•35•

889 40 25
                                    

- Marcus czy ty wiesz co ty narobiłeś?!- odparła Saya wchodząc do pokoju Marcusa.

- Maria jest chora! Ona ma dwie osobowości i jeszcze ją zostawiłeś! Ona może nam zaszkodzić- była zła. Miała rację, wszystko mogło się wydać.. mogli się dowiedzieć co się stało w Vegas.

Saya mu wszystko wytłumaczyła.

- Zostaw nas samych proszę- odparł Marcus siadając na łóżko i chowając twarz w dłonie. Saya zrobiła to o co ją prosił.

- ona ma rację.. nie mogę jej zostawić w takim stanie- odparł unosząc smutny wzrok na Nadię.

- ale Marcus..- chciała coś powiedzieć lecz on jej przerwał.

- Nadia co jeśli wszystko wyjdzie na jaw? Będziemy mieć przejebane! I.. i ona jest chora. Obiecuję, że jak zacznie się już leczyć to ją zostawię- odparł podchodząc do niej i chciał złapać ją za rękę lecz ona go odepchnęła.

- a co jeśli nigdy nie zacznie się leczyć?! Wybieraj ja albo ona!- krzyknęła a pojedyncze łzy spłynęły jej po policzkach.

- wybieram ją- odparł patrząc w podłogę.

- zawszę musisz zgrywać pieprzonego bohatera?!- warknęła.

- robię to dla nas!- wrzasnął Marcus.

- ja wybieram Theo- odparła i chciała wyjść lecz Marcus złapał ją za rękę.

- on cię krzywdzi- odparł patrząc jej prosto w oczy.

- ty też. On mnie krzywdzi fizycznie a ty psychicznie. Ból psychiczny jest porównywalny do fizycznego więc na to samo wychodzi i przez Theo nie chciałam się zabić- odparła łamiącym się głosem.

Te słowa zabiły Marcus i gdy dziewczyna wyszła zaczął płakać.

*

Nadia udała się do Theo. Gdy weszła do jego pokoju chłopak stał przed lustrem i zmieniał opatrunek. Był zdziwiony jej najściem. Chciał coś powiedzieć lecz dziewczyna się do niego mocno przytuliła.

- miałeś rację.. nie powinnam się do niego zbliżać- odparła.

Chłopak nie wiedział co robić lecz po chwili objął ją. Stali tak chwilę w ciszy.

- przepraszam za to co ci zrobiłem ale ponosi mnie.. taki już jestem, jeśli mi na kimś zależy to nie pozwolę by mi go odebrano- odparł Theo.

Nadia spojrzała na niego, była zapłakana. Chłopak złączył ich usta w namiętny pocałunek.

*

Marcus porozmawiał z Salazar i wrócili do siebie. Nie był z tego powodu szczęśliwy bo chciał by to właśnie Nadia siedziała przy nim, by to ona się do niego przytulała.. całowała go i mu się żaliła. Niestety ale ją stracił.

*

Nadia siedziała z Theo i rozmawiała. Opowiedziała mu o tym co chciał zrobić jej kuzyn, jak straciła pamięć i jak była kilka miesięcy na " leczeniu".

Nagle rozległo się pukanie do drzwi i wszedł jakiś chłopak.

- list dla Nadii- odparł podając jej list i wyszedł.

Dziewczyna zaczęła czytać list i po jej minie było widać, że jest przerażona.

" Tęskniłaś kochanie? Bo ja tak.

J.L"

- kto to może być?- zapytał Theo czytając list.

- nie to nie może być on.. przecież ktoś może mieć takie same inicjały- odpadła przerażona.

- kogo masz na myśli, że to nie on?- zapytał zdziwiony Theo.

- Jordan Licausi- odparła Nadia i spojrzała na niego przerażonym głosem.

- mówiłaś, że twój ojciec go zabił- odparł zdziwiony.

- no tak ale nie wiem jak.. nie było mnie tam...a co jeśli on przeżył?- zapytała przerażona.

- to mamy przejebane- westchnął ciężko chłopak i usiadł na fotelu.

- mamy?- zapytała zdziwiona.

- na tak- odparł bez chwili zastanowienia się.

•you need someone who will love you• Marcus Lopez ArguelloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz