Rozdział 27

974 40 13
                                    


Ostatnie kilka dni w Seattle było dość burzliwych. Wszyscy pracowali na najwyższych obrotach, ale nie udało się znaleźć tropy Alfy. Było, tak jakby środku budynku rozmył się w powietrzu. Amazonka, którą znaleźli żołnierze, na początku nie chciała nic powiedzieć, ale z biegiem czasu opowiedziała swoją historię. Dekiena, Orsova i Caden oni wszyscy mieli większy plan, którego realizacja dopiero się zaczęła. Ostatnie słowa Lady nadal przyprawiały Nicolasa o ból głowy. Nie musiał się zastanawiać nad ich sensem, lecz godziną ich ziszczenia.

Rozmowa przez telefon z Tanią na początku była nerwowa. Sophie nie wiedziała, jak miała ją przeprosić za ostatnią sytuację i powiedzieć, że omal nie otarła się o śmierć. Ominęła w swojej opowieści kwestie porwania, jedynie wspomniała o ciąży, którą straciła w przykrych okolicznościach. Nie chciała zagłębiać się w szczegóły. Im mniej było w tym kłamstw tym łatwiej będzie im później. Z ojcem Sophie nie rozmawiała od dnia przed bankietem i najwyraźniej żadne z nich nie chciało pierwsze zabierać głosu.

Lot do Transylwanii ciągnął się niemiłosiernie. Rozmowy trwały, tablety były przekazywane z rąk do rąk, a Sophie siedziała, przyglądając się temu wszystkiemu z boku i się przysłuchując. Próbowała przypomnieć sobie wszystko, o co pytał Alfa.

– Do czego Alfa mógłby użyć Białej Księgi? – zapytała, spoglądając na Nicolasa. Odłożył tablet na stolik i spojrzał na Sophie. – Bez przerwy o nią pytał. Tak naprawdę tylko ona go interesowała.

– Sam nic by z nią nie zrobił, a Amazonki posługują się magią żywiołów więc to zupełnie inny rodzaj magii – zauważyła Nagy.

– Jemu by się na nic zdała, ale zapewne to Dekiena jej potrzebuje – stwierdził Nicolas. – Niech zwiększą ochronę, eskortującą nas do zamku i tą w nim – zwrócił się do Solmona siedzącego naprzeciw niego w fotelu. Skinął on głowa i od razu zaczął stukać w dotykowy ekran swojego telefonu.

– To pewnie dlatego kilka razy zakradała się do zamku – zamyśliła się na chwilę. – Za każdym razem widziałam ją w towarzystwie Lady. Już wtedy wydawało mi się to podejrzane. Zapewne szukała Białej Księgi.

Sophie widziała Dekienę w ogrodzie, w zachodnim skrzydle zamku i po dłuższym zastanowieniu późnym wieczorem gdy wychodziła z gabinetu króla. Nie była pewna tego ostatniego, ale bardzo prawdopodobne, że była to właśnie ona, zwłaszcza iż po kilku chwilach, jakby znikąd pojawiła się Lady Orsova, która nie odstępowała jej na krok.

Gdy po lądowaniu wszyscy wyszli z pokładu samolotu, oddech utknął Sophie w gardle. Ilość ochrony, jaka na nich czekała była wręcz szokująca. Nie trudziła się, żeby zliczyć ilość samochodów, nie mówiąc o pojedynczych osobach.

Sophie wraz z Nicolasem jechali jednym samochodem wraz z Harveyem, który przybył na lotnisko, aby ich przywitać. Całą drogę do zamku składał sprawozdanie z okresu ich nieobecności. Ilość zdarzeń, jakie miały miejsce zaskoczyły samego króla. Martwe ciała znalezione na terenie zamku, ilość zaginionych osób na szlakach w górach i sytuacja na granicy, która jednoznacznie oznaczała wojnę. To właśnie ona, miała rozpętać się w ciągu najbliższych dni.

Antonio wraz z Thomasem czekali na nich u wrót zamku. Widząc ich, na twarzy Sophie zagościł szeroki uśmiech. Pierwszy raz pomyślała, że właśnie wróciła do domu. Nazwanie tak tego miejsca było czymś tak absurdalnym, a zarazem naturalnym, że ją to zaskoczyło. Przywitanie nie trwało długo. Sytuacja, w jakiej się znajdywali, nawet na to nie pozwalała.

W gabinecie króla siedzieli na miękkich fotelach pochyleni nad mapą, którą Nicolas rozłożyła na stoliku. Główny dowódca wojsk zwany przez większość generałem stał oparty o kominek z założonymi rękoma na piersi.

Poślubiona mroku - Szkarłatny pocałunek  Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz