Rozdział 15

6.1K 398 57
                                    


               Nigdy nie czułem w całym swoim życiu tak dużej presji otoczenia. Wszyscy w pomieszczeniu wpatrywali się we mnie i było mi tak niekomfortowo, jak nigdy wcześniej. Nie byłem jakoś bardzo nieśmiały, ale uczucia malujące się na ich twarzach sprawiały, że czułem się zmieszany, gdy tylko na nich patrzyłem.

Opatrzona Onica siedziała w dużym fotelu jej ojca, osadzonym w jadalni, zmuszona do założenia szpitalnej szaty i rzucająca mi mordercze spojrzenia. Wiedziałem, że to ona chciała się zająć wszystkim. Dostać pochwałę od ojca i pokazać Victorowi, że jest od niego lepsza. Przeszkodziłem jej i wiedziałem, że nie będzie łatwo mi ją udobruchać.

Król Drion stał tuż obok niej i ze zdziwieniem wpatrywał się we mnie. Był ubrany dostojnie, ale wystarczająco wygodnie, bez żadnej zmiany, jako że nie doznał spotkania ze zmorą i sam się o to zadręczał. Widok zranionej córki oraz królewskiego gościa, prowadzonych przez ubrudzonego krwią zmory człowieka, to nie najlepszy widok na takie dni.

- A więc zabiłeś obie zmory... - Pokiwał głową ze zrozumieniem, jednak wiedziałem, że, jak wszyscy, nie wierzył w to w stu procentach. Taka wiadomość każdego by zdziwiła. Moja matka dostałaby nawet zawału, gdyby dowiedziała się, że miałem kontakt z takim upiorem jak zmora i w dodatku, że zabiłem ją własnymi rękoma. Żadna matczyna miłość nie posądziłaby syna o zabójstwo, co dopiero syna mojego pokroju. Cichego, spokojnego i praktycznie bezbronnego w tym dużym świecie, pełnym różnych koszmarów i niebezpieczeństw.

Westchnąłem i ułożyłem ręce wygodnie na kolanach.

- Um, no tak. Wiem, że może się wydawać zaskakujące to, że zdobyłem się na taki czyn, ale...

- Nie, nie. Jesteś dość... dojrzałym młodzieńcem. Wierzę ci, nie miej obaw - odrzekł król, uśmiechając się lekko.

I tak mu nie wierzyłem. Czułem jego niedowierzanie i szok.

- Nie musisz kłamać, dobrze wiem jak wyglądam, panie. To zwykłe szczęście i pomoc.

- Pomoc? - spytał i spojrzał na Victora. Mimo iż wcześniej wampir wyglądał gorzej od Onicii, bez trudu wykorzystał specjalną wampirzą umiejętność, jaką była szybka regeneracja, i wszelkie rany oraz złamania zniknęły wraz ze zmęczonym wyglądem. Blondyn przebrał się w wygodniejsze ubrania i siedział obok mnie, na miękkiej sofie, naprzeciwko króla z córką. Całą sytuacja musiała go bawić, sądząc po uśmieszku.

- Nie mojej pomocy - odpowiedział, zaprzeczając również ręką. - Ale pewnej kobiety. Być może każdemu z nas dostała się ta sama ochrona, tej samej osoby. Ale nie wiemy skąd się wzięła, ponieważ mogliśmy ją tylko usłyszeć. Pojawiła się nagle i w idealnym momencie...

- Głos kobiety? To wszystko, co wiecie na jej temat? Nic poza tym? - dopytywał się Drion.

- Była młoda. I naprawdę chciała nam pomóc.

- Pokierowała mną, jak miałem zabić zmorę; gdyby nie to, nawet nie dałbym rady zatrzymać tamtej zjawy w miejscu - dopowiedziałem. Król przytaknął głową.

- A tobie, Victorze, w jaki sposób pomogła? - spytał. Wampir uciekł wzrokiem.

- Zmora złapała mnie wizjami i próbowała wyrwać serce. Dzięki tej kobiecie zdążyłem odepchnąć od siebie koszmar. On też mówił coś tym głosie. Uciekła chyba z zaświatów, poszła za nim i mu przeszkodziła.

- Z zaświatów. - Król spiął się i chrząknął. Podrapał się po czole, a Onica, dotychczas zgarbiona, wyprostowała się.

- To był duch? Kobieta, młoda kobieta... Ojcze, co jeśli to była m...

Do NotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz