Rozdział 31

798 39 5
                                    


Globalne wojska kontrolowały sytuację w watahach. Po tragicznej śmierci Alfy zaczęła się rozpoczynać walka o władzę. Tron został pusty i czekał na nowego władcę, a temu wszystkiemu zaczął towarzyszyć chaos. Podczas walki wielu Lykanów straciło swoje życie, a wampirzy król właśnie walczył o swoje.

Nicolas szybko został przetransportowany do swojej siedziby. Jego stan nie należał do najlepszych. Rany mozolnie się goiły, co było winą substancji, jaką były pokryte łapy oraz kły Cadena. Tari wraz z Douro zajmowali się jego obrażeniami. Stracił on wiele krwi, a tą syntetyczną, która była dostępna w zamku, jego organizm odrzucał. Potrzebował składników mineralnych i witamin zawartej w tej prawdziwej, ludzkiej. W niektórych przypadkach okazywała się być niezastąpiona.

Sophei pędziła labiryntem korytarzy w podziemiach, by jak najszybciej znaleźć się przy Nicolasie. Nie zważała na krzyki towarzyszy i gnała tam, gdzie powinna być. Czuła to od momentu, w którym się obudziła. Widziała całą walkę, będąc zanurzona w Świętych wodach. Miała ochotę wyć na samą myśl, że mogłaby go stracić. Nie wiedziała, czy tym razem przeżyłaby taki ból. Sama myśl o tym sprawiała, że w jej oczach zaczynały błądzić łzy.

Na korytarzach zamku panował chaos. Pracownicy biegali, jak opętani, gwardziści niespokojnie obserwowali sytuację, a Sophie na chwilę zamarła, bojąc się prawdy. Jak teraz wyglądałoby jej życie bez Nicolasa? Stałoby się zupełnie puste. Były to egoistyczne myśli, które nie opuszczały jej głowy. Wzięła głęboki oddech i ruszyła przed siebie. Nie musiała się zastanawiać, gdzie powinna biec. Było to dla niej zbyt oczywiste.

Przed sypialnią roiło się od zagęszczenia żołnierzy. Niektórzy z nich stali nieruchomo inni krążyli po korytarzu. Gdy dostrzegli Sophie, wszyscy stanęli na baczność i złożyli jej należyty ukłon. Byli zaskoczeni widokiem królowej, która jeszcze tego ranka była w ciężkim stanie, a teraz stała przed nimi, jakby tamto nie miało miejsca. 

Już miała otworzyć drzwi do komnaty gdy zza nich wyłoniła się Rosa niosąca zakrwawione prześcieradła. Serce Sophie zabiło ze zdwojoną siłą. Bez słowa szybko przecisnęła się obok niej, by po chwili stanąć obok pokrytego opatrunkami Nicolasa znajdującego się na łóżku w pozycji półsiedzącej.

– Sophie! – krzyknął cicho, był zaskoczony jej widokiem. Była cała przemoczona i wciąż blada, a jej twarz pokrywały oznaki zmartwienia i strachu. Wciąż słaby, ostatkiem sił zaczął odkrywać swoje ciało. Tari i Douro zaczęli od razu protestować, ale nie słuchał ich.

Sophie szybko do niego podeszła, zatrzymała jego dłoń i ostrożnie wtuliła się w jego poranione ciało. Syknął cicho.

– Przepraszam – szepnęła, odsuwając się od Nicolasa. – Tak bardzo się bałam... – powiedziała łamiącym się głosem. – Dlaczego pozwoliłeś mu się tak skrzywdzić? – chlipnęła.

Otarła łzy wierzchem dłoni.

Nie mogła zrozumieć, dlaczego Nicolas na to wszystko pozwolił. Doskonale wiedziała, że spokojnie mógł zapobiec tej sytuacji, lecz postanowił inaczej.

– Jak mogę pomóc? – Spojrzała na Douro.

Mężczyzna poprawił na nosie swoje okrągłe okulary.

– Jest potrzebna mu krew – wypowiedział niepewnie słowa. Szybko poczuł na sobie mordercze spojrzenie króla. 

– A ta w zamku jest niewłaściwa? – Zaskoczona Sophie zmarszczyła brwi.

– Jest Syntetyczna – wyjaśnił lekarz. – Brakuje jej wystarczająco dużych właściwości. Przy tak dużym ubytku...

– Rozumiem. – Pokiwała głowa.

Poślubiona mroku - Szkarłatny pocałunek  Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz