Przebudziłam się. Otworzyłam pomału oczy. W pomieszczeniu panował pół mrok, światło dawała tylko lampka na szafce obok mnie. Przejechałam wzrokiem dalej i aż prawie podskoczyłam ze strachu kiedy zobaczyłam śpiącego na krześle i trzymającego mnie za rękę wilkołaka.
Poczułam uporczywe ściskanie w pęcherzu. Postanowiłam więc poszukać gdzieś łazienki. Powoli i bardzo ostrożnie, żeby go przypadkiem nie obudzić wyjęłam rękę z uścisku bruneta. Udało mi się.
Następnie próbowałam bezszelestni wstać. To także mi się jako tako udało. Kiedy byłam już w połowie pokoju kierując się do drzwi, usłyszałam ruch.
-Kochanie?- miał zaspany głos patrząc na łóżko- Larissa -gwałtownie wstał z krzesła i panicznie rozejrzał się po pokoju. Kiedy jego wzrok padł na mnie odetchnął z ulgą?
Szybko do mnie podszedł.
-Skarbie nie możesz jeszcze wstawać.- powiedział stanowczo a zarazem troskliwie. Tak w ogóle można?- Dlaczego wstałaś?- zagarnął kosmyk moich włosów za ucho.
Przypatrywałam się mu chwile ze zmarszczonymi brwiami aż pokazałam nieśmiało na drzwi.
-Mówiłem już. Nie możesz jeszcze wychodzić- pokręciłam głową. Nie rozumiał. Pokazałam na drzwi a potem na dolną część brzucha. - Ach... Musisz do toalety?- kiwnęłam lekko głową i od razu ją spuściłam.
Po dosłownie sekundzie poczułam jak się unoszę. Andy wziął mnie na ręce w stylu panny młodej. Zaalarmowana za dużą stycznością z jego ciałem zaczęłam się niespokojnie kręcić.
-Spokojnie malutka- pocałował mnie we włosy przez co przeszedł mnie dreszcz- Zaniosę cie do łazienki, ty nie możesz się przemęczać- powiedział łagodnie
Zaniósł mnie do pomieszczenia które przylegało do sali szpitalnej. Bardzo delikatnie, jakbym była ze szkła postawił mnie na ziemi. Spojrzałam na toaletę a potem na chłopaka który mi się przyglądał.
Spojrzałam na drzwi a potem znów na niego czekając aż wyjdzie. Andy jakby rozumiejąc mój przekaz pokręcił głową.
-Przykro mi skarbie, ale nie mogę cię zostawić samej po ostatnim- spojrzał na moje zabandażowane nadgarstki- Nie mogę pozwolić by znów ci się coś stało- mówi troskliwie
Nie ruszyłam się. Nie miałam pojęcie co zrobić. Moje oczy były wbite w niego cały czas. Przecież nie będę się przy nim rozbierać...
Westchnął przeciągle.
-Dobrze... nich ci będzie- przetarł dłonią twarz- Ale będę zaraz za drzwiami i jak tylko usłyszę coś niepokojącego to wchodzę- pogroził mi palcem na co spojrzałam na niego wystraszona. Znów westchnął i przybliżył się do mnie.- Kochanie... robię to tylko dla twojego dobra. Zależy mi na tobie i nie mogę cie stracić- pogłaskał mnie po policzku i uśmiechnął się przekonująco.
Wpatrywałam się cały czas w niego zdziwiona.
- Nie zamykaj się, masz minute- pocałował mnie jeszcze w czoło i wyszedł.
Wpatrywałam się jeszcze chwilkę w drzwi za którymi zniknął chłopak po czym bez większej zwłoki zaczęłam załatwiać swoje sprawy. Wiedziałam, że nie żartował z tą minutą.
- Larissa- usłyszałam za drzwiami- Minuta minęła, więc wchodzę.- drzwi się otworzyła kiedy ja akurat myłam ręce.- Chodź malutka- znów wziął mnie na ręce- Musisz jeszcze odpocząć
Po chwili znów leżałam przykryta na szpitalnym łóżku.
-Nie jest ci zimno?- zapytał delikatnie. Pokręciłam głową- To dobrze. A teraz śpij aniołku- pogłaskał mnie po włosach i uśmiechnął się lekko.

CZYTASZ
Pamięć
Hombres LoboDziewczyna która nie wie co to miłość i nie wie co to znaczy być kochaną. Nikt nie czuł nigdy do niej empatii ani nie okazywał jakiś ludzkich odruchów. Skazana na piekło. Poniżana... Bez nadziei na odkupienie... Zniszczona w środku...