Ja cię proszę, znajdź ich

458 32 0
                                    

            

Tego dnia Ślizgonka obudziła się dość wcześnie. Cały czas rozmyślała o wyznaniu Ginny. Absolutnie nie miała nic do jej orientacji, ale współczuła jej ciągłego życia w strachu. Weasley bała się, że ktoś odkryje jej sekret. Jednak powinna wyznać prawdę rodzinie. To wspaniali ludzie, którzy na pewno zrozumieją jej decyzję.

Wenter, wstając z łóżka zobaczyła, iż pod drzwiami jej pokoju leży niewielka kartka papieru. Podniosła ją i przeczytała:

Kiedy to czytasz jestem już w szkole. Spotkajmy się o 10:00 w sali Slughorna. Mam dla ciebie niespodziankę.

Draco

Vee od razu się rozchmurzyła, mimo że nie było blondyna zaledwie dzień to ona bardzo za nim tęskniła. Szybko poszła do łazienki się wyszykować. Nieważne gdzie wychodziła i co ubierała zawsze zakładała naszyjnik, który dostała od Malfoya na święta, zresztą tak samo jak on. Jedyne co jej brakowało w codziennym ubiorze to bransoletka, którą kilka miesięcy temu zabrała jej siostra. Mimo wielu próśb nie odzyskała jej.

Brunetka dziś wyjątkowo czuła się bardzo dobrze. Przeczuwała, że to będzie naprawdę udany dzień. Właśnie zmierzała w stronę pracowni Horacego. Jednak gdy otworzyła drzwi i ujrzała kto znajduję się w środku uśmiech z twarzy natychmiast jej zniknął. Widziała Draco całującego się z Camilą. Przez chwilę wpatrywała się w nich z oszołomienien, lecz później w przypływie złości rzuciła znajdującą się obok niej fiolką w ścianę.

- Vee... - wysztepał Ślizgon natychmiast, odpychając od siebie blondynkę.

- Oo siostra, przyszłaś w idealnym momencie - powiedziała Wenter, kładąc dłoń na klatce piersiowej Ślizgona.

- Odsuń się ode mnie - warknął w stronę dziewczyny.

- To ty napisałaś ten liścik? - spojrzała w stronę Camilii.

- Nie wiem o czym mówisz - odpowiedziała z odrobiną sarkazmu w głosie.

- Jaki liścik? - wtrącił się Malfoy. Chłopak wydawał się być wyraźnie zakłopotany całą sytuacją.

- Pieprzcie sie - Vee wybiegła z pomieszczenia. Szybko udała się do łazienki dla dziewcząt na pierwszym piętrze. Czuła jakby ktoś wbijał jej szpilki w serce. Nie rozumiała czemu Draco ciągle jej to robił, ranił ją.

- Veronica - Malfoy wbiegł do środka.

- Wynoś się stąd - mówiła drżącym głosem.

- Daj mi wyjaśnić, to ona mnie pocałowała. Zaskoczyła mnie, ale ja tego nie chciałem - patrzył w jej zaszklone oczy.

- Wiesz co teraz już wszystko rozumiem - westchnęła.
- Nieważne co będę robić, jak bardzo będę się starać, albo jak będzie nam razem dobrze to i tak wszystko się spieprzy. Prędzej czy później to wszystko szlak trafi.

- Nie mów tak, ja cię kocham - podszedł bliżej nastolatki.

- I co z tego? Gdy tylko robi się lepiej zaraz coś się wydarzy. Wtedy znowu wracamy do punktu wyjścia - tym razem patrzyła na niego inaczej. Zawsze w takich momentach kipiała złością, jednak teraz była po prostu rozbita.

- To wszystko przez Czarnego Pana. Gdybym nie był śmierciożercą żyłoby nam się wspaniale - chciał złapać ją za rękę, lecz ta od razu się wyrwała.

- Może i masz racje - wzruszyła ramionami.
- Ale jednak jesteś śmierciożercą i nie zmienisz tego. A teraz proszę cię tylko o jedno, zostaw mnie w spokoju.

- Ale...

- Na zawsze - dodała, czując narastającą gule w gardle. Te słowa sprawiały jej wielką trudność, lecz w głębi duszy wiedziała, że to dobra decyzja.

- Nie zostawie cię - próbował jakoś załagodzić sytuację. Nie wyobrażał sobie życia bez niej.

- Lepiej idź do Camilii, pewnie na ciebie czeka - zmierzyła go wzrokiem.

- Ja nie chciałem tego pocałunku - widział, że mimo swoich zapewnień Wenter mu nie wierzy.

- Daruj sobie - podeszła do drzwi.
- Nie zbliżaj się do mnie więcej - opuściła pomieszczenie.

Veronica Pov

Tym razem Draco przegiął. Mam dosyć jego zachowania. Ciągle mu przebaczam, ale muszę w końcu zrozumieć, że to po prostu nie ma sensu. Chce w końcu poczuć się dobrze, bezpiecznie, a żeby to się stało Voldemort musi zginąć. Muszę jakoś w tym pomóc Harremu.

Draco Pov

To Camila mnie pocałowała. Ja tego nie chciałem. Vee jest wkurzona i wcale jej się nie dziwię. Widzę jak bardzo ją ranie. Ona nie zasługuje na takie traktowanie. 

Tego samego dnia po skończonych lekcjach Snape w WS wygłaszał jak co tydzień swoje przemówienie dotyczące wybrańca, na którym musieli być wszyscy uczniowie i nauczyciele.

- Jeżeli ktoś z was wie, gdzie podziewa się teraz pan Potter ma mi to natychmiast powiedzieć. Gdy tylko dowiem się, że macie z nim jakikolwiek kontakt to uprzedzam, iż kara was nie ominie - mówił z powagą.
- Zrozumcie w końcu w jakim jesteście niebezpieczeństwie przez tego chłopaka. Chodzicie w ciągłym strachu i niepokoju - Vee, nie mogła już słuchać jego kłamstw. Wiedziała, że ten nastawia uczniów przeciwko Harremu by zyskać tym w oczach Czarnego Pana.
- Potter was tylko naraża. Nie warto się z nim za... - nagle przerwał mu damski głos.

- Dość! - krzyknęła brunetka, wstając z miejsca.

- Wenter masz czelność przeszkadzać mi w ważnej przemowie? - popatrzył na nią morderczym wzrokiem.

- Jak możesz opowiadać takie brednie? Harry stara się ocalić nas wszystkich. Naraża własne życie byśmy my byli bezpieczni - zszokowani uczniowie wpatrywali się w Ślizgonke. Jak dotąd nikt nie miał odwagi sprzeciwić się Severusowi.

- Opuść Wielką Salę - wysztepał, starając się zachować spokój.

- Nie wierzę, że masz czelność zajmować jego miejsce. Dumbledore traktował cię jak brata, a ty go zabiłeś! - Draco był przerażony tym co mówiła dziewczyna. Bał się reakcji dyrektora.

- Masz stąd natychmiast wyjść - powoli się do niej zbliżał.

- Posłuchaj mnie, Voldemort zaczął już niszyć moje życie, ale puki coś jeszcze z niego zostało ja nie odpuszczę i będę walczyć. Nawet jeżeli poniosę za to ogromną cenę.

- Nie wymawia się tego imienia! - zaczęły puszczać mu nerwy.

- Spieprzaj - powiedziała, opuszczając WS. Wiedziała, że mówiąc takie rzeczy do dyrektora może liczyć się z poważnymi konsekwencjami, jednak wtedy to nie miało żadnego znaczenia. Sflustrowana Ślizgonka udała się nad błonia.

Gdy Vee leżała na trawie nagle usłyszała znany jej głos. Podnosząc się z ziemi ujrzała stojącego naprzeciwko niej skrzata.

- Zgredek - podeszła bliżej.

- Veronica - cieszył się na jej widok.

- Co ty tu robisz?

- Zgredek chciał zobaczyć jak się masz - widział przygnębienie w oczach nastolatki.

- Dobrze, ale mam do ciebie ogromną prośbę - mówiła z powagą.

- Jaką?

- Znajdź Harrego, Hermionę i Rona - chciała za wszelką cenę odnaleźć przyjaciół.

- Ale...przecież są na niebezpiecznej wyprawie. Nie powinnaś do nich dołączać - znał powagę sytuacji.

- Ja cię proszę, znajdź ich - uklękła obok skrzata.

- No...sam nie wiem - bał się o dziewczynę.

- Proszę - bardzo jej na tym zależało.

- Dobrze - uległ.
- Pójdę po Stworka, razem na pewno szybciej się z tym uporamy.

- Dziękuję, dziękuję - przytuliła go.

Ślizgoni potrafią kochać [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz