Rozdział 2

1K 103 20
                                    

*Pół godziny później*
       
Z zamyślenia wyrwało mnie szarpnięcie samochodem i głośne przekleństwo Irwina. Natychmiast wychyliłam się tak, żeby widzieć drogę przed nami. Zrobiłam to w samą porę by ujrzeć odjeżdżające już auto, które prawdopodobnie zajechało nam drogę.

- Ash, co się stało?

- Nic, jakiś ch... -w połowie słowa chłopak przypomniał sobie, że z tyłu siedzi pięcioletnie dziecko, które z niezwykłą łatwością zapamiętywało nowe słowa - chłopak zajechał nam drogę. Ledwo wyhamowałem.

- Nieostrożni kierowcy działają ci na nerwy, co? - Ashton skinął głową

- Nie wiem, kto wydaje takim prawo jazdy. - westchnęłam na znak zgody z jego opinią po czym wyjrzałam za okno

- Daleko jeszcze?

- Nie, jakieś trzy minuty i jesteśmy.

- Dzięki Bogu. Jeszcze pięć minut i bym nie wysiedział. - Hood postanowił włączyć się do rozmowy

- A co, tak bardzo przeszkadza ci nasze towarzystwo? – powiedziałam zaczepnym tonem

- Właśnie, Hood, jak coś ci nie pasuje, to masz dwie zdrowe nogi, na których możesz spokojnie dojść na piechotę. – Michael dołączył się do naszej mini wojny, oczywiście nie odrywając wzroku od ekranu swojego telefonu

- O ile trafi na miejsce. – po komentarzu Luke’a wszyscy zaczęliśmy się śmiać, Cal natomiast zrobił obrażoną minę, co mogłam dostrzec we wstecznym lusterku. Cała nasza paczka doskonale wiedziała, że Calum ma problemy z orientacją w terenie i nigdy nie przepuszczaliśmy okazji, by mu dogryźć.

- Odpierdolcie się wszyscy. – reakcja naszej ofiary wywołała jeszcze większą salwę śmiechu, a sam poszkodowany zsunął się po oparciu fotela i zaczął udawać, że jest niewidzialny

- Też cię kochamy, Cal! – ledwo udało mi się cokolwiek wykrztusić przez niekończący się napad wesołości. Niestety moja radość szybko wyparowała przez mojego brata, który jak już wcześniej wspomniałam miał niezwykłą pamięć do nowo zasłyszanych słów.

- Tak, odpierdolcie się! - zamarłam z przerażenia. Chłopcy natomiast postanowili obrócić zaistniałą sytuację by jeszcze trochę podokuczać Hoodowi. Z miłości oczywiście. Niestety nie pojmowali jednej rzeczy: jeśli moja mama dowie się o tym, że nauczyłam Eda takiego słowa, będę miała jesień średniowiecza. I nie będzie jej obchodziło, że idiota, zwany też Calumem, nie posiada czegoś takiego jak hamulec werbalny. Stąd moja przesadzona reakcja.

- Edward! Nie wolno ci tak mówić, rozumiesz?! - mały spojrzał się na mnie ze strachem w oczach. Wiedział, że skoro użyłam jego pełnego imienia ma poważne kłopoty. Jednak szybko się zreflektował i zrobił minę przejechanego szczeniaczka.

- Czemu? Calum tak powiedział. -westchnęłam głośno

- Tak, ale Calum to skończony dureń. - moja uwaga oczywiście spotkała się z jękiem protestu ze strony dzisiejszej ofiary. Po chwili namysłu musiałam sprostować jedną rzecz - Tego też nie powtarzaj.

- Ale czemu? - pięciolatek brnął w zaparte, jak to dzieci w jego wieku. Na szczęście Ash przybył mi z pomocą.

- Ponieważ takie słowa są brzydkie i jeśli będziesz ich używał, wszyscy będą cię uważali za niegrzecznego chłopca. - Irwin doskonale wiedział, że Ed ma obsesję na punkcie tego, jak postrzegają go inni ludzie. Chłopczyk zrobił wielkie oczy i spojrzał na dwudziestolatka z niepokojem.

- Naprawdę?

- Naprawdę. - Ashton przytaknął mojemu bratu, a Cal także postanowił przekonać młodego o tym, jakim jest złym przykładem

Thunder // l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz