Po opuszczeniu cmentarza nastolatkowie postanowili udać się na mały spacer. Nawet nie wiedzieli gdzie mają iść. Nie mogli wrócić do domu Vee, bo obawiali się wizyty śmierciożerów, a jak na razie szukanie kolejnych Horkruksów nie szło im najlepiej. Nie mieli pojęcia gdzie mogą się znajdować.- Co teraz robimy? - zapytała Pottera w nadzieji, że ten ma jakiś plan.
- Sam nie wiem - wzruszył ramionami.
- Zastanawiam się czy jest jakieś miejsce, w którym moglibyśmy być bezpieczni.- Jedyne co przychodzi mi do głowy do Siedziba Zakonu Feniksa - kątem oka spojrzała na Gryfona.
- Chyba nie mamy innej opcji - poprawił okulary.
Chwilę później aportowali się na Grimmauld Place 12. Pędem weszli do środka i zamknęli na sobą drzwi. Po szybkim rozpatrzeniu doszli do wniosku, że są tutaj sami. Mieli zamiar pomieszkiwać tam do momentu, aż w końcu dojdą do tego gdzie podziewają się kolejne Horkruksy.
Z dnia na dzień Harry martwił się coraz bardziej tym, iż w żaden sposób nie idą do przodu. Vee próbowała jakoś rozweselić wybrańca, jednak chłopak myślał tylko o tym co trzeba zrobić by zakończyć chaos. Ciągle ucieczki i życie w strachu było okropnie męczące.
Oczywiście Veronica również chciała jak najszybciej przywrócić ład i porządek, ale widziała, że Potter powoli się wykańcza, próbując załatwić to na własną rękę.
Pewnej nocy Wenter nie mogła spać, więc postanowiła pójść do kuchni, by nalać sobie szklankę wody. Gdy zaczęła pić usłyszała kroki dochodzące z piętra niżej. Niepewnie powolnym krokiem zaczęła schodzić po schodach. Co chwilę, rozglądając się wokół. Jednak gdy zeszła na dół ujrzała Pottera zakładającego buty. Widać było, że ten próbował zrobić to jak najciszej jak tylko potrafił.
- Harry?
- Veronica! - natychmiast wzdrygnął.
- Co ty tutaj robisz?- To chyba ja powinnam zadać ci to pytanie. Wybierasz się gdzieś? - nie trudno było zauważyć, że ten ma zamiar opuścić Siedzibę.
- Posłuchaj ja muszę coś z tym zrobić - rzekł, patrząc na lekko zirytowaną Ślizgonke.
- Ale zrozum, że nawet nie wiesz gdzie iść. Tak to wystawiasz się na jeszcze większe niebezpieczeństwo. Sama najchętniej bym ruszyła na poszukiwania, ale wiem, iż to nie ma sensu. Musimy poczekać, nie mamy innego wyboru, a teraz zdejmij buty i oddaj mi plecak - wystawiła rękę.
Harry przez chwilę się wahał, jednak postanowił posłuchać przyjaciółki. Podał jej plecak i zdjął kurtkę oraz obuwie.
- A teraz idź spać, bo jest już późno - zaczęła wchodzić na górę, a on za nią.
Oboje wrócili do swoich pokoi.Spędzanie kilku tygodni w Siedzibie Zakonu nie byłoby wcale takie złe, gdyby nie okoliczności w jakich się znajdowali.
Któregoś dnia gdy nastolatkowie siedzieli w salonie i grali w karty w pomieszczeniu nagle pojawił się ktoś jeszcze.
- Veronica, Harry, cieszę się, że was widzę całych i zdrowych - skrzat podszedł do nich bliżej.
- Zgredek! - powiedzieli równocześnie.
- Znalazłeś Hermionię i Rona? - zapytała zaciekawiona.
- Tak, są u Andromedy wraz z Remusem i Nimfadorą, która kilka dni temu urodziła synka.
- Zaprowadź nas do nich - postanowił stanowczo Harry, podchodząc do komody, na której leżały ich różdżki i torba Veronicii.
- Oczywiście - kiwnął posłusznie głową.
Chwilę później znaleźli się pod domem Andromedy. Podeszli bliżej, a Vee postanowiła zapukać do drzwi, które zaraz otworzył im Lupin.
- Veronica! Harry! - krzyknął, zdziwiony i równie szczęśliwy.
- Jak się cieszę, że was widzę.- My ciebie również - uśmiechnął się Potter.
- Wejdźcie - wpuścił ich do środka. Mężczyzna zaprowadził ich do salonu, w którym znajdowała się Andromeda, Hermiona, Ron i leżąca na kanapie, trzymając na rękach synka Nimfadora.
- Jesteście! - Granger i Weasley natychmiast podbiegli przytulić dwójkę przyjaciół. Nie mogli uwierzyć w to, że nareszcie są w komplecie.
- Tak się o was martwiliśmy - rzekła Vee.
- My o was również, ale musicie nam wytłumaczyć jak to się stało, że dołączyłaś do Harrego - Herm i Ron wiedzieli, iż nastolatkowie podróżują razem dzięki Zgredkowi, jednak nie znali powodu.
- Veronica, Harry, możecie tu podejść - powiedziała promiennie Nimfadora.
- Oczywiście - uklęknęli obok kanapy.
- Chce wam przedstawić naszego synka, Teda Lupina - wpatrywała się z miłością w swoje dziecko.
- Piękne imię - Harry od razu zobaczył, że Teddy ma oczy podobne matki.
- Wraz z Remusem chcemy wam zadać pewne pytanie.
- Jakie? - zapytała Vee, nie mogąc oderwać wzroku od jej syna.
- Czy może chcielibyście zostać rodzicami chrzestnymi Teda - powiedział Lupin, kładąc rękę na barku żony.
Nastolatkowie od razu spojrzeli się na siebie. Z ich wyrazów twarzy można było odczytać, że zaskoczyła ich ta propozycja, ale mimo to bardzo im się podobała.
- Z przyjemnością - odpowiedział Harry, widząc jak Veronica gładzi chłopca po główce.
- Bardzo się cieszymy, że się zgodziliście - Remus usiadł na oparciu kanapy.
Przez następną godzinę Wenter wraz z Harrym opowiedzieli jak wyglądała ich cała wędrówka, zresztą tak samo jak Hermiona i Weasley, bo oni również mieli ciekawą historię. Jednak najbardziej wstrząsającą opowieścią była wizyta Vee i Pottera w Malfoy Manor oraz wiadomość o śmierci Thomasa. Brunetka pokazała też wycięty napis na swoim przedramieniu.
Pod wieczór Andromeda zaprowadziła dwójkę przyjaciół do ich pokoju. Mimo wygodnych łóżek i ciepłej pościeli emocje jakie buzowały w nastolatkach nie pozwalały im spać.
Vee postanowiła udać się na nocny spacer. Potrzebowała napływu świeżego powietrza. Gdy miała już wychodzić z pokoju usłyszała jak Harry wstaje z łóżka.
- Gdzie idziesz? - założył okulary na nos.
- Przewietrzyć się - podeszła bliżej wybrańca.
- Też nie możesz spać? - domyślał się.
- Nie mogę - założyła kosmyk włosów za ucho.
- Nadmiar wydarzeń nie pozwala mi zasnąć.- Mam tak samo, a mogę iść z tobą? - wyraźnie potrzebowała czyjegoś towarzystwa.
- Jasne - z chęcią zgodziła się na prośbę przyjaciela.
Harry założył bluzę oraz buty i razem wyszli na zewnątrz, mimo że na dworzu panował zmrok nastolatkom zupełnie to nie przeszkadzało. Przez pierwsze kilka minut szli w ciszy, jednak w końcu wybraniec coś z siebie wydusił.
- Dalej go kochasz? - wyszeptał niepewnie.
- Słucham? - jej ciało momentalnie zesztywniało.
- Kochasz Draco? - drążył temat w celu uzyskania satysfakcjonującej go odpowiedzi.
Vee nie umiała wydusić z siebie ani jednego słowa. Wolałaby zaprzeczyć i powiedzieć, że nic już do niego nie czuje, jednak nie umiała samej siebie oszukiwać.
- Kocham go, bardzo - popatrzyła na zaintygowanego przyjeciela.
- Współczuję ci, że po tym wszystkim nie umiesz wyrzucić z siebie tego uczucia - położył dłoń na jej barku.
- Chciałabym, ale niestety nie potrafię - mocno przytuliła Pottera.
- Pamiętaj, że zawsze masz mnie, Herm i Rona. Możesz na nas liczyć - odwzajemnił uścisk.
- Wiem, dziękuję - otarła palcami powieki. Cieszyła się, że ma takich wspaniałych przyjaciół.
CZYTASZ
Ślizgoni potrafią kochać [ZAKOŃCZONE]
Short StoryVeronica Wenter jest nową uczennicą Hogwartu. Na pierwszy rzut oka wydaje się zwyczajną nastolatką, jednak po jakimś czasie można dostrzec w niej nutkę mroku i tajemnicy. Jak myślicie czy jej przybycie dużo namiesza w historii, którą każdy z nas już...