Rozdział 22

208 13 6
                                    

Victor

Czarne, przyjemne w dotyku włosy uwijały się kosmykami wokół moich palców kiedy głaskałem głowę Kody. Śpiąc już dość długo, leżał przytulony do puchatej poduszki i oddychał spokojnie. Miał lekkie sińce pod oczami ze zmęczenia i ubrudzone zaschniętą krwią plastry na niektórych z palców.

Jego powolne bicie serca szczególnie koiło mój umysł. Od paru godzin moje myśli krążyły wokół ostatnich wydarzeń, ale odkąd zasiadłem obok jego śpiącego ciała, jedyne o czym rozmyślałem to to jak wiele rzeczy było wciąż poza moją kontrolą. Wszystko co stało się wcześniej wydaję się tak nierealne.

Zaryzykowałem poprzez wyznawanie mu miłości. Prawdopodobnie zaryzykowałem nawet poprzez zakochiwanie się w kimkolwiek. Jestem wampirem, to że się nim pożywiam, czy w ogóle stanowię dla niego jakiekolwiek zagrożenie tylko poprzez bycie krwiożercą powinno w końcu uświadomić ten mój pusty łeb, że nie mogę tego po prostu ignorować.

Jestem też przyszłym królem, celem wielu spisków. Próbowano mnie już zabić, przecież to przez to Koda wprawie umarł. To przez to całe to przedstawienie. Miałem szczęście... Jakimś cudem, praktycznie niebywałym oddano mi Kodę. Ale to już może się nie powtórzyć. Teraz już nie mogę więcej ryzykować i zdaję się, że muszę to wmówić nam obu. Ja nie chcę go opuszczać a on zapewne nie chce ode mnie odejść. Chociaż po tym co przeżył... Ma prawo mnie nienawidzić. 

Wciąż nie wiem co dokładnie się stało, po tym jak uratowałem Kodę na dachu, nie było czasu na wyjaśnienia. Jak najszybciej go rozgrzaliśmy a Estera zadbała o całą resztę. Chłopak był tak wyczerpany że nie kontaktował się ze światem dookoła a potem już tylko zasnął. Miał poranione palce a nosa ciekła mu krew. Zbyt mocno bolał mnie ten widok żebym co jakiś czas nie odwracał wzroku jak jakiś tchórz. Chyba bałem się mu spojrzeć w oczy. Tak jak mówiłem, mógł mnie nienawidzić.

Ale czy to nie lepiej? Łatwiej mu by było mnie zostawić....

Cholera, nawet nie jestem tego jeszcze pewien. Nie mam pojęcia czy jestem w stanie to zrobić. Może poczekam z tym aż upewnię się, że jest już zdrowy i bezpieczny? Albo odejdę po prostu jak najszybciej...

Victorze, ty idioto, warczy moja podświadomość, jak śmiesz w ogóle myśleć o takiej decyzji. Już za późno. On jest twoim światem, bez niego jesteś nikim. Pustym skutkiem poprzednich złych decyzji. Pamiętasz siebie samego przed tym zanim do niego wróciłeś?  Chcesz znów się taki stać?

Złapałem się ręką za głowę i westchnąłem ciężko. Bezskutecznie zagłuszałem te durnoty słowami "Nie będziesz już taki. Zmieniłeś się" co spowodowało kompletny bałagan w mojej głowie.

Wbijałem sobie paznokcie we włosy, byle by uspokoić myśli. Nie chciałem sobie o tym przypominać, ale widocznie jest to nieuniknione. Gdy tylko pomyślę o tym jak miałoby to wyglądać bez niego... Wszystko wróciło by tam skąd praktycznie uciekłem.


Kilka lat przed


Kolejne ciepłe letnie popołudnie w królewskim ogrodzie. Piękne, barwne kwiaty, zadbane przez najlepszych ogrodników w kraju tańczyły wdzięcznie w rytm wiatru a ptaki w złotych klatkach przepięknie śpiewały przypadkowe melodie by umilić czas na powietrzu księciowi.

Słońce przygrzewało jego twarz, kiedy ten ze skupieniem wpatrywał się w daleki punkt gdzieś po drugiej stronie zielonego raju należącego do jego zamku. Nawet nie był świadomy obiektu swoich obserwacji, gdyż zbyt mocno pogrążony był we własnych myślach, zagłuszających nawet i muzykę egzotycznych ptaszyn z ciepłych krajów.

Jasne włosy co chwilę zasłaniały kosmykami przymrużone zielone oczy, denerwując królewicza bezlitośnie. Co chwilę wzdychał ze zirytowaniem i zmieniał pozycję na swoim legowisku.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 07, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Do NotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz