-10-

553 25 1
                                    


- Jesteśmy zbyt blisko kąta. - oznajmiła Mary, po chwili bolesnej ciszy.

Nadal rozjuszona lekko Lieke to zaciskała, to rozluźniała pięści na przemian, chcąc stąd zniknąć zapominając o całym tym szaleństwie i znaleźć się w szczelnym uścisku Finnicka.

Jednak pomimo jej niewysłychanych niemych próśb, nic nie dało się zrobić.

- Ej! Słyszysz mnie? - zapytała łagodnie brunetka szturchając ją w ramię, czym wyrwała towarzyszke z rozmyśleń.

Jej szare niczym pochmurne niebo oczy, łagodnie błądziły po lekko zaczerwienionej z bezsilności twarzy przyjaciółki.

- Co? - wykrztusiła dziewczyna, starając przypomnieć sobie niedawno wypowiedziane słowa przyjaciółki. - A! Tak. Masz rację, powinnyśmy iść nieopodal bariery.

Mary Wilngerb uśmiechnęła się lekko, podając jej plecak z niewielką ilością prowiantu.

Nadal starały się nie myśleć o nieuniknionej śmierci, która prędzej czy później ich dogoni.

Obie wolały zginąć byleby ta druga przeżyła, ale nie mówiły tego na głos chcąc uniknąć tego tematu.

Zwinnie zeskoczyły z drzewa, starając się nie wydawać głośnych dźwięków.

Bez słowa, czujnie rozglądając się na boki szły przed siebie.

Dla nich oczywistym było iż arena jest w kształcie koła, więc zmierzały wprost do jednej z nich.

- Sądząc po mchu na drzewach, idziemy na północ. - oznajmiła nagle brunetka spoglądając na niektóre drzewa.

Jej towarzyszka nie odezwała się, tylko nadal kroczyła po wilgotnej ziemi tak cicho jak tylko się dało.

Nie chciała walczyć, a co gorsza kogoś zabić. I nie zbyt zdawała sobie sprawę z tego jak bardzo może być niebezpieczna pochłaniając się całkowicie w walce.

Nagle przechodząc obok dosyć grubego i wysokiego drzewa, na Mary nieoczekiwanie spadł kamień przez co upadła na ziemię nieprzytomna.

Zdezorientowana Walsh od razu doskoczyła do niej i z lekko drżącymi rękoma zaczęła kierować dłonie w jej stronę.

Jednak nie zdążyła nic zrobić, gdy przez nieuwagę dostała czymś twardym między żebra.

Zupełnie się tego nie spodziewając, z cichym jękiem opadła na ściółkę, łapiąc się za bolące miejsce.

Gdy spojrzała na napastnika, zmarszczyła brwi.

Tuż przed nią stała Cora, w dłoni dzierżąc za ciężki jak na nią topór.

Ponownie się zamachnęła, ale tym razem czarnowłosa zdążyła przytoczyć się do boku unikając ciosu.

Nie chcąc zostać stratowaną przez rywalkę, Lieke wstała z ziemi wysuwając zza siebie czarny kij z dwoma ostrzami.

Nieumyślnie zakręciła bronią w dłoni.

- Uspokój się. - pomimo iż miało to zabrzmieć jak prośba, zabrzmiało jak pretensja.

Jednakże nie ważne co by powiedziała, rudowłosa była w zbyt wielkiej furii aby odpuścić.

- Spokojnie!? - krzyknęła wrzucając ręce w górę, jednak nie na długo gdyż topór był zbyt ciężki ażeby długo trzymała go w górze. Piwnooka już miała ją uciszyć, bojąc się że ktoś jeszcze tu przyjdzie, ale nie zdążyła. - Po tym jak bezczelnie puszczałaś się z Odairem!?

Trybutka zamrugała kilkukrotnie, nie mogąc uwierzyć że to powiedziała.

- Słucham? - zapytała lekko zaskoczona.

W Oczekiwaniu Na Szczęście // Igrzyska Śmierci ✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz