57. Pozostawiony sam.

240 25 86
                                    

Per. Kiyotaka

Ogromnie dotknęły mnie słowa Mondo. Nie sądziłem, że osobą, którą kocham, i która ponoć też mnie kocha, jest w stanie tak bardzo mnie zranić. Od razu skierowałem się do swojego pokoju, tylko gdy wyszedłem z pomieszczenia, w którym odbywała się rozprawa klasowa. Kiedy tylko wszedłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi to momentalnie wyrzuciłem z siebie wszystkie negatywne emocję. Usiadłem na podłodze plecami opierając się o drzwi i zacząłem płakać jak małe dziecko. Płakałem nie z bólu brzucha, mimo że ten strasznie mnie bolał, lecz przez słowa, którymi zranił mnie Mondo. Jeszcze nie dawno ogromnie cieszyłem się i niemalże skakałem z radości, a teraz? Teraz chciałem zniknąć. Chciałbym nie czuć już nic, nawet pozytywnych emocji, bo one i tak są złudne.
Co jest ze mną nie tak? Czemu on mnie tak traktuje? Co robię źle? Ja tylko chciałem, by Mondo był dobrym człowiekiem. Chciałem, by nie krzywdził innych. Miałem zamiar go tego nauczyć, a tymczasem tylko na tym straciłem. Czułem się jakbym był jego maskotką, z którą może robić co chcę. Może doprowadzać mnie do płaczu ze strachu przed jego startą. Może wyładowywać na mnie swoje negatywne emocje, a kiedy chcę może być dla mnie miły i dawać mi zbędną nadzieję. Może tylko do tego się nadaję? O ile w ogóle chociaż do tego.

Obolały podniosłem się z podłogi, gdy nieco się uspokoiłem. Usiadłem na swoim łóżku i zdjąłem górną część mojego mundurka. Tak jak myślałem - miejsce, w które oberwałem było całkowicie sine. Sięgnąłem z szafki maść przeciwbólową i posmarowałem nią bolące miejsce.
Kiyotaka: Mam nadzieję, że to pomoże. - powiedziałem sam do siebie.

Następnie położyłem się na łóżku i patrzyłem się w sufit czekając, aż maść wyschnie. Międzyczasie znów pogrążyłem się w swych mało pozytywnych myślach. Zastanawiałem się co byłoby, gdybym rzeczywiście teraz tak nagle zniknął. Czy Mondo miałby wyrzuty sumienia? Czy może cieszyłby się z tego? Gdybym po prostu wyparował, to czułbym się wtedy lepiej? Byakuya miał rację, jestem słaby i pewnie niedługo...

Nagle rozległo się pukanie do mego pokoju. Nie miałem siły, by wstać i otworzyć drzwi, jednak poniekąd ucieszyłem się, że ktoś postanowił mnie odwiedzić, ponieważ w ten sposób choć na chwilę nie będę myślał o tak strasznych i przygniatający rzeczach jak tym razem. Z gołą klatką, bezmyślnie wstałem z łóżka i powoli podszedłem do drzwi, a następnie otworzyłem je na oścież. Gdy tylko ujrzałem Mondo to momentalnie się zestresowałem i błyskawicznie zacząłem zamykać owe drzwi. Jestem okropnie głupi. Przecież to było oczywiste, że on do mnie przyszedł. Nikogo innego nie interesuje. Nikt poza nim nie chcę ze mną utrzymać kontaktu, o ile on w ogóle chcę, więc niby kto inny miałby mnie odwiedzić. Ta sytuacja tylko pokazuje jak bardzo naiwny jestem.

Mimo że próbowałem uniemożliwić wejście Mondo do mojego pokoju, to ten i tak wprosił się do środka. Wszedł do pomieszczenia zamykając drzwi za sobą i przyglądał się mi, a ja stałem sparaliżowany nie wiedząc jak powinienem się zachować. Z jednej strony miałem ochotę wykrzyczeć mu prosto w twarz jak bardzo go nienawidzę przez to, że mnie zranił, jednak jednocześnie chciałem mu powiedzieć, że wciąż go kocham i mu wybaczam.
Mondo: Przepraszam. - powiedział spoglądając na mój siny brzuch i podczas tego położył swą rękę na moim ramieniu. - Nie powinienem się tak zachowywać.

Po tych słowach miałem ochotę znów się rozpłakać, lecz jednak mimo to stałem jak słup soli lustrując chłopaka.
Mondo: Nie panuję nad sobą. - odwrócił głowę w bok nie chcąc, bym patrzył mu w oczy. - Nie chciałem cię skrzywdzić. - dodał zasłaniając oczy dłońmi. - Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić. - powiedział i... zaczął płakać?!

Nagle coś we mnie pękło. Poczułem się fatalnie. Miałem wrażenie, że to wszystko jest przeze mnie, że przeze mnie niszczył się nasz związek i Mondi czuł się źle. Bez zastanowienia przytuliłem płaczącego chłopaka. Zrobiłem to tak szybko, że aż brzuch zaczął boleć mnie coraz mocniej, jednakże mimo to nie rozluźniłem ucisku. Staliśmy razem tak dłuższą chwilę. Cały czas przytulałem Mondo, ale ten w żaden sposób tego nie odwzajemnił. Pomimo to, wciąż go przytulałem oczekując na jakąś odpowiedź, lecz żadnej nie uzyskałem. Miałem wrażenie, jakbym go tracił, jakby uciekał ode mnie. W pewnym momencie czułem się jakbym przytulał powietrze, a nie osobę, która jest dla mnie najważniejsza na całym świecie. Po jakimś czasie poddałem się i puściłem chłopaka. Jego wyraz twarzy był obojętny. To mnie ogromnie zabolało.
Mondo: Przepraszam Taka. - zaczął. - Nie chcę cię dłużej krzywdzić.
Kiyotaka: Co... Co masz na myśli? - spytałem przestraszony.
Mondo: Jestem dla ciebie zły i tylko cię wyniszczam. - odpowiedział, wciąż mając obojętny wyraz twarzy. - Nie mogę już... Nie chcę cię ranić.
Kiyotaka: Nie ranisz mnie. - łzy po raz setny zaczęły mi napływać do oczu. - Jestem z tobą szczęśliwy. - uśmiechnąłem się płacząc. - Kocham cię Mondo i nie mam ci za złe tego jak mnie traktujesz.
Mondo: Nie utrudniaj tego Taka. - powiedział po czym zapadła krótka cisza. Chłopak wbił wzrok w podłogę myśląc nad czymś, a następnie znów kontynuował. - Tak będzie lepiej.
Kiyotaka: O czym ty mówisz Mondo...? - dopytywałem niepewnie, a  on spojrzał mi się w oczy, chcąc bym odczytał z nich co miał na myśli. - M-Mondo...? Nie... Nie! Mondo, nie! - dodałem, a następnie zacząłem mocno szlochać, gdy tylko zdałem sobie sprawę co Mondo zamierza zrobić. - Nie... Kocham cię, nie zostawiaj mnie, proszę. Obiecałeś przecież, pamiętasz? Obiecałeś!! - zapłakany rzuciłem się na niego chwytając go za jego płaszcz.
Mondo: Przepraszam. Ja ciebie też kocham, ale... Nie możemy być już razem. - powiedział przygnębiony odsuwając się ode mnie.

Załamany niedowierzając zasłoniłem pół swej twarzy dłońmi płacząc coraz mocniej. Mondo... Mondo ze mną zerwał? Czemu??! Przecież... Jak on sobie to wyobraża? Mam codziennie, do końca życia widywać go w tym chorym miejscu i zachowywać się jakby nic nigdy nas nie łączyło? Nie chcę, by tak to wyglądało. Nie chcę tutaj dłużej być, skoro Mondo mnie zostawił. Nie muszę tu już dłużej być, nie mam dla kogo.
Mondo: Wciąż możemy się przyjaźnić... - dodał, gdy tylko zobaczył moją reakcję.
Kiyotaka: Nie... Nie chcę... Nie potrafiłbym Mondo! - wykrzyczałem płacząc. - Wykorzystałeś mnie. Potraktowałeś mnie jak zabawkę, którą można wyrzucić, gdy się ją zepsuje.
Mondo: Nie, ja po prostu...
Kiyotaka: ZAMKNIJ SIĘ. - wkurzony ucieszyłem go. - Jesteś okropny! Nie chcę cię znać. Wolałbym nigdy cię nie poznać!! Chciałbym nigdy cię nie pokochać, a przede wszystkim chciałbym teraz przestać cię kochać. Bo wiesz, co? Mimo że cię kurwa nienawidzę za to co mi zrobiłeś, za to co mi właśnie robisz, to jednak wciąż cię okropnie kocham... i to boli. Potwornie boli... - upadłem na ziemię niepotrafiąc przestać płakać.
Mondo: To...To dla twojego dobra...
Kiyotaka: CZEMU POMYSŁEŚ, ŻE TO BĘDZIE DLA MNIE DOBRE? Pozostanie znów samemu ma być dla mnie dobre?! Jeśli chcesz ten ostatni raz zrobić coś dla mnie dobrego to wynoś się stąd! Wynoś się i pozwól mi o sobie zapomnieć!!
Mondo: Bardzo cię przepraszam... Trzymaj się. - powiedział, a następnie wyszedł pozostawiając mnie samego, zapłakanego na ziemi.

Wizyta Mondo tylko pogorszyła mój stan fizyczny, ale przede wszystkim psychiczny. Od płaczu brzuch zaczął mnie boleć coraz mocniej. Miałem ochotę zwymiotować, ale nie byłem w stanie robić nic innego, poza płakaniem. Po jakimś czasie ledwo poszedłem położyć się na łóżku i próbowałem zasnąć, lecz nie potrafiłem, więc ostatecznie całą noc przeleżałem szlochając i zwijając się z bólu brzucha oraz z czasem i z bólu głowy.

Czy to jeszcze 'braterska' miłość?♥️Ishimondo//Kiyotaka x Mondo♥️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz