Biegłam jak najszybciej mogłam przez las co niestety utrudniała mi rana na nodze i boku. Wszystko mnie strasznie bolało ale nie mogłam się zatrzymać. Po tylu latach nareszcie udało mi się uciec od tych potworów. Nie mogłam się zatrzymać. Musiałam biec żeby mnie czasem nie złapali.
Nareszcie po tylu latach odzyskałam wolność. Po tylu latach ujrzałam słońce. Poczułam wiatr we włosach i czułam się wolna. Jednak nie mogłam spocząć na laurach. Musiałam jak najbardziej się oddalić od tego strasznego miejsca.
Nawet jeśli teraz się wykrwawię w tym lesie i zginę będę spokojna bo będę wiedziała, że się uwolniłam.
Nie wytrzymałam. Upadłam na ziemie. Ból rozkładał się na całe moje ciało i był nie do zniesienia. Miałam na sobie strzępki ubrań ubrudzone krwią i innymi rzeczami. Skuliłam się obok drzewa.
Nagle usłyszałam jakiś hałas, łamane gałęzie i jakiś szum krzaków. Podniosłam powoli głowę i zaczęłam się panicznie rozglądać. O nie... Znaleźli mnie? Nie mogą mnie znów zabrać.
Próbowałam wstać ale nie mogłam. Nie miałam siły, od razu się przewróciłam i ponownie upadłam na zimną ziemie cicho jęcząc.
Spojrzałam w stronę odgłosów które się zbliżały. Zza drzew wyszedł wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna który był w samych spodenkach. Podszedł do mnie na co się skuliłam. Nie znałam go.
-Kim jesteś i jakim prawem weszłaś na te tereny?- powiedział dość doniosłym głosem. Skuliłam się jeszcze bardziej i oddaliłam lekko. Mężczyzna zaciągnął się mocno powietrzem i spojrzał znów na mnie- Jak się nazywasz?- odezwał się znów ale tym razem trochę łagodniej
Nie odezwałam się i ostatkiem sił próbowałam uciekać. Nie odzywam się już od strasznie długiego czasu. Oni nigdy mi nie pozwalali...
-Poczekaj...- wystawił rękę. Jego wzrok pojechał na moją krwawiącą nogę i bok.- Zaraz przyjdzie pomoc, nie ruszaj się- podszedł do mnie bliżej na co znów próbowałam się oddalić.
Po chwili ktoś wychodzi za drzew. Ostatnie co widzę to błękitne a następnie wiśniowe tęczówki, a potem już tylko ciemność...
.........................
Powoli zmysły zaczynają mi wracać. Pierwsze co słyszę to dziwne pikanie. Orientuje się potem, że leże na czymś miękkim i jest mi dość ciepło. Czyżby to było łóżko? Ale gdzie ja jestem?
-Kiedy ona w końcu się wybudzi!?- słyszę kogoś krzyk. Nie rozpoznaje tego głosu. Co tu się dzieje?
Ostatnie co pamiętam to... to, że uciekłam. Potem ten obcy facet w lesie a potem tylko ciemność...
O nie! Znów mnie ktoś porwał? Zabrali mnie! Przecież byłam już wolna! Ja nie chcę!
-Alfo, miała poważne obrażenia, straciła dużo krwi... do tego jest człowiekiem...- usłyszałam drugi głos.
Dlaczego on powiedział, że jestem człowiekiem? To chyba powinno być oczywiste, no chyba, że... NIE! Co jak to znów wampiry!? Przecież ja nie przeżyje. Muszę się stąd jakoś wydostać!
-Co jej jest konkretnie?- znów ten pierwszy głos już trochę spokojniejszy. Czuję jak ktoś złapał mnie za rękę.
Chciałam ją wyrwać i jak najszybciej się od niego oddalić ale mam inny plan i muszę wytrzymać.
- Ma poważną ranę na nodze i na prawym boku. Poza tym liczne blizny, siniaki i zadrapania, ma też dziwne nakłucia skóry jakby od igieł- tłumaczy drugi głos- Wskazuje to na... tylko Alfa musi być spokojny...- zastrzega
-Mów- warczy obok mnie
-Przetarcia i zadrapania na nadgarstkach i kostkach świadczą, że była gdzieś przetrzymywana... i gdziekolwiek była to nie była tam z własnej woli. Blizny zaś, o tym, że trwało to dłuższy czas- dokończył
Przysłuchiwałam się temu uważnie. To wszystko prawda. Dlaczego nie mogą już sobie stąd pójść? Wtedy mogłabym -chociaż spróbować- jakoś się stąd wydostać.
-Co?!- usłyszałam krzyk i huk
Nagle usłyszałam jak drzwi się otwierają.
- Andy, jesteś potrzebny...- chwila, chwila... znam ten głos. To był ten głos z lasu.
-Nie możecie sami sobie poradzić?- powiedział lekko zirytowany- Dobrze wiesz, że to moja mate.
Mate? Co to niby jest? Ale nie ważne... Muszę poczekać tylko aż stąd pójdą.
-Niestety... Andy nic się nie stanie. Niedługo do niej wrócisz...- zapewnił facet z lasu.
-Dobrze- odpowiedział ten Andy
Poczułam jak puszcza moją rękę. A po chwili usłyszałam trzask drzwi. Odczekałam jeszcze chwilę i niepewnie otworzyłam oczy.
Byłam w białym pomieszczeniu podpięta do jakiś maszyn które tak pikały. Leżałam na również białym łóżku. Spojrzałam na siebie. Byłam w jakiejś dużej koszulce, która wisiała na mnie i miałam opatrzone rany. Bandaże i plastry.
Szybko zaczęłam odpinać od siebie wszystkie kabelki i podniosłam się z łóżka. Utykając szybko podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Ból był duży ale nie mogłam tu zostać.
Gorączkowo się rozglądałam i szukałam wyjścia z tej sytuacji. Musiałam się albo gdzieś schować albo uciec. Nie mogłam znów zostać zamknięta. Nagle wpadłam na coś twardego.
Spojrzałam w górę. Przede mną stał wysoki i muskularny brunet z błękitnymi oczami i lekkimi piegami w okolicach nosa. Gwałtownie się cofnęłam i zaczęłam panikować. Ten facet wyglądał dość groźnie.
Wycofałam się i szukałam gorączkowo miejsca gdzie się mogłam schować. Poczułam dotyk na moim ramieniu, na co pisnęłam cicho.
-Dlaczego uciekasz skarbie?- zmarszczył brwi
Przeszedł mnie dreszcz i znów zaczęłam się cofać i uciekać. To był ten głos... Jak on miał? Andy?
-Spokojnie- powiedział łagodnie
Zauważyłam jakieś drzwi i tam weszłam aby od niego uciec. Jednak cały czas bolała mnie noga więc nie miałam za bardzo szans...
-Ej, ej... aniołku- usłyszałam za mną- powinnaś leżeć- zaczęłam coraz bardziej panikować. Łzy zaczęły lecieć po moich policzkach, a ja zaczęłam szybko się rozglądać. Nie miałam szans.
Poczułam ręce na mojej talii i jak się unoszę na co zaniosłam się jeszcze większym płaczem i paniką.
-Hej... spokojnie kochanie. Nie skrzywdzę cię- zaczął gdzieś ze mną iść a ja zaczęłam się wyrywać i jeszcze bardziej płakać. Już byłam wolna... i znów mnie ktoś zamknie...

CZYTASZ
Pamięć
Про оборотнейDziewczyna która nie wie co to miłość i nie wie co to znaczy być kochaną. Nikt nie czuł nigdy do niej empatii ani nie okazywał jakiś ludzkich odruchów. Skazana na piekło. Poniżana... Bez nadziei na odkupienie... Zniszczona w środku...