Rozdział Czwarty

6.9K 480 57
                                    


       Następnego dnia pogoda nie była dla nas zbyt łaskawa. Kiedy się obudziłem ciemne chmury zasłoniły całe niebo a deszcz lał jak z cebra. 

Może innym by to przeszkadzało, ale ja uwielbiam takie dni. Przyznam szczerze, dla mnie mogłoby padać codziennie. Kocham deszcz i właśnie przy nim najlepiej czyta mi się moje książki. W dodatku gdy na zewnątrz było zimno, ciepła herbata zawsze była idealnym dodatkiem.

Takie dni wróżyły też coś złego. Na przykład, tak mocno jak dziś, lało w dzień śmierci mojego taty.

Mimo iż miał przywileje arystokrackie i nie musiał wstąpić do wojska, gdy miałem 11 lat został mianowany oficjalnym rycerzem królewskim i pojechał na wojnę. Zostawił mnie oraz dopiero urodzoną Aileen pod opieką matki i przysięgając, że wróci. 

Cztery lata później, matka otrzymała wiadomość z wojska. Ojciec został mocno zraniony i była mała szansa na to, że przeżyje powrót do domu. Ale my i tak czekaliśmy. Aż w końcu nadjechali żołnierze na koniach z wyczerpaną głową rodziny Van Corner, która lada chwila musiała przejść na drugą stronę.

Został położony na swoim łożu i żegnał się z nami, udając twardego i nie raniąc ani łzy aż do momentu w którym moja matka zaczęła szlochać desperacko i musiała zostać uspokajana przez nasze służki. Wtedy z zaszklonymi oczami spojrzał na mnie i powiedział, że jest ze mnie dumny. Że jestem najwybitniejszym potomkiem tej rodziny i że cieszy się widząc jak dobrze dorastam. Zaraz potem mój bohater zmarł na moich oczach.

Ale nie płakałem. Prawdopodobnie zmroziło mnie widząc po raz pierwszy śmierć na własne oczy. Zabrałem wtedy po prostu nic nie rozumiejącą kilkuletnią Ailiś za rączkę i poszedłem z nią do innego pokoju, aby nie musiała widzieć mamy rozpaczającej nad martwym już Patrick'iem Van Cornerem. Kiedy tak czekaliśmy, zrozumiałem że muszę być taki już zawsze. Dojrzały, opanowany i godny bycia następcą mojego taty. Był szanowany i lubiany a więc ja też musiałem do tego dążyć. 

Ale jak, kiedy moje codzienne życie toczyło się tylko w mojej biblioteczce a jedyne osoby jakie widziałem to matka z siostrą oraz służba? Ta ostatnia i tak mnie unikała. Zajmowała się bardziej obiecującą Aileen, która mogła wyrosnąć na piękną, ekstrawertyczną damę podbijającą wszelakie dwory.

Ailiś była bardzo małą, trochę niezdarną dziewczynką z czarnymi nieokrzesanymi włoskami i uroczą przerwą miedzy jedynkami. Nie mogłem wyobrazić ją sobie jak dostojną i uwodzącą damę. Nie, to było dla mnie za wiele.

Ah, tak w ogóle... Wspominałem jak zostałem obudzony? Nie? Już mówię.

Victor uznał, że "nie mógł zasnąć" i postanowił skraść się do mojego pokoju, by na mnie patrzeć. Zwyczajnie patrzeć. Oczywiście przestraszyłem się, gdy tylko go zobaczyłem i zakończyło się to czerwonym odciskiem mojej ręki na jego twarzy. Wampir nie był z tego powodu zadowolony.

- Tylko Cię obserwowałem - jęknął, masując bolący policzek.

- Pogarszasz swoją sytuację - odrzekłem i zacząłem zapinać moją koszulę. Skoro już mnie obudził o takiej porze, nie było sensu pójść spać dalej więc postanowiłem zacząć się przebierać.

Victor wymamrotał coś po czym położył się w poprzek na fotelu, opierając się o podłokietniki i dając swojej głowie opaść tak, że widać było bardzo dobrze jego jabłko Adama.

- Nie wierzę, że nie czułeś się wykończony po tamtej sytuacji z Jasenem. Wiesz, zazwyczaj o tej porze niektórzy jeszcze śpią, nawet jeśli dzień przed uczestniczyli bójce - skończyłem się ubierać i zabrałem mu mój rodowy pierścień, którym dotychczas się bawił.

Do NotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz