-15-

471 25 0
                                    


Pierwszy naparł z prawej z żelaznym mieczem w rękach, więc prędko odparła atak trzymając przez kilka sekund kij w obu rękach nad głową. Zdjęła go z nad siebie razem z bronią przeciwnika, który nie patyczkował się i razem ze swoim kolejnym towarzyszem, który trzymał w rękach topór, uderzyli na nią z dwóch stron. Zadziwiające było to, że tacy zawodowcy nie pomyśleli iż przykucnie i uniknie tym samym ich ciosów, a oni wpadną na siebie.

Może by uciekła, gdyby nie to, że był jeszcze trzeci. Z dwoma sztyletami w rękach zaczął do niej biec, a po chwili pozbierali się też inni trybuci. Była zmuszona działać jak w mechaniźmie, unik, cios, zakręć, uchyl, uderz i tak w kółko. Jakież miała szczęście że w swoich dystryktach nie uczą się własnego sposobu walki, lecz tak jak mówił jej Thomas (na wszelki wypadek jakby jednak miała zawalczyć), mają oni wyćwiczony pewien układ. A ona? Ona walczyła spontanicznie, kierowała się instynktem, zmysłami i mózgiem. Jej styl walki jest taki, że to nie miała.

Znów powtórzyła cały schemat, aż w powietrzu rozległ się świst i strzała przebiła czaszkę jednego z zawodowców. Jednak trybutów to nie zraziło i nadal z nią walczyli, a ona coraz bardziej traciła siły, w dodatku przestraszona że może ją spotkać to samo. Lecz kolejna strzała ominęła jej twarz i trafiła  ciemnookiego w oko.

Kolejny napastnik zjawił się niecałe dwadzieścia centymetrów od niej z wyciągniętym sztyletem nad nią, lecz gdy już miała się bronić lewą stronę jego klatki piersiowej przebiła strzała, a ten plując krwią prawie by na nią spadł, gdyby się nie przesunęła w ostatniej chwili.

Nieco przestraszona owym zdarzeniem zaczęła się rozglądać dookoła trzymając w rękach swoją broń, chociaż dobrze wiedziała że jak ma do czynienia z celnym łucznikiem, którego nie dało o się zobaczyć, nie miała szans. Jednak przed chwilą obiecywała sobie że się nie podda więc tak też zamierzała zrobić.

- Może byś się ujawnił, łuczniku? - zapytała studiując każdy skrawek otoczenia.

- Nie wzięłaś pod uwagę dziewczyn? Czyżby dyskryminacja? - nagle zza krzewów wyłonił się dobrze zbudowany trybut z morskimi oczami i brązowymi włosami. W jednej ręce trzymał łuk, a w drugiej strzałę.

Dziewczyna znała go tylko z widzenia, lecz była niemalże pewna że był zawodowcem. To się raczej prawie w ogóle nie zdarza, aby ktoś z wyżej niż czwartego dystryktu był w czymś tak dobry. Zmarszczyła brwi w dłoni nadal ściskając broń, chociaż dla większego bezpieczeństwa trzymała też rękę na nożyku schowanym za paskiem. Nastolatek jednak doskonale zobaczył ten gest.

- Spokojnie. - zaśmiał się. - Jestem Chaol Fleerk, dystrykt czwarty. - oznajmił spokojnie przekładając na powrót łuk przez ramię, a strzałę do kołczanu.

- Lieke Walsh, dystrykt jedenasty... - także się przedstawiła i skinęła mu głową, jakby chcąc się przywitać.

- Wiem. - uniósł brwi.

Czarnowłosa jednak już nic nie powiedziała, tylko przypominając sobie co miała teraz zrobić, ruszyła biegiem w prawą stronę wchodząc do labiryntu drzew. Chaol marszcząc brwi także zaczął zmierzać w tamtą stronę, jednak ona niezbyt się tym przejęła chcąc jak najszybciej dotrzeć do swoich sojuszników.

Wirując między drzewami, zaczęła myśleć i była pewna że ten chłopak nie może z nimi iść. Na arenie zostało tylko pięć osób, a on był zbyt trudnym przeciwnikiem jak na nią i na dodatek przedostatnim zawodowcem. Jeżeli poszedłby z nimi, zginęłyby w ciągu następnej godziny.

- Nie biegnij za mną. - warknęła nie zwalniając.

- Wybacz, ale muszę. - powiedział obojętnie. - Może byś się zatrzymała żebym ci to wytłumaczył? - zapytał z nadzieją na zakończenie, według niego, bezsensownego biegu.

W Oczekiwaniu Na Szczęście // Igrzyska Śmierci ✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz