70. KONIEC.

328 34 67
                                    

⚠️W rozdziale jest poruszana tematyka samobójstwa, więc jeśli to jest dla Ciebie wrażliwy temat to nie zalecam czytania tego rozdziału lub ewentualnie przeczytaj go z kimś, żeby było Ci raźniej⚠️

Per. Kiyotaka

Jako ostatnia z sali rozpraw wyszła Hina, która gdy tylko mnie ujrzała to momentalnie do mnie podbiegła. Reszta osób ciągle stała w bezruchu nie mogąc pojąć o co chodzi, ponieważ wszyscy sądzili, że się zabiłem.
Aoi: TAKA!! - powiedziała wystraszona.
Moja rana na łuku brwiowym została podrażniona, więc zza opatrunku zaczęła ponownie leciec krew. Musiałem wyglądać tragicznie, niczym prawdziwy trup. Oczy mnie powoli zaczynały boleć od ciągłego płakania, a o głowie to nie ma nawet co wspominać. Miałem wrażenie jakbym zaraz miała mi wybuchnąć.
Makoro: T-Taka...? Ty żyjesz?... - odparł zdezorientowany.
Aoi: Wszystko w porządku?? - spytała trzęsącymi rękoma dotykając mojego opatrunku.
Kiyotaka: Jak ma być cokolwiek w porządku?... - powiedziałem wbijając wzrok w podłogę, na której siedziałem.
Makoto: Zabierzmy go do pokoju. - spojrzał na uczniów.
Kiyotaka: Nie chcę tam iść!! Chcę do Mondo! - płakałem zachowując się jak małe dziecko, które zamiast iść do szkoły woli zostać w domu.
Aoi: On nie żyje... - powiedziała myśląc, że to jeszcze do mnie nie dotarło.
Kiyotaka: Co to zmienia? Ja chcę być z nim. Zabijcie mnie, proszę. ZABIJCIE MNIE. - krzyknąłem popadając w panikę i przy tym zaczął walić głową w ścianę co spowodowało, że moja rana zaczęła krwawić jeszcze bardziej.
Aoi: Sakura pomóż! - powiedziała, próbując mnie powstrzymać od robienia sobie krzywdy.
Nagle Sakura podeszła do mnie i podniosła mnie z podłogi. Dziewczyna złapała mnie w ten sam sposób w jaki wcześniej złapała Mondo. Przez to popadłem tylko w jeszcze większą panikę i zacząłem się rzucać oraz próbować się jej wyrwać, a przy tym oczywiście strasznie płakałem.
Kiyotaka: NIE. ZOSTAW MNIE, BŁAGAM CIĘ. - odparłem, gdyż okropnie nie chciałem dłużej tkwić w tej samej pozycji co on. Może to dziwne oraz dziecinne, ale niemalże wszystko mi się właśnie z nim kojarzyło.

Sakura zauważywszy mój pogarszający się stan złapała mnie w inny, luźniejszy sposób ufając, że od niej nie ucieknę ani nie zrobię czegoś głupszego.

Sakura: Zaprowadzę cię do pokoju Taka. - powiedziała miłym i opanowanym tonem.
Kiyotaka: Nie chcę tam iść... - odparłem stojąc w miejscu.
Sakura: Dlaczego? - spytała, ale przez Byakuye nie udało mi się jej odpowiedzieć.
Byakuya: Przestańcie robić sceny. - rozzłoszczony podszedł do mnie i z całej siły chwycił mnie za ramię. - Słuchaj się psie. - powiedział po czym szedł w kierunku mojego pokoju ciągnąc mnie za sobą.
Chłopak strasznie uciskał moją rękę i dodatkowo mną szarpał, gdy tylko za nim nie nadganiałem. Raz nawet z tego wszystkiego potknąłem się o własne nogi, a ten pociągnął mnie tak mocno, że miałem wrażenie, że zaraz dosłownie urwie mi rękę. Jednakże w pełni zasłużyłem na takie traktowanie. To odpowiedni sposób na odpokutowanie swoich karygodnych win.

Kiedy odchodziliśmy od dużych, czerownych drzwi uczniowie tylko zdezorientowani stali i przyglądali się temu co wyczynia Byakuya. Żaden z nich nie próbował go powstrzymać nawet, gdy doskonale widzieli oraz również słyszeli jak okropnie mnie to boli.

Po chwili chodzenia w męczarniach dotarliśmy wreszcie do mojego pokoju. Byakuya agresywnie kazał mi otworzyć drzwi, bo sądził, że są zamknięte, lecz zamknięcie ich było już nie możliwe. Delikatne pchnięcie wystarczyło, bo dostać się do środka. Kiedy otworzyłem już drzwi od mojego pokoju to Byakuya bez zastanowienia wepchał mnie do środka, w skutek czego upadłem na ziemię. Siedziałem na podłodze przed Byakuyą stającym w drzwiach i trzymałem się za ramię, za które on mnie tutaj przytaszczył. Łzy przez cały ten czas wylewały mi się z oczu litrami przez oczywiście stratę Mondo.
Byakuya: Tylko spróbuj stąd wyjść to doplinuje byś żył tutaj przez wieczność w męczarniach i w tęsknocie za tym zjebem Mondo. - groził mi. - Ah zresztą, co za różnica. Rób co chcesz, bo jesteś nam wszystkim obojętny. Jak się zabijesz, to nikogo nie będzie to za bardzo obchodzić. Jeżeli postanowisz tu gnić bez kontaktu z innymi, to też nikogo to nie będzie interesować. Twoja egzystencja jest nieistotna psie nawet dla Monokumy.
Kiyotaka: Mnie możesz nazywać jak chcesz, bo sobie na to zasłużyłem, ale od Mondo to się odwal... - powiedziałem z głową skierowaną w dół i przy tym dłoń, która trzymałem na podłodze, niekontrolowanie złożyłem w pięść.
Byakuya: Irytujesz mnie, wiesz? - odparł, a ja pozostawiłem to bez odpowiedzi i tylko lekko na niego spojrzałem.
Nieoczekiwanie za Byakuya pojawił się Makoto. Chłopak zauważysz mnie, standardowo, zapłakanego na podłodze to błyskawicznie do mnie podbiegł.
Makoto: Czemu tak siedzisz Taka?! - spytał pomagając mi wstać z podłogi, niestety było to trudne, ponieważ ja sam nie byłem w stanie mu z tym pomóc. Nie miałem kompletnie na nic siły, a zwłaszcza zważając na to, że dopiero co Byakuya ciągnął mnie do tego miejsca w ten sposób wykorzystując moją ostatnią energię.
Kiyotaka: Przewróciłem się. - powiedziałem obojętnie nie mogąc się podnieść.
Makoto: Byakuya, a ty mógłbyś tak nie stać jak wół tylko nam pomóc! - odparł zły na niego.
O dziwo chłopak posłuchał go i podszedł do mnie, a następnie wraz z Makoto pomógł mi wstać i posadzić mnie na łóżko. To było dość dziwne. Byakuya tak po prostu posłuchał Makoto. Może się przyjaźnią?
Kiyotaka: Dziękuję. - podziękowałem im za pomoc. - Możecie już iść? Chcę zostać sam. - powiedziałem wciąż będąc smutnym.
Byakuya: Oczywiście. - odpowiedział arogancko, a następnie ochoczo udał się do drzwi wyjściowych.
Makoto: Potrzebujesz jeszcze czegoś? - zapytał przed opuszczeniem mojego pokoju.
Kiyotaka: Tylko Mondo. - powiedziałem kładąc się na łóżku plecami do chłopaków.
Niedawno co umarł, a ja już okropnie za nim tęskniłem. Miałem wrażenie jakbym był niepełny. Czułem tak ogromny ból wymieszany z pustką, który nie dawał mi choć chwili spokoju i powodował, że za wszelką cenę chciałem być teraz z Mondo w jakikolwiek sposób. Przecież on obiecał, że mnie nie zostawi. Chyba, że zgodził się na śmierć z nadzieją, że już czekam za nim w zaświatach. A teraz zrozpaczony szuka mojej duszy nie mogąc jej znaleźć, bo ona wciąż jest uwięziona w tym lichym ciele na tym okropnym świecie.
Makoto: Taka... - westchnął zmartwiony.
Byakuya: Chodźmy już. - powiedział opanowanym głosem do Makoto.
Zaraz po tym usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi na oścież, a po chwili przymykanych. A następnie w pomieszczeniu panowała kompletna cisza podczas, której walczyłem z własnymi myślami.

Czy to jeszcze 'braterska' miłość?♥️Ishimondo//Kiyotaka x Mondo♥️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz