-7-

608 31 21
                                    


- Lieke Walsh, dystrykt jedenasty. - rozległ się sztuczny kobiecy głos z głośników.

Dziewczynie serce szybciej zabiło, jednak wiedząc że nie ma możliwości wycofania się, ruszyła do wejścia.

Wchodząc do sali zostawiła za sobą trójkę nastolatków.
W środku po prawej stronie stały tarcze w kształcie ludzi, a po lewej podest, na którym zapewne walczy się ze sztuczną inteligencją.

Piwnooka ruszyła do stojaka z bronią stojącego na przeciwko. Popatrzyła w górę na sponsorów i Hylera Snowa, którzy czekali aż coś zrobi.

- Lieke Walsh. - odrzekła biorąc tą samą broń którą pokonała Thomasa.

Byli nieco zdziwieni jej wyborem, jako pierwsza chwyciła za stalowy, czarny kij z dwoma mistrzami, ale teraz nie zbyt się nimi interesowała.

Z chwilą gdy wybrała ową rzecz, już wiedziała co robić.

Przeszła do sztucznej inteligencji w której przeważnie rzucało się nożami, oszczepami, lub innymi rzeczami w tym stylu i uderzyła w wielki guzik stając na podeście.

Nie czekała długo aż zaczęły na nią napierać czerwone materię na kształt ludzi.
Pomimo iż nie było to ćwiczenie dla tego typu broni jaką wzięła dziewczyna, jej walka wyglądała jak taniec.

Wirowała między istotami co chwila niszcząc kolejną. Po siedmiu przestała liczyć skupiając się na walce.
Wykonywała różne akrobacje aby uniknąć potencjalnych ciosów.
Jednak gdyby to byli prawdziwi ludzie, zapewne nie zabijałaby ich z takim przekonaniem.

Walczyłaby Tak bez końca gdyby nie strażnik, który na polecenie jednego z sponsorów zatrzymał maszynę.

Mając gdzieś kulturalne zejście po schodach, zaskoczyła z podestu zaczesując ręką niesforne kosmyki wypadające z jej kucyka. Odłożyła broń, jak najmniej pokazując swoje zmęczenie.

- Jesteśmy oczarowani twą osobą. - wyznał Snow. - I chcielibyśmy abyś zaprezentowała coś jeszcze.

Mało brakowało żeby uniosła brwi na jego słowa, ale zamiast tego wzruszyła ramionami biorąc do ręki nożyk do rzucania.

Nie wykonując zbytecznego wysiłku, ani nie ruszając się z miejsca co rusz brała nowe noże i rzucała w środek każdego celu, do puki się nie skończyły. Przeniosła wzrok na ludzi znajdujących się w czymś w rodzaju pokoju z którego mieli na wszystko doskonały widok.

Wszyscy przez dłuższy czas siedzieli w ciszy przypatrując się celom w razie gdyby miały być podrobione.

- Wspaniale. - szepnął jeden ze sponsorów. - A łuk?

Czarnowłosa miała ochotę prychnąć na jego słowa, lecz ostatecznie wzięła do ręki owy przedmiot. Nałożyła strzałę na cięciwe i wymierzyła w cel z którego dziwnym trafem zniknęły noże.

Trafiła idealnie w środek, robiąc to jeszcze kilkukrotnie i po zaprezentowaniu większości umiejętności dotyczących walki, dziewczyna była niezwykle wdzięczna że nikt nie wystawił miecza którym nie umie się zbytnio posługiwać.

Wyczerpana wyszła, jej policzki były całe czerwone, a na rękach gdzieniegdzie było widać pojawiające się małe siniaki i przecięcia.

- Mam nadzieję że tam zdechniesz. - warknęła do Loe.

On tylko spojrzał na nią rozbawiony, wstając na dźwięk swojego imienia i nazwiska wydobywającego z głośników.

Minął ją perfidnie uderzając o jej ramię.

***

Już umyta i przebrana Lieke usiadła na kanapie obok Morgan.

W Oczekiwaniu Na Szczęście // Igrzyska Śmierci ✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz