-17-

491 23 13
                                    


- Może zrobimy już postój? - zapytała Lieke z nadzieją.

- Nie. - odpowiedział twardo chłopak nadal przedzierając się przez gęsto rosnące chaszcze.

Nastolatka westchnęła z frustracji. Od ponad czterech godzin szli w ogóle się do siebie nie odzywając, a jej nogi z każdym krokiem stawały się jakby cięższe. Nikogo nie spotkali przez całą drogę i piwnooka sama nie wiedziała czy to dobrze, czy źle. Z jednej strony koszmar w końcu by się skończył, przynajmniej ona tak myślała, a z drugiej nie chciała nawet myśleć o zabiciu kolejnej osoby i to z premedytacją.

- To nie ma sensu. - odrzekła niby sama do siebie, jednak wystarczająco głośno żeby jej towarzysz także to usłyszał.

Spojrzał na nią tylko wściekle kątem oka, a potem znów skupił się na torowaniu sobie i przy okazji jej, dalszej drogi, co niezwykle zirytowało Walsh. Westchnęła z bezsilności. Tak naprawdę gdyby nie to, że Fleerk wspomniał o Finnicku, w życiu by się na to nie zgodziła. Od razu zaczęła w myślach przeklinać wszystkie emocje jakie nią kierowały w tamtej chwili.

- Mógłbyś chociaż nawiązać normalną konwersacje. - powiedziała już mocno poirytowana. - Ale nie... lepiej się nie odzywać i przynudzać przez całą drogę, która swoją drogą nic nie dała. - odrzekła z nieukrywanym sarkazmem. - gdybyś chociaż...

- Cicho! - syknął zatrzymując jej monolog stanowczym ruchem dłoni.

- Nie uciszaj mnie. - oburzyła się czarnowłosa, jednak szybko się ogarnęła widząc że zupełnie ją zignorował spglądając na coś zza krzewów.

Już nic więcej nie powiedziała podchodząc nieco bliżej. Gdy odsunęła delikatnie gałązkę przed sobą ujrzała rodzeństwo Morse będących, w jak zwykle, kłótni w której widoczną przewagę miała złocistowłosa. Obok nich znajdowało się pięć plecaków, zapewne z rzeczami o których mówiła im Lieke. Owej dziewczynie zrobiło się strasznie głupio, a w sercu poczuła ukłucie. Pierwszy raz złamała daną obietnicę.

Chaol widział w tym idealną okazję. Sam nie wierzył że można być tak bezmyślnym żeby podczas igrzysk głodowych stanąć w widocznym miejscu i to w ogóle nie kryjąc się przed innymi, w czym utwierdziła go dość głośna kłótnia. Uśmiechnął się triumlanie, jakby zapominając, że to nie on miał być tu zwycięscą.

- Co ty robisz? - zapytała ze strachem Walsh, widząc jak szatyn wyjmuje zza pleców łuk.

Ten zirytowany obdarzył ją krótkim, niedowierzającym spojrzeniem, po czym wyciągając strzałę z kołczanu i począł nakładać ją na cięciwe. Nie wiedział dlaczego piwnooka była przeciwko każdemu ruchowi jaki wykonywał, ale nie przejmował się tym zbytnio.

- Chyba nie zamierzasz ich... - czarnowłosa niedokończyła, gdyż rozległ się świst, a zaraz po nim krzyk bólu Philippy.

Brat dziewczyny zaczął się rozglądać dookoła szukając potencjalnego wroga i, aby wyglądać nieco poważniej, wyciągnął miecz z plecaka leżącego u jego stóp. Niestety nie osiągnął zamierzonego efektu, ponieważ nie był wstanie utrzymać ostrza, a w rezultacie opadało ono co chwila na ziemię.

Niebieskooki zaśmiał się na ten żałosny widok, czym nie zyskał większej sympatii ze strony Lieke. Wręcz przeciwnie, patrzyła na niego z mieszanką obrzydzenia, wściekłości i strachu.

Złocistowłosa zaczęła mówić coś szybko do rudowłosego, jednak nikt oprócz nich nie mógł ich zrozumieć, gdyż mówili w tylko sobie znanym języku.

- Zabij dziewczynę, ja wezmę  się za tego łamagę. - oznajmił Chaol wyciągając kolejną strzałę.

Nieco osłupiała Walsh zamrugała kilkukrotnie, po czym drżącą ręką wyjęła zza paska nóż. Nie mogła uwierzyć że to robi, a jednak wiedziała że musi i wmawiała sobie że skróci tym męki Morse. Zapewniały ją o tym bolesne odgłosy jakie wydawała i krew lecąca z jej rany w barku.

W Oczekiwaniu Na Szczęście // Igrzyska Śmierci ✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz