Nie spodziewałaś się mnie tutaj?

477 32 0
                                    

  

Od rozmowy ze Zgredkiem minęły dwa tygodnie. Veronica zaczęła już tracić nadzieję, że skrzat odnajdzie jej przyjaciół. Każdego dnia rozmyślała gdzie ci mogą się teraz podziewać.

Wenter od kłótni ze Snapem nie pojawiała się na zajęciach. Nie chciała widzieć ani jego, ani innych uczniów. Wolała siedzieć sama. Jedyne osoby z jakimi miała kontakt to Ginny i Luna. Vee cieszyła się, bo Gryfonka powoli przełamywała się i próbowała nie ukrywać publicznie swoich uczuć do Lovegood.

Któregoś dnia Ślizgonka po zjedzonym śniadaniu udała się na spacer po korytarzach szkoły. Lubiła patrzeć na rozmawiające i śpiewające obrazy. Zawsze też zatrzymywała się przy portrecie Cedrika. Wciąż obwiniała się za jego śmierć.

- Przepraszam - wyszeptała.
- Wybacz mi, powinnam cię jakoś powstrzymać przed braniem udziału w tych idiotycznych zawodach - nie potrafiła zapomnieć o tej strasznej tragedii.

Po tym postanowiła udać się do lochów. Kiedy otworzyła drzwi szybko zauważyła, iż jest tam ktoś jeszcze. Gdy tylko ujrzała kto, zamierzała zaraz stamtąd wyjść jednak jak się okazało nie było to takie proste.

- Zaczekaj - Draco wstał z kanapy pędem, podchodząc do brunetki.

- Nie mam czasu - chciała opuścić pokój, lecz Malfoy złapał ją za nadgarstek.

- Daj mi chwilę, proszę - nie potrafił odpuścić.

- Zrozum, że nie. Rozmawialiśmy o tym i powiedziałam ci, iż to już koniec - próbowała nie okazywać żadnych emocji. Nie mogła pozwolić, by uczucie wzięło nad nią górę.

- Nie, to nie koniec - położył dłoń na jej policzku.

- Zostaw mnie - od razu się odsunęła.
- Mówiłam, że mam po prostu dość. Teraz zależy mi tylko na jednej rzeczy.

- Jakiej? - patrzył jej w oczy.

- Aby zniszczyć Sam-Wiesz-Kogo, a żeby to zrobić muszę odnaleźć Harrego.

- Nie mieszaj się w to - bał się o jej bezpieczeństwo.

- Za późno - wzruszyła ramionami.
- Nie mam teraz czasu, mam dużo spraw do załatwienia - pośpiesznie wyszła z lochów.

- Stój! - krzyknął, jednak ta nie zareagowała.

Gdy wchodziła po schodach w kierunku swojego pokoju nagle poczuła jak ktoś mocno łapie ją za kark i zasłania ręką oczy. Kiedy weszli do łazienki ta osoba mocno popchnęła ją do ściany. Gdy Vee się odwróciła i zobaczyła kto ją tu zaciągnął poczuła jak skręca jej się żołądek.

- Clark... - wyszeptała przerażona.

- Nie spodziewałaś się mnie tutaj? - dociskał jej ramiona do ściany powodujący tym okropny ból.

- Co ty tu robisz? Przecież już skończyłeś tu naukę? - głos drżał jej jak szalony.

- Myślałaś, że ci odpuszczę? Przez ciebie straciłem Betty - patrzył z pogardą na Ślizgonkę.

- Uwolniłam ją od ciebie. Byłeś dla niej okropny - nie zamierzała zachowywać się uprzejmie w stosunku do niego.

- Zamknij się - uderzył ją w twarz.
- Czas wyrównać rachunki - wyjął spod jej szaty różdżkę, po czym rzucił ją w kąt pomieszczenia.

- Co chcesz zrobić? Zabić mnie? - wpatrywała się w podłogę.

- Ohh coś ty - złapał ją za podbródek, przekręcając jej głowę tak, że była zmuszona na niego patrzeć.
- Tylko wyrównamy rachunki - mówił szyderczo się uśmiechając.

Ślizgoni potrafią kochać [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz