•5•

2K 63 14
                                    

Marcus od kilku dni dziwnie się zachowywał.  Był rozkojarzony, nie obecny, po prostu cały czas o czymś myślał. I wiem o czym, o umyślnym
zabójstwie.

Nadszedł dzień imprezy.
Postanowiłam ubrać czerwoną obcisłą sukienkę, włosy zostawiłam rozpuszczone i zrobiłam  lekkie loki, i się pomalowałam.

Chłopcy już byli na  miejscu, Petra czekała na mnie.
- jak wyglądam?- zapytałam. Nie sądziłam, że dziewczyna powie " Jezu ale pięknie" bo mój strój nie jest w jej stylu.

- powiem jedno, każdy chłopak będzie twój- odparła i wstała z Łóżka.
- to lecimy ns imprezę- uśmiechnęłam się i udałyśmy się pod adres który dostałyśmy.

Gdy weszłyśmy do środka wszyscy się na nas gapili.
- zostawiam cię bo zwracasz na siebie wszystkich uwagę- zaśmiała się i zniknęła.

Postanowiłam podejść po alkohol i spotkałam Billy'ego i Marcusa.
- no nie powiem wyglądasz olśniewająco- odparł Marcus oglądając mnie od góry do dołu. Obok niego siedziała Saya.

- zgadzam się- dodał Billy i jego wzrok utknął na sobie za mną. Spoglądał na Petre.

- stary chyba czas podejść do niej i wszystko powiedzieć- poklepał go po plecach Marcus.

- a co jeśli da mi kosza?- zapytał Billy.

- jesteś miły, słodki i za bawmy na pewno tego nie zrobi, i akurat tu idzie- odparła Saya.

- dasz radę- puściłam mu oczko i odeszłam kawałek.

Billy się odwrócił by dać jej napój a Petra zniknęła z Viktorem który goły chodził po całym mieszkaniu.

Marcus był zajęty Saya'om. Było mi głupio i przykro więc zniknęłam bez słowa. Nawet nie zauważył.

Szłam w stronę salonu aż nagle ktoś zaciągnął mnie do tańca. Nie znałam go ale postanowiłam tańczyć.

Wszyscy skupili się na nas. Widziałam zabójczy wzrok Marcusa ale to olałam.

Gdy piosenka się skończyła chłopak mu podziękował całując w rękę i odszedł.

Podszedł do mnie Marcus z Whisky i dał mi do ręki szklankę z napojem.

Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy pić i palić zioło.
Po czasie Marcus nie był już rozmowny, cały czas o czymś myślał.

- zaraz przyjdę- wstał i poszedł.
Nie wracał z 10 minut więc wstałam go poszukać.

Mogłam się spodziewać, że będzie z nią. Byli blisko siebie, wiedziałam co się stanie więc wróciłam na swoje miejsce bez uśmiechu.

Siedział tam już ten dziadek co rozdawał zioło.
- co panienka taka smutna?- zapytał.
Ja uniosłam wzrok i zobaczyłam jak Saya idzie z Marcusem za rękę i zacisnęłam pieści.

Mężczyzna to zauważył.
- chodzi o tego chłopaka?- zapytał na co pokiwałam głową.
- zakochałam się bez wzajemności- odparłam i sztucznie się uśmiechnęłam.

Jeszcze chwilę rozmawiałam z rokowcem i paliłam zioło.
- chłopak nie wie co traci- odparł mężczyzna na co się uśmiechnęłam.

•you need someone who will love you• Marcus Lopez ArguelloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz