Rozdział 12

9.8K 405 83
                                    

Victor

Pożądanie jego krwi ani trochę się nie zmieniło, a co najgorsze czułem jak coraz bardziej się od niej uzależniam. Pochłania moje myśli kiedy tylko ją poczuje, a przecież Koda jest ze mną wprawie cały czas.


To nie tak, że liczy się tylko ona. Ważniejszy jest on. Jego zdrowie, jego zdanie, jego życie.


Może tamta sytuacja trochę pomogła, a bardziej to że jakimś cudem Koda może mnie w każdej chwili „obudzić". Nie wiem jak to działa chociaż wystarczy mi to że w ogóle działa.


Myśląc o tym, szedłem cichym korytarzem z powrotem w stronę tamtego miejsca. Mam nadzieję, że Eleanor już nie ma. Nie zniósłbym jej cholernego widoku a musiałem przecież jeszcze zobaczyć się z Onicą. Szczerze, nawet księżniczka zyskała na mojej opinii w porównaniu z tą dziewczyną. Ale i tak obie były niesamowicie wnerwiające.


Przez okna mogłem zobaczyć słońce nie zasłonięte przez żadną chmurę, przez co westchnąłem zirytowany. Przecież niedługo zacznie się zima, taka pogoda wydaję się być wręcz absurdalna.


Zrobiło mi się przez to gorąco, ponieważ przed wyjściem z pokoju, zmieniłem koszulę na sweter. Nie chciałem go, denerwuje mnie ta nowa moda w naszym królestwie. Koda był jednak innego zdania i kazał mi go założyć, bo „taki ubiór psuje moją złą aurę".


Ha, jak niby mam mieć złą aurę. Nienawidzę kogoś jeśli na to zasłużył. Próbuję być zawsze bierny, więc na pewno nie wydaję się być wiecznie zirytowanym wampirem. Prawda?


Tak czy siak i tak go posłuchałem, a czarny sweter powodował to że musiałem gryźć się w język żeby czasem nie zbesztać Bóg wie kogo. Koda mi za to zapłaci.


Znając już drogę, szybko znalazłem się przed wielkimi drzwiami prowadzącymi do „drugiego szpitala". Nic się nie zmieniło, w sumie nie miało prawa w ciągu ledwu kilkudzięsięciu minut które spędziłem w tamtym pokoju.

Ludzie jak i wampiry robili to co wcześniej i co mnie dziwiło najbardziej, w ogóle nie zdawali sobie trudu na mnie patrzeć. Jakby mnie tu nie było. A przecież jestem przyszłym królem Luxurium. To powinno być dla nich zaskoczeniem widzieć kogoś takiego jak ja w takim miejscu, w dodatku łamiąc wszelkie zasady swojego ojca który o niczym nie ma pojęcia.


Onica siedziała na swoim miejscu, już sama ponieważ nigdzie nie mogłem dojrzeć Eleanor. Założyła nogę na nogę i ze znudzeniem przeglądała coś co wyglądało na podróbkę dokumentów.


-Już wróciłeś- nie zdążyłem się odezwać kiedy dziewczyna spojrzała na mnie znudzona, odkładając papiery.


-Wybacz, ale zaszło pe...


-Wiem już wszystko. Nie trudno było się domyślić, w dodatku Eleanor wróciła do mnie wkurzona jak cholera. Nie wiedziałam że bijesz damy.


-Zamknij się- warknąłem zakładając ręce na pierś i unikając jej przenikliwego wzroku- Trudno taką osobę nazwać damą. Dobierasz sobie zacne przyjaciółki.

Do NotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz