18. Szczera rozmowa.

507 44 35
                                    

Per. Kiyotaka

Obudził mnie około godziny czwartej w nocy ostry ból głowy. Powoli miałem tego dość, ciągle coś mnie bolało. Przed przybyciem tutaj taki nie byłem, byle gorączka nie mogła mi przeszkodzić w normalnym funkcjonowaniu, a teraz? Teraz jestem słaby. Nienawidze tego.

Usiadłem na łóżku, a wokół mnie panowała ogromna ciemność. Było na tyle ciemno, że ledwo widziałem swoje dłonie, ale może było tak przez moje opuchnięte oczy od płaczu. Tylko jak pomyślałem sobie o sytuacji z Mondo to od razu poczułem się głupio i żałośnie. Czemu tak mnie potraktował? Wciąż nie znalazłem odpowiedzi na te nurtujące mnie pytanie.

Po czasie stwierdziłem, że spróbuje usnąć, ale nie skutecznie, więc ostatecznie leżałem tak, obolały, do godziny siódmej...

Tuż przed komunikatem Monokumy wstałem z łóżka i ogarnąłem się, by móc idealnie wyjść wraz z porannym komunikatem.
I zrobiłem tak jak powiedziałem - po ogłoszeniu skierowałem się prosto do jadalni i oczywiście byłem pierwszy. Kiedy ogarnąłem, że będę musiał dziś stanąć twarzą w twarz przed Mondo to poczułem lekki nie pokój. Zastanawiałem się czy najlepszym wyjściem będzie udawanie, że wczoraj nic się nie stało, porozmawianie, a może ignorowanie chłopaka i najzwyczajniejsze obrażenie się? Pomimo tego całego zamartwiania starałem się wyglądać jakbym był zupełnie spokojny. Chcę się zmienić i być sobą, a nie jakimś wrażliwym chłopakiem z wahaniami nastroju.
Do pomieszczenia pierwsza przyszła Celestia... Zapomniałem o niej kompletnie.
Celestia: Dzień dobry Taka.
Kiyotaka: Witaj, Celestio. Nie przyszłaś razem z Hifumim?
Celestia: Nie.

Liczyłem na ciekawszą odpowiedź, gdyż skoro mamy już tutaj sami czekać na resztę to moglibyśmy o czymkolwiek porozmawiać? Na pewno byłoby to ciekawsze, aniżeli niezręczne siedzenie w ciszy.

Celestia: Oh, dziwne.
Kiyotaka: O co chodzi?
Celestia: Nie masz żadnych siniaków... - powiedziała lustrują mnie wzrokiem od stóp do głów.
Kiyotaka: Słucham? Czemu miałbym jakiekolwiek mieć?
Celestia: Myślałam, że Mondo jakoś cię ładnie urządzi, a tu proszę, jesteś cały i zdrowy.
Kiyotaka: Co? - zamurowało mnie. Czy ona wszystko to ukartowała?
Celestia: Myślałam, że to wystarczy, ale jednak nie podziałało. - powiedziała zasiadając spokojnie.
Kiyotaka: To był twój plan??
Celestia: Oh, oczywiście. Mam już was dość i chciałam skłonić Mondo, żeby cię zabił. Wtedy odbyła by się rozprawa klasowa, a w konsekwencji Mondo również by umarł. Ale najwyraźniej to nie wystarczyło, żeby do tego się posunął. Mogę się założyć, że Owada jeszcze pomiział jakże biednego Take. - parskneła śmiechem.
Kiyotaka: Ty jesteś chora! - miałem już dość znoszenia jej, to co zrobiła teraz to totalne przegięcie. - Chciałaś skłonić mojego przyjaciela by mnie zabił?? Powinnaś się leczyć!
Celestia: Jedyną osobą, która powinna się leczyć jesteś ty Taka. - zaśmiała się jeszcze głośniej.
Kiyotaka: W ogóle, czemu mi o tym powiedziałaś?! Masz świadomość, że powiem to innym, tak?
Celestia: Myślałam, że Ostateczny Kompas Moralny umie dochowywać tajemnic. No cóż, skoro jest to dla ciebie takie trudno to proszę, rozpowiadaj sobie mój sekret innym. - posmutniała lub przynajmniej na taką wyglądała. - Taka, zmieniłeś się. Zanim to wszystko się rozpoczęło byłeś w porządku chłopcem, odpowiedzialnym, który pewnie by dochował powierzonych mu tajemnic. Oh, ale teraz... Teraz nie potrafisz nawet tego.
Kiyotaka: Ciagle umiem dochowywać tajemnic! - podirytowała mnie swoją gadką.
Celestia: Ah, tak? To udowodnij mi to i zachowaj w sekrecie to co ci powiedziałam. Oh... Głupia ja, czemuż w ogóle się fatyguje, skoro oczywiście NIE DASZ RADY.
Kiyotaka: Ja nie dam rady?!
Celestia: Ależ oczywiście, już prędzej Hifumi umiałby utrzymać to w tajemnicy.
Kiyotaka: Za kogo ty mnie masz?! Oczywiście, że dam radę i przestań wmawiać mi, że jest inaczej.
Celestia: Cudownie, nie mogę się doczekać, aż się złamiesz i wszystkim to wygadasz! - rozpromieniła się.
Kiyotaka: Ha, nawet nie myśl, że tak się stanie! - odparłem zwycięsko.
Przecież jestem odpowiedzialny i zachowanie jakiegoś tam sekretu nie stanowi dla mnie żadnego problemu.
Nagle do jadalni weszła Hina standardowo wraz z Sakurą.
Aoi: Heeeej! - wykrzyczała radośnie.
Kiyotaka: Cześć Hina. - odpowiedziałem energicznie zasiadając do stołu.
Postanowiłem usiąść w innym miejscu niż zazwyczaj, gdyż wolałem jednak ograniczyć kontakt z Mondo, a przynajmniej do momentu, gdy zobaczę w jakim jest dzisiaj humorze. Chwilę po naszym przywitaniu do pomieszczenia weszła reszta wraz z Mondo.
Chłopak od razu zobaczył, że siedzę nie na tym miejscu co zawsze, czyli obok niego. Zestresowało mnie to, ale starałem się tego nie okazywać i uśmiechałem się słuchając zabawnych historii, którymi rozśmieszała nas Aoi.
Mondo: Hej Taka. - powiedział siadając obok mnie. - Nowa miejscówka?
Kiyotaka: Oh, hej. Taa, trzeba próbować nowych rzeczy, co nie? - odparłem zestresowny jeszcze bardziej, niż przed tem. Jak Mondo mógł być tak spokojny? Czy on pamięta cokolwiek z wczorajszego dnia? Bo ja niestety pamiętam wszystkie szczegóły, a najbardziej ten pocałunek... Za każdym razem, gdy na niego patrzyłem moje serce zaczynało mi walić przypominając tamtą scenę.
Mondo: No właśnie. - uśmiechnął się do mnie.
Przeszedł mnie dreszcz. Może po prostu to był mój sen? Może ten pocałunek nie miał w ogóle miejsca? Próbowałem wytłumaczyć sobie zachowanie Mondo.
Mondo: Przyjdź do mnie po śniadaniu. - wyszeptał mi do ucha. Szczerze zacząłem się bać. Czy bezpieczne jest spotykanie się sam na sam z osobą, która wcześniej miała okazję cię zabić?

Kiedy wszyscy zasiedli do stołu zaczęliśmy jeść. Z tego całego stresu i przez te zamartwiania się zrobiłem się okropnie głodny, więc z wielkim apetytem zjadłem kanapki, przygotowane wcześniej standardowo przez Hine oraz jej przyjaciółkę Sakure.
Wyznaczyliśmy sobie dyżury na sprzątanie i dzisiaj padło na Makoto oraz Hiro, więc chłopacy wzięli się za sprzątanie. Kiedy większość już wyszła, ja również zmierzałem już wyjść, chciałem iść trochę poćwiczyć, ale przypomniały mi się słowa Mondo przed śniadaniem, chciał żebym do niego zajrzał, więc ćwiczenia muszą poczekać.
Rozejrzałem się po jadalni. Nie było go już tutaj. Nie mógł po prostu pójść od razu ze mną do siebie, a nie niepotrzebnie znikać?
Wyszedłem z jadalni i skierowałem się w stronę pokoi. Czy powinienem iść do niego? A co jeśli...
Mondo: Ile można czekać? - powiedział otwierając drzwi.
Niestety nie mogłem się już wycofać.
Kiyotaka: Mogłeś za mną poczekać.
Mondo: Nie marudź tylko właź.

Zdanie wypowiedziane przez chłopaka sprawiło, że zacząłem się bardzo stresować. Normalnie pewnie by tak nie było, ale przez wczorajszą sytuację zacząłem się bać Mondo.
Kiyotaka: Więc co chciałeś? - spytałem obawiając się najgorszego.
Mondo usiadł na łóżku i spojrzał na mnie sugerując, żebym zrobił to samo. Zestresowny posłuchałem się i usiadłem tuż obok niego.
Mondo: Ehh. - westchnął. - Taka, Taka, Taka... Jestem winny ci przeprosiny. - spojrzał na mnie.
Kiyotaka: Za co? - chciałem dowiedzieć się od niego jak najwięcej, żeby upewnić się czy to wszystko co miało wczoraj miejsce nie było po prostu moim snem.
Mondo: Naprawdę nie wiem co we mnie wczoraj wstąpiło. Po prostu jak zobaczyłem ciebie z nią to zaczęło się coś we mnie gotować.
Kiyotaka: Rozumiem, nie gniewam się.

W sumie to szczerze miałem do niego uraz, ale teraz ewidentnie nie było teraz czasu na wypominanie mu tego, gdyż Mondo potrzebował mojego wsparcia.
Mondo: Przepraszam, pewnie starsznie cię wystraszyłem. - chłopak schował twarz w dłoniach.
Kiyotaka: Hej Mondo... Spokojnie. - przybliżem się do niego i położyłem swoją rękę na jego ramieniu. - Nie gniewam się, naprawdę.
Mondo: Powinieneś mnie nienawidzić.
Kiyotaka: Czemu tak mówisz?
Mondo: Skrzywdziłem cię, okropnie cię skrzywdziłem.
Kiyotaka: Mondo. - chwyciłem go za ręce odsłaniając jego twarz. On... płakał. Najwidoczniej serio żałował tego co zrobił. - Wybaczyłem ci, już się uspokój, dobrze? - wytarłem załzawione oczy chłopaka drugą ręką trzymając jego dłoń.
Mondo: Okej. - odwrócił na chwilę głowę by samemu wytrzeć oczy. - Powiesz mi co łączy cię z Celestią? - zapytał znów patrząc się na mnie.
Kiyotaka: Nic mnie z nią nie łączy. Nie lubię jej nawet.
Mondo: To co oznaczała ta sytuacja ze wczoraj?
Kiyotaka: Postanowiłem wypić z nią herbatę i tak, wiem co pewnie sobie myślisz "czemu postanowiłeś wypić z nią herbatę skoro jej nie lubisz" więc już spieszę ci z odpowiedzią - po prostu uważałem, że odmówienie będzie niekulturalne. Potem Hifumi poszedł i zostałem z nią sam na sam. Następnie mnie... przeprosiła.
Mondo: I się pogodziliscie, ta? - przerwał mi.
Kiyotaka: Nie! Broń Boże. Spytała się mnie czy jej wybaczę i następnie złapała mnie za rękę, a resztę już znasz.
Mondo: Chcesz jej wybaczyć?
Kiyotaka: A w życiu.
Mondo: To dobrze.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy, aż w końcu ją przerwałem.
Kiyotaka: A jak z tobą? Co łączy ciebie z Chihiro?
Mondo: Wydaję mi się, że już ci mówiłem. Przyjaźnie się z nią, ale możesz być spokojny, bo jesteś i będziesz na pierwszym miejscu! - położył swoją rękę na moich włosach rozwalając mi fryzurę.
Kiyotaka: To dobrze. - uśmiechałem się do chłopaka.
Cieszyłem się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy i znów mogliśmy się przyjaźnić.

_______________________________________
Przepraszam, że rozdział jest o tej godzinie! D:

Czy to jeszcze 'braterska' miłość?♥️Ishimondo//Kiyotaka x Mondo♥️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz