Wstając ujrzała żółtą sukienkę powieszoną na oparciu krzesła, a na podłodze tego samego koloru balerinki. Dźwignęła się z łóżka i się rozciągnęła, przy czym towarzyszył jej niesamowity ból głowy spowodowany wczoraj wypitym alkoholem. Nie pomyślała wcześniej o takich konsekwencjach. Teraz rozumiała pijaków. Dobrze jest być pijanym, ale nie trzeźwieć. Pewnie dlatego pili codziennie.Poszła do łazienki po drodze zgarniając ciuchy, które jej przygotowano. Po wykonaniu wszystkich czynności wyszła ze swojego przedziału. Wyglądała normalnie nie licząc zmęczonego wyrazu twarzy oraz widoczne pod jej oczami ciemne wory. Co prawda to prawda: nie była wypoczęta.
Szybko wkroczyła do wspólnego wagonu, w środku zastając już Morgan oraz Thomasa. Kobieta spojrzała na nią z nad gazety, ale nic nie powiedziała, chyba nie przepuści jej nie usłuchania. Doprawdy, tragedia. Lieke nie przejmowała się nią, czuła do niej niezwykła niechęć od pierwszego spotkania.
Relford przyjrzał się nastolatce od góry do dołu.
– Ta sukienka jest zdecydowanie za mało przylegająca. – stwierdził spoglądając na jej krągłości.
Kobieta ubrana niemalże tak samo jak wczoraj tylko że dobrana kolorem do czarnowłosej, zganiła zielonowłosego za tę uwagę. Zdecydowanie nie lubiła gdy ktoś nie doceniał jej jakże ciężkiej pracy.
Piwnooka uśmiechnęła się rozbawiona, widząc jak jej mentor sączy wino z butelki, kompletnie ignorując naganę Hildorn.
– Nie za dużo tego? -– zapytała Walsh patrząc na resztki czerwonego płynu błyskawicznie opuszczające zawartość naczynia.
– Nikt ci nie mówił, moja droga, że na alkohol najlepszy jest alkohol? – udał zdziwienie biorąc kolejny duży łyk.
Nastolatka uniosła brwi, ale nie skomentowała tego. Zajęła miejsce w fotelu na przeciwko kobiety.
– Za trzy godziny będziemy na miejscu. – odrzekła uradowana Morgan. Zapewne jak najszybciej chciała znaleźć się w Kapitolu, żeby mogła zająć się czymkolwiek innym poza obserwowaniem nędznych poczynań Lieke oraz Loeandra.
– Wspaniale. – mruknęła od niechcenia trybutka. Wolała na dłużej zostać w pociągu ciesząc się tymi ostatnimi dniami życia. Niestety nie od niej w tej chwili zależał jej los.
Siedziała tak dobre kilka minut spoglądając na świat za oknem. Ciekawiło ją co się teraz dzieje w jedenastym dystrykcie. Nie martwiła się o to że zginie, ale o to że ludzie których tyle razy broniła zginą. Kto teraz będzie odbywał kary za innych, którzy po prostu nie znieśli by tego bólu, kto będzie przynosił więcej jedzenia aby nie umierali z głodu, kto będzie pracował za ludzi którzy już nie dają rady, kto będzie uczył dzieci najpotrzebniejszych sposobów przetrwania, kto będzie stawał murem za nimi wszystkimi?
No właśnie, nikt.
Od teraz ludzie będą ginąć za najmniejsze przewinienia, z głodu, bądź z wyczerpania. taki już los nic nieznaczących istnień w jej dystrykcie. Jedno potknięcie i już cię nie ma.
W oczach nastolatki zamigotały łzy, jednak wiedząc że to nie jest odpowiednia chwila, pozbyła się ich jak najszybciej. Od teraz lepiej, aby kryła swoje słabości przed innymi.
Obok niej niespodziewanie usiadł Broom.
– Nadal masz zamiar udawać że wszystko jest dobrze? – zapytał z wyrzutem.
– Widzę że wrócił stary, wkurzający Loe. – zakpiła dziewczyna nadal patrząc za okno. – wolałam, gdy byłeś wystraszonym chłopczykiem. – wyznała nieco ciszej.
CZYTASZ
W Oczekiwaniu Na Szczęście // Igrzyska Śmierci ✔
Teen FictionTym razem to ona usłyszała słowa "pomyślnych igrzysk" i już wiedziała, że los nigdy nie będzie jej sprzyjał. Druga część już została opublikowana na moim profilu.