Rozdział 20

1K 43 1
                                    


Drzwi prowadzące do gabinetu Iana zamknęły się z hukiem. Pan domu podniósł wzrok znad licznych dokumentów porozrzucanych na biurku i natrafił na przepełnioną złością twarz Nicolasa. Chciał się już odezwać, ale z jego ust nie wybrzmiały żadne słowa. Wampir w nadprzyrodzonym tempie znalazła się przy mężczyźnie, umieścił swoją zimną dłoń na jego szyi i z impetem podniósł go i przywarł do pomalowanej na brązowo ściany.

– Jak mniemam, znasz swoje przewinienia? – Nicolas mówił głosem przepełnionym goryczą, coraz bardziej zaciskając swoją dłoń, pozbawiając tlenu mężczyznę. – Sądziłem, że wyjaśniliśmy sobie, jak powinieneś się zachowywać.

Ian patrzył z przerażeniem na napięte mięśnie twarzy króla i z ledwością nabierał, powietrza przez usta. Można było usłyszeć wydobywający się z nich cichutki świst.

– Panie... Ja nic nie... – Próbował się bronić, ale przychodziło mu to z wielkim trudem.

–Jednak wydaje mi się, że coś zrobiłeś. – Nicolas zacisnął swoje długie palce jeszcze bardziej, a oczy Iana z każdą chwilą się powiększały. To były zaledwie ułamki sekund, gdy został rzucony przez wampira na środek pokoju. Z hukiem wylądował na perskim dywanie. – Nie zabiję cię – kontynuował Nicolas, stawiając leniwe kroki w kierunku Iana, który ciężko oddychał, obserwując ruchy wampira. – Jedynie ze względu na Sophie, ale wystarczy jedno jej słowo a własnoręcznie wyrwę ci serce i poślę wilkom na pożarcie. – Ukucnął przy mężczyźnie. Jego oczy pokrywał kolor głębszy od czerni. Były tak ciemne, że samo ich spojrzenie niosło za sobą lęk. – Mam nadzieję, że tym razem zrozumiałeś.

Przepełniała go złość, targały nim emocje, ale wiedział, że nie mógł się posunąć za daleko. Jeszcze nie. Przez myśli przechodziło mu tak wiele krwawych rozwiązań tej sytuacji. Miał ochotę temu człowiekowi połamać kości, sprawdzić go w tak wielu średniowiecznych metodach przesłuchań i na końcu cieszyć oczy ulatającym z niego życiem. Szkopuł tkwił w Sophie. Nie mógłby jej tak zranić.

Nicolas wstał i otrzepał ręce z niewidocznego brudu. Posłał w kierunku swojego teścia pogardliwe spojrzenie.

– Nie wiem, jak moja żona może żywić do ciebie jakiekolwiek uczucia.

Ian z podniósł się z podłogi i poprawił swoją koszulę, jakby nigdy nic się nie stało. Starał się zachować fason i pokerową twarz.

– Jest słaba, jak jej matka. – Głos McCartneya nie wyrażał w sobie ani odrobiny uczuć. – Powinieneś już się o tym przekonać.

Na ustach Nicolasa zagościł drwiący uśmiech.

– Nie ona jest słaba tylko ty. Gdyby była taka, to już dawno zginęłaby w murach mojego zamku. – Nicolas złapał za klamkę i już miał wychodzić, gdy po raz ostatni spojrzała na Iana. – Radzę ci zacząć używać mózgu, od czegoś go masz. Następnym razem nie zlituję się nad tobą. Trzymaj te brudne łapy przy sobie, albo ci je utrącę.

– Ty również jesteś słaby – głos Iana był pewny i nie załamał się ani na sekundę. – Posiadasz w swoich rękach moc, która mogłaby zapewnić ci władzę absolutną, a starasz się zakopać ją tak głęboko, jak tylko się da. Jesteś tchórzliwym słabeuszem.

Dłoń Nicolasa niemalże miażdżyła klamkę. Jedynie ostatkami sił powstrzymywał się przed zrobieniem czegoś, co starał się odsuwać od siebie tak daleko, jak tylko mógł. Wiedział doskonale, że Ian, będzie próbował go prowokować. Nie znał go od dziś, a ich wspólna przeszłość spokojnie kreowała teraźniejszość.

– To nie tchórzostwo czy słabość tylko rozwaga i wiedza. Puszczenie wściekłego psa ze smyczy nie przynosi niczego dobrego.

Nicolas wyszedł z gabinetu McCartneya pełen wzburzonych emocji. Rozpierały go z każdej strony. Miał wrażenie, jakby bestia miała zaraz wyjść z ciemności i ujrzeć światło dzienne. Wystarczył delikatny głos Sophie, by to wszystko minęło, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki.

Poślubiona mroku - Szkarłatny pocałunek  Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz