•31•

1K 43 16
                                    

Nadia znów siedziała na ławce w parku i czytała książkę, lecz tym razem pogoda nie była piękna.

Nagle Nadia znalazła się w kościele. Miała na sobie suknie ślubną, obok niej stał jej ojciec. Był ubrany w czarny garnitur i uśmiechał się do niej czule.

Przy ołtarzu stał Marcus, również miał na sobie garnitur. Jej ojciec zaczął ją prowadzić do niego. Gdy już dziewczyna stała przy swoim wybranku, czuła, że stanie się coś złego. Gdy spojrzała na gości wszyscy byli martwi. Marcus obok niej był cały we krwi i po chwili padł na ziemię.

- Marcus!- padła na kolana tuląc jego zimne zwłoki. Zaczęła szlochać i nagle pojawiła się policja.

- jesteś aresztowana za zabójstwo wszystkich tu obecnych!- krzyknął jeden policjant mierząc do niej bronią.

Nadia zerwała się z łóżka. Na szczęście nie obudziła śpiącego spokojnie obok niej Marcusa.

Po cichu wyszła z łóżka i udała się do łazienki. Była godzina 5.00. Nadia tego dnia również miała się spotkać z psychologiem. Dziwiło ją, że wybrał godzinę 7.30 na ich spotkanie.

*

Nadia siedziała sama w poczekalni. Gdy opuszczała szkołę jej chłopak nadal spał. Na korytarzu nikogo nie było.

- zapraszam- odparł starzec.

Nadia nie pewnie weszła do środka i usiadła na krześle. Zauważyła, że mężczyzna zamknął drzwi na klucz.

- a więc jesteś zdrowa ale sprawie byś trafiła do psychiatryka. Zrobię z ciebie chorą psychicznie osobę. Sprawię tak by wszyscy w to uwierzyli! A wiesz czemu?- odparł mężczyzna patrzą na nią groźnie. Nadia pokręciła głową.

- nie przedstawiłem ci się na pierwszym spotkaniu. Jestem James Licausi, jestem wujkiem Jordana. Co za przypadek akurat trafiłaś do mnie- odparł poprawiając okulary na nosie.

- nie zbliżaj się do mnie!- krzyknęła przerażona zrywając się z miejsca.

- za późno, zniszczę ci życie tak jak ty zniszczyłaś Jordana. Gdyby nie ty to on by żył. Musisz zostać ukarana za to co go spotkało- warknął waląc pięścią w biurko.

- teraz dopiszę, że chciałaś mnie zabić i krzyczałaś " Jordan pomogę ci". Twój chłoptaś co już nie pomoże, sam będzie myślał, że jesteś nie normalna- dodał po chwili.

- nie, Marcus nigdy ci nie uwierzy!- krzyknęła Nadia.

- zobaczymy a teraz- odparł wstając i otwierając drzwi.

- wynocha, najlepiej idź znów spróbuj się zabić jak się nie mylę to 3 raz- odparł a dziewczyna szybko wyszła.

Udała się do łazienki. Oblała twarz zimną wodą by ochłonąć.
" O co jeśli on ma rację? Co jeśli oni mają mnie już za wariatkę?" Pomyślała patrząc na swoję odbicie w lustrze. Nie wiedziałam co ma robić, musi z nim wygrać..

*

- i jak było?- zapytał Marcus gdy weszła do pokoju.

- to...to- nie mogła się wysłowić bo nie wiedziała co powiedzieć.

- aż tak źle?- zapytał podchodząc do niej.

- to dziadek Jordana..- gdy to powiedziała, Marcusa zatkało. Nie wiedział co ma powiedzieć.

- zrobił ci coś?- zapytał po chwili przytulając ją.

- nie ale planuje mnie zamknąć w psychiatryku, co jeśli mu się uda?- zapytała zmartwionym głosem.

- uwolnie cię... Spokojnie, nigdy cię nie zostawie.. Nigdy- i pocałował ją w czoło.

•you need someone who will love you• Marcus Lopez ArguelloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz