Rozdział 7

1.9K 89 19
                                    

Ból, jaki władał ciałem Sophie, nie minął, lecz jedynie zelżał. Jęknęła, otwierając zmęczone oczy. Dotknęła palącego miejsca na szyi. Napotkała dwa zgrubiałe punkty, były niewielkie, ale za to doskonale wyczuwalne. To właśnie one były źródłem jej cierpienia.

Wspomnienia z ostatniej nocy wróciły do niej w niebywałym tempie.

Wzięła głęboki drżący oddech.

– To nie może być prawda – szepnęła, podnosząc się do pozycji siedzącej.

Pamiętała ciemny, wydrążony w kamieniu korytarz, jeziorko w miejscu, gdzie najpewniej nie powinno się znajdować, szkarłatny blask księżyca i jego. Nicolasa, który obiecał jej, że wszystko będzie w porządku, mężczyznę przyrzekającego poprowadzić ją podczas starego rytuału. Na samą myśl o tym wszystkim odczuwała złość oraz wstyd. On był pierwszym mężczyzną, który ujrzał ją w stroju Ewy.

– On nie mógł mnie ugryźć...

Sophie pokręciła głową. Nie mogła przyjąć do wiadomości niektórych aspektów. Wydawały się jej wręcz surrealistyczne.

Powoli wstała z łóżka i podeszła do lustra stojącego zaledwie kilka kroków od niej. Gdy tylko ujrzała swoje odbicie, doznała szoku. Wyglądała, jakby nie spała, co najmniej z tydzień. Jej cera była szara i zmęczona, oczy podkrążona, włosy tworzyły jeden wielki nieład, a co najważniejsze jedynym ubraniem, jakie miała na sobie, była biała marynarka Nicolasa, którą zaledwie kilka godzin wcześniej miał na sobie.

Niepewnie dotknęła dwóch małych ranek na swoim karku. To była chwila, w której zdała sobie sprawę, że te wszystkie rzeczy nie były snem, to działo się naprawdę.

– Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach – zaśmiała się bez krzty wesołości.

Odwróciła się na pięcie i ciasno opatuliła marynarką. Popędziła prosto do łazienki. Pragnęła zmyć z siebie to uczucie wstydu i cały żal jaki ją naszedł.

Wiedziała, że zgodziła się wziąć udział w tym całym rytuale, przecież ani razu się ku temu nie sprzeciwiła. Mimo tego czuła w sobie złość na to wszystko. Nie wiedziała, czy kierowała ją do Nicolasa, siebie czy wszystkich, ale właśnie to ona zagościła w jej duszy.

Sophie zrzuciła ze swoich ramion marynarkę, która upadła na chłodne kafelki i zniknęła za szklanymi drzwiami kabiny prysznicowej. Potrzebowała prysznica i to zimnego. Miała nadzieję, że ją ocuci i odzyska zdrowy rozsądek.

♛♛♛


Ubrana w czarną asymetryczną sukienkę przed kolano pokrytą koronką i zamszowymi wstawkami, koronkowe rajstopy oraz czarne botki na słupku uznała, że ten strój, idealnie odzwierciedlał, to jak się czuła. Nie wiedziała z kąt, to się brało, ale te wszystkie do tej pory tłumione uczucia musiały wypłynąć jednocześnie. Nie rozumiała tej zmiany i nawet fakt, że założyła znienawidzone przez siebie buty na obcasie, nie ruszał jej. 

Zegar wybił godzinę dziesiątą. Sophie doskonale zdawała sobie sprawę, że powinna właśnie znajdować się w jadalni, ale nie czuła się głodna i wątpiła, że zdoła coś przełknąć.

Niechętnie opuściła swój pokój i ruszyła przez labirynt korytarzy. Ściany ozdabiały liczne malunki, podłogi pokrywało ciemne drewno, z sufitów zwisały na łańcuchach żyrandole, a okna ozdabiały ciężkie zasłony, ograniczając dostęp dziennego światła.

Krążyła tak bez celu, aż stanęła przed potężnymi mahoniowymi, dwuskrzydłowymi drzwiami. Niepewnie rozejrzała się na boki i ostrożnie otworzyła je. Była ciekawa tego, co za nimi się znajdowało.

Poślubiona mroku - Szkarłatny pocałunek  Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz