Rozdział 30

790 42 8
                                    


Nicolas ubrany w żelazną zbroję z ciężkim, srebrnym mieczem przyczepionym do jego boku wyglądał niczym rycerz z dawnych lat. Stał przy swoim małżeńskim łożu, obserwując spokojnie śpiącą Sophie. Ostatnia doba była dla niej niezwykle ciężka. Krwawienia ustały, ale jej wzrok pozostawał bez zmian, a ból nie zniknął. Gałki oczne wciąż były pokryte warstwą krwi, przez którą coraz mniej widziała. Nie mógł się doczekać, aż znów będzie mógł zobaczyć jej piękne zielone oczy. Tak bardzo je kochał. Za kilka godzin Nagy wraz z Tari miały otworzyć portal, przez który zabiorą Sophie do Pałacu Lodów. Nie był to jedyny sposób na dotarcie tam, ale za to najszybszy i najbezpieczniejszy. Żałował, że nie będzie go z nimi. Gotowy do walki opuszczał zamek, by poprowadzić swoich żołnierzy podczas tej wojny.

Złożył ostatni pocałunek na pozbawionych swego naturalnego koloru wargach Sophie i pogładził jej blady polik.

– Wrócę tak szybko, jak tylko będę mógł – szepnął przy jej uchu. – Do ciebie zawsze.

Opuścił po cichu sypialnie i z bólem serca ruszył na dziedziniec zamku. Tak bardzo nie chciał jej opuszczać, ale musiał. To właśnie był moment w którym, żałował tego kim był. Gdyby nie ta przeklęta pozycja ich życie wyglądałoby zupełnie inaczej.

Batalion w pełni uzbrojonych żołnierzy czekał na jego rozkazy. Byli ubrani na czarno z bronią palną jak i białą przymocowaną do ich strojów. Czekali w pancernych pojazdach i na osiodłanych koniach w ręcznie robione siodła. Były misterną robotą królewskich rzemieślników. Czarny rumak Nicolasa już na niego czekał pod bacznym nadzorem Thomasa oraz Antonio. Obaj mężczyźni czekali na ostatnie pożegnanie z królem. Nastał właśnie mroczny czas, który miał zmienić, oblicze tego świata.

Nim wojsko zniknęło za murami pałacu, Sophie się obudziła. Powoli dotknęła swoich mrowiących warg, które delikatnie przygryzła. Nie musiała widzieć godziny, by wiedzieć, że Nicolasa już nie było w domu. Pragnęła po raz ostatni usłyszeć jego głos, ale wystarczyła jej sama świadomość, że pożegnał ją, nim wyruszył na pole bitwy.

Czuła się słaba i bolało ją niemal wszystko, ale było to znośne. Kilka godzin zaklęć wykonywanych przez czarownice zdecydowanie pomogła, ale na jak długo? Musiały się spieszyć. Sophie była świadoma całej sytuacji i nie do końca wiedziała, co ma o niej myśleć. Cieszyć się czy płakać? W zasadzie, co to by dało?

Jakiś czas później przybyła po nią Nagy w towarzystwie jednego z królewskich żołnierzy przydzielonych do jej ochrony oraz Thomasa. Straż królewska została wzmocniona, a królewscy Gwardziści stali co kilka metrów. Zamek mimo panującej wojny był pełen życia, jak nigdy do tond.

Przy dużej pomocy mężczyzny udali się do najgłębszych podziemi zamku. Był to niemal zakazany obszar dla osób z zewnątrz. W wydrążonym w ziemi tunelu widniał kamienny łuk z kwarcem i wyrytymi runami pierwszych zimnokrwistych. Potężny czar, którym zostały naznaczone, był zdolny do niespotykanych na co dzień rzeczy. Na ogół czarownice nie potrafiły przenieść się z miejsca na miejsce, ale to zmieniało wszystko.

Tari starymi zaklęciami pobudzała runy, które zaczęły rozświetlać ciemność wszelakimi barwami, które w nich się rozpalały. Gdy ostatni znak się przebudził, przestrzeń pod łukiem wypełniła się jasnym światłem. Musieli przez nie przejść. Gwardzista przekazał Sophie w ręce Thomasa i pozostał na straży, obserwując z Amazonką, jak wraz z Nagy, rozpływają się w powietrzu. Kilka sekund później blask całkowicie znikł. 


***


Sytuacja na granicy nie była najprzyjemniejsza. Zawzięta walka trwała od dłuższego czasu i zapowiadało się, że będzie się jedynie cały czas zaostrzać. Wilcze ryki i dźwięki wystrzałów z broni nie słabły. Caden obserwował bitwę ze wzniesienia. Jego szczęka była zaciśnięta, a wzrok czujny. Nie mógł się poddać i nie chciał! Zaślepiony słowami Dekieny obrał sobie zwycięstwo za cel. Innej opcji nie widział.

Poślubiona mroku - Szkarłatny pocałunek  Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz