Rozdział 13

6.2K 422 64
                                    


      Udało mi się wstać wcześniej od Victora. Cóż to było za szczęście, kiedy chociaż jeden plan związany z wampirem mi się udał. Pomijając jeszcze tamten z uniknięciem pocałunku. To wyszło idealnie.

Gdy tylko otworzyłem oczy, zauważyłem że było dosyć wcześnie. Na niebie nadal nie było widać słońca chociaż się temu nie dziwiłem. Dopiero wpół do szóstej a do tego pora roku jaką była wczesna zima, nie mogła sobie pozwolić na takie przyjemności. Już czułem te zimno jakie przybędzie wraz z bezlistnymi drzewami i białą śnieżyną, która przykryje wszystko.

Wyobrażające sobie to, wpatrywałem się w świat za oknem kiedy usłyszałem ciche niezadowolone mrugnięcie po moim drugim boku.

Victor wciąż hibernował, ale jedną ręką zasłonił sobie twarz za to drugą ścisnął mocno moją jakby sprawdzał przez sen czy wciąż jestem. Sam nawet zapomniałem, że wciąż mieliśmy je złączone i tak było chyba przez całą noc. Cudem się nie spociły, ale może to dlatego że Victor od jakiegoś czasu ciągle był zimny. Może robił to nie świadomie a może specjalnie, na razie nie mogłem go spytać a jedynie wpatrywałem się w skrawek jego twarzy który nie zasłonił.

Mimo iż nie robił tego umyślnie, wciąż miał ten kaprys który posiadał także wtedy kiedy był pijany a ja nie chciałem spełniać jego zachcianek.

Nadal ciekawiło mnie jak będzie dziś odbierać to ile alkoholu wczoraj spożył i w pewnym sensie miałem nadzieję, że spotkają go najgorsze cierpienia za tamte niekontrolowane obmacywanie. Co on sobie myślał?...

Mimo iż planowanie okrucieństw wobec wampira i leżenie w być może najlepszej jakości(bo przecież królewskiej) materiału pościeli było idealne, postanowiłem że to już czas aby wstać. Od zawsze byłem rannym ptaszkiem.

Powoli, wciąż odczuwając paraliż w niektórych częściach ciała po przespanej nocy, podniosłem się i wolną ręką otarłem oczy. Musiałem wyglądać jak dziecko, jednak robiłem to z przyzwyczajenia i nie miałem zamiaru przestawać.

Spojrzałem znów w stronę Victora a potem na nasze dłonie. Wyglądało na to, że wampir nie zamierzał puszczać. Zacząłem odrywać delikatnie moją rękę, jednak uścisk był zbyt mocny. Co najgorsze, miałem wrażenie że z każdą moją próbą wyrywania się on ściskał coraz mocniej.

-To chyba jakieś żarty- mruknąłem sam do siebie, drugą ręką próbując rozplątać nasze palce co nie skutkowało niczym. W końcu zdecydowałem się na szarpnięcia ręką i na szczęście, udało mi się ją wydostać.

Victor mruknął tylko cicho jednak nie wyglądało na to żeby się obudził. Jedynie zasłonił się bardziej ręką, a ja zrozumiałem jak bardzo przeszkadzało mu poranne słońce.

Odkryłem się z kołdry i bez żadnych obuwia ani nawet ciepłych skarpetek które gdzieś musiałem odrzucić wczoraj, podbiegłem na palcach do okien aby zasłonić te z których światło padało na Victora.

Mimo iż zasłony były okropnie ciężkie, z trudem pociągnąłem ledwie jedną a było ich chyba z trzy.

Gdybym tylko czas spędzony na książkach spędził aktywnie, może nie byłbym taki słaby i chudy.

Gdy już udało mi się skończyć "cierpienia" wampira, który zaraz potem spokojnie mógł odsłonić twarz, uznałem, że potrzebuje kąpieli.

Wciąż miałem na sobie wczorajsze ubrania, których nie przebrałem zanim poszedłem spać i teraz czułem się okropnie nieswojo. Może było to nie męskie ale chodzenie w tych samych ubraniach przez dłuższy czas niezwykle mnie obrzydzało. Potrzebowałem tylko ciepłej wody, mydła i nowych ubrań. Szkoda tylko że nie zabrałem tego ostatniego. Skąd jednak mogłem wiedzieć, że zatrzymam się tu na dłużej?

Do NotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz