mu pobiec po ratunek. Innymi słowy, chłopak miał załatwić pomoc, nie nią być. W taki sposób myśleli obaj.
W końcu oczom nastolatka ukazało się zachodnie wyjście z Sinnadell. W bladej poświacie księżyca zarysowywała się konstrukcja zamku watahy, a także plac treningowy i park. Oczywiście nikogo nie było na zewnątrz, stąd chłopak kolejny raz skumulował wszystkie resztki sił i pobiegł ku głównemu wejściu do twierdzy. W głowie rozbrzmiały mu słowa nauczyciela: Sprowadzisz pomoc. Kogokolwiek, choćby samego Alfę.
***
Bayram zaklął soczyście pod nosem, po czym splunął krwią i wziął głęboki oddech. Uporczywy ból mrowił go w plecach po zderzeniu się nimi z cienkim pniakiem drzewa, przez co siła uderzenia gwałtownie wyrzuciła mu ręce w tył. I nie zdziwiłby się, gdyby między łopatkami zostało mu kilka drzazg. Choć w obecnej sytuacji chciałby się przejmować tylko nimi.
Z niemałym trudem utrzymał się na nogach i otarł lekko załzawione powieki, które mimowolnie zacisnął po bliskim spotkaniu z drzewem. Cofnął dłoń jak tylko do jego uszu dotarł tupot czterech potężnych nóg stąpających po ziemi i przy okazji łamiących nie tylko najcieńsze gałązki. Powoli rozejrzał się po wszechobecnym mroku, aż w końcu dojrzał parę zbliżających się złotych ślepi.
Wilk wyszczerzył wielkie zębiska przy warknięciu i ugiął łapy, szykując się do skoku. Shayrs ponownie zebrał wszystkie siły i przy natarciu drapieżnika najpierw wykonał przewrót do przodu, po czym wycelował pięścią w jego odkryty brzuch. Kilka razy już mu się to udało, także warto było powtórzyć taktykę przynoszącą korzyści.
Niemal całe cielsko bestii wydawało się twarde prawie jak kamień, oprócz właśnie brzucha, który był, jak stwierdził w myślach Delta, nie miękki, tylko najmniej twardy. A że wciąż nie znalazł innych bardziej wrażliwych miejsc, trzeba było wykorzystywać co się dało. Najgorsze, że korpus potwora wytrzymywał jakikolwiek atak pazurami. Tym bardziej więc należało wierzyć w siłę zaciśniętej dłoni.
Nigdy mu się nie zdarzyło trafić na człowieka, który podjąłby się obrony przed jego wilkiem gołymi rękami. Nie było skąd wziąć inspiracji, choćby wskazówki jak się zachować. Nie miał w ogóle pomysłu jak wykorzystać umiejętności do walki z ludźmi przeciwko zwierzęciu, zwłaszcza tak dużemu. No i dlatego nie znalazło się innej wyjście z tej sytuacji, niż próbowanie takich sztuczek, uników i kontrataków.
W nielicznych momentach przerwy od bronienia się przed monstrum, młodzieniec przypominał sobie jak sam kiedyś napadał na ludzi. Zazwyczaj czaił się, atakował od tyłu czy z boku, rozbrajał i dopiero wtedy ruszał z pełną agresją na ruchome i żywe cele. Ale bywały i otwarte szarże, w pełnym biegu. Wszyscy byli bezradni wobec wielkiego wilka, który pozbawiał życia pazurami i kłami w taki sposób, aż trudno było uwierzyć, że to nie był jakiś diabeł wcielony, lubujący się w zadawaniu bólu. Niby zwykłe zwierzę, ale z zapędami godnymi największych psychopatów w historii ludzkości.
CZYTASZ
Likantrop [ZAWIESZONE]
WerewolfŻył sam, odrzucał naturalne instynkty i tłumił uczucia. Aż się po niego upomnieli i uzmysłowili istnienie świata, do którego naprawdę powinien należeć. Pora zmierzyć się z nową rzeczywistością. ...