Rozdział 23

397 33 3
                                    

7 lutego 2015 / 8 lutego 2015

94 dni / 93 dni

Zanim opowiem wam to, co wydarzyło się w nocy z siódmego na ósmego, to wiedzcie, że miałam gorszy dzień. Bardzo gorszy. Musiałam się wyżyć, to wszystko. Nie, nie mówię o cięciu się, ale to, co zrobiłam, było przejawem masochizmu. Teraz słuchajcie.

Była sobota, późny wieczór. Miałam naprawdę dosyć. Od poprzedniego dnia babcia robiła mi wyrzuty za kiepską ocenę z matematyki, na dodatek Jace był nie w humorze i na wszystkich warczał, Luke się do mnie nie odzywał, bo znowu się pokłóciliśmy, a Calum, Michael i Ashton byli zajęci. Amelii nie było nawet w kraju, więc nie mogłam do niej pójść.

Miałam po dziurki w nosie bezczynnego leżenia na łóżku, więc zerwałam się z pościeli, zebrałam włosy i związałam je w kucyk, po czym zeszłam na dół biorąc po drodze papierosy, zapalniczkę, telefon, portfel i strzykawkę z insuliną, założyłam buty i kurtkę ignorując natarczywe pytania ze strony babci, gdzie idę o takiej późnej porze i wyszłam z domu. Jeśli zastanawiacie się, dlaczego wzięłam tradycyjne szlugi a nie elektryka, to nie miałam już innego wyjścia: babcia znalazła e-papierosa i mi go skonfiskowała.

Wracając, nie wiedziałam nawet, gdzie chciałam iść, po prostu szłam przed siebie patrząc na własne buty. Po około pięciu minutach zapaliłam papierosa i zaczęłam się nim zaciągać następnie puszczając kółka z dymu. Wiedziałam, że robię coś głupiego wychodząc z domu tak późno zważając na to, że ten psychopata jeszcze się nie odczepił, ale wtedy o tym nie myślałam. Potrzebowałam odpocząć od wszystkich z mojego otoczenia i odetchnąć świeżym powietrzem.

Szłam tak przez około dwadzieścia minut. Nie wiem, jak, ale finalnie znalazłam się przed wejściem do jednego z pubów. Odchyliłam głowę i spojrzałam na neon nad drzwiami, po czym rzuciłam szluga na ziemię, zgasiłam go butem i weszłam do środka. W budynku było zdecydowanie cieplej niż na zewnątrz, w końcu był luty. Wchodząc zdjęłam z siebie grubą kurtkę i powiesiłam ją na wieszaku. Rozejrzałam się po lokalu. W boksach siedziało kilku podejrzanych typów, a przy barze siedział facet w garniturze, który wyglądał, jakby nie był prany od wieków.

Nie zraziło mnie to. Zdecydowanym krokiem podeszłam do baru i poprosiłam barmana o drinka. Nie bałam się tego, że mnie wylegitymuje, ten bar był jednym z tych, w którym wszyscy mieli w nosie komu sprzedają alkohol. Wiedziałam o tym, ponieważ Amy mi kiedyś opowiadała.

Przesiedziałam tam dobre dwie godziny zachowując się jak rasowy mężczyzna, który topi problemy w alkoholu, ale naprawdę miałam to gdzieś. Byłam już nieźle wstawiona kiedy dosiadł się do mnie ten facet w garniturze, którego przyuważyłam wcześniej. Byłam zdziwiona, że przesiedział tyle czasu w tym pubie i jeszcze sobie nie poszedł.

- Miło cię widzieć po tak długim czasie, Sam. Co u taty? - mężczyzna zapytał patrząc prosto na mnie. Byłam tak zdziwiona, że ledwo wydukałam to, co chciałam powiedzieć.

- Skąd pan mnie zna? - na moje pytanie facet zaczął się śmiać jakbym powiedziała coś śmiesznego

- Przychodziłem do waszego domu odkąd twoja matka wyszła za Tony'ego. Nic dziwnego, że mnie nie pamiętasz, byłaś malutka. - stwierdził wypijając trochę piwa ze swojego kufla

- Po co pan mnie zaczepia? - stwierdziłam, że może jeśli zachowam się jak potulne dziecko, to sobie pójdzie

- Co u twojego ojca, Sam?

- Nie żyje, po co chcesz to wiedzieć? - wkurzył mnie tym pytaniem, dlatego odpuściłam sobie formy grzecznościowe i spojrzałam mu prosto w oczy wzrokiem, po którym chłopcy zazwyczaj uciekali gdzie pieprz rośnie

Thunder // l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz