20 listopada 2014
3 dni przed katastrofąOstatnie dwa dni były spokojne. Nic się nie działo, żadnych podejrzanych zdarzeń, zero. Jakby psychol nagle odpuścił. Bałam się tej ciszy, miałam wrażenie, że to cisza przed burzą. Wszyscy trzymaliśmy się ustalonych wcześniej zasad, które następnego dnia po naszym spotkaniu przekazałam Fletcherowi. Do tej pory zastanawiałam się, jak wyciągnąć z niego prawdę dotyczącą nocy w klubie. Nie chciałam, żeby kłamał mi prosto w oczy, bo ja zawsze byłam z nim szczera. Czasami zatajałam prawdę, to fakt, ale tylko w ekstremalnych sytuacjach, takich jak przyjęcie niespodzianka czy wiadomość o tym, że jakiś wariat się na mnie uwziął. Mniejsza. Gdy Caine zapytał się mnie, czy nie chciałabym wyjść z nim do klubu, od razu się zgodziłam. Dawno nie spędzaliśmy czasu tylko we dwójkę, czego, szczerze mówiąc, mi brakowało. Nie winiłam go za to, wiedziałam, że pracuje, a ja nie chciałam być powodem, dla którego wyrzucą go z roboty.
Tak cieszyłam się, że spędzę czas ze swoim chłopakiem, że zapomniałam o jednej istotnej kwestii. Rodzice i Jace tamtego dnia wylatywali do Londynu, więc wieczorem musiałam być na lotnisku, a przecież nie mogłam zostawić Eda i Roberta samych w domu. O ile Ed nie zrobiłby nic głupiego, o tyle szesnastolatek pewnie zwołałby całą szkołę i urządził melanż życia. A ja musiałabym to wszystko sprzątać. Nie mogłam też nie pojechać na lotnisko, bo miałabym jesień średniowiecza. Byłam w kropce, nie mogłam się rozdwoić. W końcu stanęło na tym, że musiałam zrezygnować ze spotkania z Fleem. Cztery godziny przed tym, jak miałam się stawić pod klubem, zadzwoniłam do niego by wszystko odwołać. Odebrał po dłuższej chwili.
- Hej, co się stało? - jego głos rozbrzmiał po drugiej stronie słuchawki
- Boże, przepraszam, ale zapomniałam, że rodzice i Jace dzisiaj wylatują, więc muszę być na lotnisku i nie mogę się z tobą spotkać. - wyrzuciłam z siebie na jednym wdechu. Przez kilka sekund tkwiliśmy w ciszy, którą przerwało westchnienie chłopaka.
- No tak, jak zawsze nie masz dla mnie czasu. - Caine powiedział głosem pełnym wyrzutu i zawodu. Zatkało mnie.
- Że co proszę? To ja zawsze staję na głowie, żeby się z tobą spotkać, ale to TY zawsze wszystko odwołujesz, Fletcher! Po raz pierwszy odwołałam nasze spotkanie! - byłam oburzona. Wszystko, co mówiłam, było świętą prawdą. Zawsze gdy dzwoniłam żeby go gdzieś wyciągnąć, on zbywał mnie krótkim "Pracuję.", albo "Nie mogę.". Powoli zaczynałam mieć tego dość, a wtedy to wszystko ze mnie wypłynęło.
- To nie moja wina, że pracuję, Sam! Za każdym razem, kiedy chcę z tobą pobyć sam na sam, ty jesteś umówiona z chłopakami! Skoro masz do mnie tak duże pretensje, to może zacznij chodzić z którymś z nich, co?!
- No przepraszam wielkiego hrabiego, że mam innych znajomych oprócz niego! Nie wiem, jak ja śmiałam mieć przyjaciół i się z nimi widywać! - darłam się tak głośno, że mój głos słyszeli chyba po drugiej stronie miasta
- Wiesz co, mam dosyć twoich dziecinnych wymówek, Sam, może zadzwoń, jak dorośniesz! - Caine doskonale wiedział, że nie lubiłam, gdy mi przypominano, że jestem od niego młodsza
- Jak na razie to ty zachowujesz się jak rozwydrzony nastolatek w tym związku!
- Dość tego. Następnym razem nie zgadzaj się na wyjście przed sprawdzeniem w kalendarzu, co robisz. Pa. - chłopak pożegnał się ze mną chłodnym tonem i zakończył połączenie
- Pierdol się, Fletcher! - wciąż zła krzyknęłam w przestrzeń jednocześnie nerwowo ciągnąc za kosmyki włosów opadających mi na twarz. Miałam ochotę walić dłońmi w ściany albo coś rozwalić, ale nie mogłam zrobić żadnej z tych rzeczy, więc energicznym krokiem wyszłam z domu, zakładając buty w biegu i trzaskając drzwiami. Szłam chodnikiem wpatrując się we własne trampki, które miarowo obijały się o bruk. Kierowałam się w stronę kawiarni, w której pracował Fletcher, a miałam ku temu pewien powód. Niby wiem, że związki powinny być oparte na zaufaniu, ale miałam wrażenie, że Caine nie za każdym razem pracował. Dlatego też miałam zamiar sprawdzić, w jakich godzinach miał zmiany. Zdawałam sobie sprawę z tego, że postępowałam co najmniej nie w porządku w stosunku do chłopaka, ale kierowała mną ciekawość i niechęć do myśli, że Flee mógł mnie okłamywać przez cały czas.
CZYTASZ
Thunder // l.h.
FanfictionNie powinien był mnie całować, jeśli bał się piorunów, bo moje życie wtedy było burzą. Do tej pory jest. Wygląda na to, że tamtej nocy popełnił błąd.