*Luke's P.O.V.*
Zaniepokojony spojrzałem na zegar wiszący na ścianie naprzeciwko. Ja rozumiem, że niektóre dziewczyny mogłyby spędzić w łazience całe swoje życie, ale nie Sam. Gdy wyjeżdżaliśmy gdzieś razem to zawsze ona szła pierwsza do łazienki, bo zajmowało jej to najmniej czasu. Jednak tym razem nie wychodziła stamtąd podejrzanie długo. Ponownie spojrzałem na zegarek. Minęło już wystarczająco dużo czasu, bym zaczął się martwić. Postanowiłem sprawdzić, czy wszystko w porządku. Pewnie przesadzałem, ale wolałem się upewnić, że dziewczynie nic się nie stało. Ześlizgnąłem się ze stołka barowego i ruszyłem w stronę łazienki. Przepchanie się przez tłum mokrych od potu ludzi nie należało do przyjemnych czynności, ale czego się nie robi dla przyjaciół?
Kilka metrów od drzwi zacząłem biec. Powód mojego nagłego zrywu był prosty: dostrzegłem smugę dymu wydobywającą się spod drzwi pomieszczenia, w którym znajdowała się Sam. Coś takiego mogło łatwo ujść uwadze tańczących ludzi, ponieważ dwutlenek węgla mieszał się ze sztuczną mgłą a uwaga tłumu i tak była zwrócona gdzie indziej. Popychałem gości klubu, raz po raz dukając kolejne "Przepraszam", ale wtedy mało mnie interesowały krzyki pełne dezaprobaty. Gdy wreszcie dotarłem pod drzwi łazienki, zacząłem szarpać za klamkę rozpaczliwie próbując dostać się do środka. Będąc tak blisko doskonale czułem gryzący zapach spalenizny. Drzwi uparcie nie chciały ustąpić. Ktoś musiał je zamknąć na klucz. W tym momencie tylko jedno pytanie nasuwało się na myśl: po co?
Rozejrzałem się w poszukiwaniu któregoś z przyjaciół, ale nikogo nie dostrzegłem. Przerażony zdałem sobie sprawę z tego, że muszę sobie poradzić sam. Nie mogłem otworzyć drzwi, a moja najlepsza przyjaciółka była uwięziona pośrodku pożaru. Zacząłem panikować. Czułem się tak, jakbym w jednej chwili stracił zdolność logicznego myślenia. W głowie kołatała mi tylko jedna myśl: nie wiem, co robić. Poczułem, jak moje serce zaczęło przyspieszać pompując krew w szaleńczym tempie. Gardło miałem ściśnięte; nawet jakbym wiedział, co powiedzieć, to nie byłbym w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa.
Oprzytomniałem, kiedy po drugiej stronie drzwi usłyszałem dobrze znany mi krzyk. Potrząsnąłem głową, wziąłem kilka głębokich wdechów i opanowałem paniczne myśli. Odwróciłem się w stronę tłumu i bez zastanowienia skierowałem się do najbliżej osoby, która wydawała się jeszcze w miarę trzeźwa.
- Masz komórkę? - nie udało mi się całkowicie opanować głosu po uprzednim przerażeniu, jednak moja rozmówczyni chyba tego nie zauważyła. Dziewczyna spojrzała się na mnie zdziwiona po czym szybko skinęła głową. Wymusiłem uśmiech i ponownie się odezwałem.
- Zadzwoń na straż pożarną i pogotowie. Powiedz, że wybuchł pożar i podaj adres. Jak skończysz rozmawiać to znajdź ochronę i każ im wyprowadzić wszystkich z budynku. Jasne? - nieznajoma kiwnęła głową i zadziwiająco spokojnie zaczęła wykonywać moje polecenia. Starałem się zachować zimną krew. Wiedziałem, że siejąc panikę nie pomogę Novell. Wtedy wpadłem na pomysł. Ochroniarze powinni mieć klucze do łazienek. Moim pierwszym odruchem było zwrócenie się w stronę baru by zebrać chłopaków do pomocy, ale szybko odwróciłem się z powrotem w stronę łazienki. W takiej sytuacji pchanie się przez ten tłum tylko po to, by zaraz się wracać, było stratą czasu. Podjąłem jeszcze jedną próbę otworzenia drzwi, tym razem w odrobinę mniej tradycyjny sposób. Cofnąłem się na tyle, na ile pozwalało mi morze ludzi za mną i wbiegłem w drewnianą powłokę dzielącą mnie od przyjaciółki najszybciej jak mogłem. Uderzyłem w drzwi barkiem, co, nie ukrywam, bolało. Moje serce zaczęło bić szybciej, gdy drewno ugięło się pod ciężarem wydając przy tym głośne skrzypnięcie ustępującego materiału. Kątem oka zauważyłem, że klubowiczka, którą poprosiłem o pomoc właśnie wyruszyła na poszukiwanie ochroniarza. Miałem nadzieję, że nie zajmie jej to dużo czasu, ale przy takim tłumie nie mogłem na nią liczyć.
CZYTASZ
Thunder // l.h.
FanfictionNie powinien był mnie całować, jeśli bał się piorunów, bo moje życie wtedy było burzą. Do tej pory jest. Wygląda na to, że tamtej nocy popełnił błąd.