•4•

2.2K 80 28
                                    

Następnego dnia pan Lin dał " karę" tym którzy nie wykonali zadania, czyli tylko Willie nie miał kary.

Wyszliśmy wszyscy na korytarz i przejścia były zamknięte kratami.

Wszyscy panikowali, ja byłem blisko Marcusa.

- masz może spinkę albo wsuwkę?- zapytał mnie chłopak na co szybko mu dałam to co potrzebował.

Marcus otworzył drzwi ale nikt mu nie podziękował jedynie kilka osób walnęło go z barka.

- idioci, gdyby nie ty to by tam siedzieli- warknęłam.

- dupki nigdy się nie nauczą mówić słowa dziękuję- odparł chłopak i nagle faceci w kapturach wkroczyli z długimi drewnianymi pałkami.

Cofałam się trochę do tyłu i na kogoś wpadłam. Oczywiście na Chico.

- Hola hermoso- odparł opierając się swoimi plecami o moje.

- daruj sobie- odparłam i poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach ciągnące mnie na bok.

To był Chico, dzięki niemu nie dostałam w głowę z pałki.

Niestety ale zakapturzony się na mnie rzucił. Chciał mnie najpierw uderzyć w brzuch ale się obroniłam, później w nogi, plecy i głowę ale ja i tak się obroniłam. Oczywiście dostałam kilka razy mocniej z drewna ale to nie sprawiło, że upadłam.

Postanowiłam uderzyć go w twarz i o dziwo trafiłam rozwalając mu nos.

- groźna z ciebie mujer- odparł Chico podnosząc się z podłogi na co się zaśmiałam.

Wzrokiem zaczęłam szukać Marcusa.
Saya pomagała mu wstać z podłogi, miał całą koszulę we krwi.

Chciałam do niego podejść ale z rur nagle zaczął lecieć gaz.

Po chwili zaczęło mi się kręcić w głowie i wszyscy weszliśmy do klasy z roślinami.

Połowa osób już leżała na ziemi. Marcus chciał wziąć jakąś roślinę ale Chico mu przeszkodził.

Jego starania poszły na marne bo sam stracił przytomność. Tylko ja i Maria byłyśmy przytomne i obie podeszłyśmy do rośliny i ją zjadłyśmy.

Od razu podeszłam do Marcusa i włożyłam mu ją do buzi a Maria do Chico.

Po wszystkim wszyscy poszliśmy na stołówkę i był tam niski chłopak przy kości w okularach.

- głosujecie na mnie! Na przewodniczącego..- nie zdarzył dokończyć bo Chico założył mu śmietnik na głowę.

Marcus pomógł mu go ściągnąć i usiedliśmy przy stoliku ja, Marcus, Billy, Lex i Petra.

Po chwili dosiadł się do nas ten chłopak w okularach.

- hej Jestem Shabnam, robię imprezę dla nowych przyjaciół, może w coś programy itp, co wy na to?- zapytał.

- czemu nie- odparł Marcus a ja powtórzyłam jego słowa.

- po co tylko dla nowych przyjaciół? Zrób dla wszystkich!- odparł Lex.

•you need someone who will love you• Marcus Lopez ArguelloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz