Rozdział 6

5.1K 453 73
                                    




Moje serce zaczęło bić mocniej, kiedy patrzyłem jak Victor powoli się do mnie zbliża. Ciężki oddech towarzyszył dźwiękowi jego kroków a ja cofałem się, nie dając mu podejść bliżej.

-Victorze - odezwałem się cicho i kiedy natknąłem się na ramę łóżka, podciągnąłem się dzięki niej do pozycji stojącej. Jednak tym razem nie miałem się gdzie cofnąć i Victor stał już przede mną.

Szukałem drogi ucieczki jednak było już za późno. Poczułem jak jego silne ręce łapią mnie za ramiona i zmuszają do wstania, a następnie upadku na łóżko za mną. Zostałem unieruchomiony, wampir przytrzymywał mnie każdym możliwym sposobem, blokując moje kończyny i przyciskając je do pościeli.

Adrenalina zaczęła we mnie buzować. Jest źle, bardzo źle.Wciąż nie opatrzylem rany na mojej szyi, którą zrobił mi Drion i kiedy sobie to przypomniałem, blondyn także.

Patrzył jak zahipnotyzowany w moją skórę i zaczął ciężko oddychać, przybliżając się coraz bardziej.

-Nie - krzyknąłem, wyrywając się jedną ręką i próbując go odepchnąć. Bez żadnego efektu. Victor znów złapał mocno mój nadgarstek i przytrzymał go, kładąc z powrotem na łóżko.

Słyszał mnie w ogóle? Przejął się tym? Nic na to nie wskazywało i nie dawałem sobie już żadnej szansy ucieczki, kiedy poczułem jego oddech na szyi.

Przeszły mnie przyjemne ciarki jednak zaraz potem przypomniałem sobie co się dzieje i powrócił strach.

Wampir chyba bardziej się nakręcał i po chwili poczuł jego język na mojej skórze. Spiąłem się i nie wiedziałem co robić, kiedy w końcu puścił moje ręce chociaż zaraz potem zajął się moją skórą na szyi.

Jedyne co zrobiłem to zasłoniłem sobie usta, czując jak przygryza i liżę miejsce rany. To nie powinno mi się podobać, nie chce żeby robił to co robił.

Miałem mieszane uczucia a jednak już nie próbowałem go powstrzymać, bo wiedziałem że to nic nie da. Strach odebrał mi głos i nie mogłem wykrzyczeć nawet głupiego "Pomocy!".

Jedyne co mogłem z siebie wydać to już nie taki cichy krzyk bólu kiedy poczułem jego kły. Dokładnie w miejscu, potrzebnej na ćwiczenia, cienkiej linii i wbił się w nią z taką mocą, że musiałem złapać się jego koszuli, gwałtownie nie oderwać się od jego ciała.

Starałem się nie wydawać żadnych odgłosów, jednak ból rozpływał się po całym moim ramieniu i powodował, że zacząłem cicho płakać. Czułem się jakby ktoś wstrzyknął mi kwas do żył i teraz płonęły żywym ogniem którego nie mogłem ugasić. Bolało i to bardziej niż wcześniej.

Wbijał we mnie kły jakbym miał zaraz zniknąć i nie zostawić mu więcej dla pragnienia. Czułem się jak zabawka, w dodatku robiło mi się słabo. Łzy leciały stróżkami po moich policzkach a ja nie mogłem nic zrobić. Jeśli Victor nie przestanie, to się źle skończy.

-Błagam, Victorze. Przestań. To boli. - szepnąłem słabo przez zaciśnięte zęby, lecz nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. - Błagam...

Blondyn jakby w ogóle mnie nie słyszał i wciąż mogłem poczuć jak chce więcej, próbując wgryźć się na nowo. Powoli wyjął zęby z miejsca w którym przed chwilą je wbił i szukał nowego. Znów chciał się pożywić.

Ale nie tym razem.

Gdy tylko oddalił się na mały dystans aby znaleźć te miejsce, wyciągnąłem rękę i szybkim ruchem zdzieliłem go dosyć solidnym ciosem z prostej ręki. Zrobiłem to odruchowo i wcale tego nie żałowałem. O dziwo, wykonałem to z naprawdę dużą siłą.

Do NotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz