•9•

1.8K 72 15
                                    

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu.
Byłam przywiązana do krzesła.

- kurwa- warknęłam bo nie mogłam się uwolnić i nagle drzwi się otworzyły. Oślepiło mnie białe światło i nie zobaczyłam na początku kto to wszedł.

Osoba zamknęła za sobą drzwi i zapaliła światło w pomieszczeniu. To dużo nie dawało ale dałam radę rozpoznać kto to.

- ty dupku- warknęłam.

- spokojnie- zaśmiał się głośno.

- ty jebany dupku lepiej mnie wypuść bo jak nie to cię zabiję- warknęłam szarpiąc się z krzesłem.

-  Kochanie]nie masz ze mną szans- zaśmiał się  i do pomieszczenia weszło trzech jego ludzi.

- wypuszczę cię jak mi pomożesz zniszczyć twojego tatusia- odparł stojąc przede mną.

- Nigdy- warknęłam patrząc mu prosto w oczy. Uśmiech zszedł mu z twarzy. Myślał, że jak się przestraszę to zrobię co mi będzie kazał.

- zła odpowiedź- warknął uderzając mnie w twarz.

- Co teraz z nią zrobimy?- zapytał jeden z ich ludzi.

- gówno- odparłam i ponownie dostałam w twarz.

Gdy spojrzałam na niego splunęłam mu pod nogi krwią.

- wyciągnijcie z niej co jest słabością jej ojca tylko jak któryś z was ją zabiję to już po was- warknął wychodząc.

To był mój wujek. Artur Williams.
Kiedyś pokłócił się z moim ojcem o ich interesy.

Skurwysyny za to zabił moją mamę ale nie za to byłam na niego zła. Moja matka nie była dobrą kobietą.

Za to, że ojciec ją zdradzał i nie poświęcał jej wystarczająco uwagi, znęcała się nade mną.

Biła mnie gdy źle się odezwałam, nie zrobiłam tego czego ona chciała i, że byłam podobna do ojca.

Zabroniła mi mu to mówić a ja jako 6 letnia dziewczynka się jej bałam.

Wszystko stało się gdy miałam 8 lat i wróciłam ze szkoły. Ojciec na mnie czekał by powiedzieć mi złą wiadomość.

Nawet nie płakałam, oczywiście dziwił się dlaczego nie płacze lecz gdy mu powiedziałam to zmienił zdanie.

Ale wujek nie przestał nas nachodzić. Zabił dziadków. Przy ich śmierci płakałam. Oni byli inni, nawet nie wiedzieli o tym co ich synowie robią.

**Pov's Marcus**

Ja, Petra, Saya, Chico, Viktor i jakiś chłopak mieliśmy karę na 48 godziny za to, że daliśmy się złapać.

Byliśmy już tam kilka godzin. Rozmawialiśmy na różne tematy.
Brakowało mi Nadii, nie wiem czemu ale bardzo za nią tęskniłem.

Ciekawiło mnie to co ona teraz może robić. Z moich myśli wyrwała mnie Petra z propozycją włamania się do " skarbca" w którym są słodycze i nie tylko.

Wszyscy się zgodziliśmy bo dali nam tylko dwie paczki chipsów.

Miałem agrafkę więc otworzyłem drzwi biblioteki a następnie " skarbca".

W środku było wszystko. Wszyscy zaczęliśmy się wygłupiać oprócz Kuroki.

- co ci jest?- zapytałem podchodząc do niej.

- nie ma tu mojej katany czyli straciłam swój honor- odparła.

Postanowiliśmy zrobić dla niej skocznie. Była szczęśliwa.

Po niej chciał skoczyć ten chłopak lecz ktoś odciął mu rękę.

Zaczęliśmy walczyć z dwoma mężczyznami w maskach.

Petra i Viktor zostali ranni.
Wszyscy uciekliśmy do biblioteki, tylko chłopak bez ręki nie dał rady przez Chico.

- czego oni kurwa chcą?!- zapytał zdyszany Chico.

- mnie- odezwała się Saya. Nie spodziewałem się, że to o nią chodzi.

- to idź do nich bo inaczej nas zabiją!- zaczął krzyczeć Chico.

- nie. Może odpuszczą, damy jakoś radę- odparłem stawiając kanapę przy drzwiach.

- ty myślisz, że to ich zatrzyma?- warknął Chico. Zaczął mnie denerwować.

- może odpuszczą- odparłem opierając się o ścianę.

- to są Kuroki, oni nie odpuszczą- gdy Saya to powiedziała Chico wpadł w szał i zaczął chodzić po bibliotece.

Petra strasznie mocno krwawiła.
Chico nagle zniknął. Ja i Saya znaleźliśmy tunel. Udaliśmy się nim i byliśmy w podziemiach naszej szkoły.

Chico nas tam zamknął.
- muszę z nimi walczyć, za katanę mogę zginąć- odparła idąc za mną.

Zatrzymałem się i obróciłem w jej stronę.
- oszalałaś?- zapytałem patrząc w jej oczy.

- zrobię to bez ciebie- odparła uderzając mną o ścianę. Widziałem tylko jak ją zabierają.

Straciłem przytomność. Lecz gdy już się obudziłem pobiegłem jej pomóc.

Lin już tam był, ja od tyłu zaatakowałem tego co ją trzymał i zaczęliśmy walkę.

Saya zabiła swojego kuzyna z jego pomocnik uciekł.

Po wszystkim wróciliśmy do szkoły. Postanowiłem iść do Nadii, ale jej nie było.

Zdziwiło mnie to, że mnie nie szukała.
Poszedłem do Williego ale on jej nie widział cały dzień co mnie zdziwiło.

Po drodze wpadłem na Marię.
- widziałaś Nadię?- zapytałem dziewczynę-.

- nie wiem gdzie ona jest, sama ją cały dzień szukam- odparła i już zacząłem się martwić.

Postanowiłem iść do dyrektora.
Gdy chciałem wejść usłyszałem rozmowę.

- ostatni raz Nadię widziałem wczoraj, dzisiaj nie było jej na zajęciach- odparł Lin.

- czyli to prawda, ze mój brat ją porwał- gdy to usłyszałem serce zaczęło mi bić tysiąc razy szybciej.

Szybko udałem się do pokoju i był tam Billy. Pobity.

Opowiedział mi, że to jego Ojciec.
- pojedziemy na wycieczkę do Vegas- odparł co mnie zdziwiło.
- zabić mojego ojca, Nadia nam na pewno pomoże- dodał a ja zrobiłem smutną minę.

- Nadia została porwana- odparłem chowając twarz w dłoniach.

- czyli najpierw szukamy Nadii i jak ją znajdziemy to zabijemy mojego ojca- odparł a ja spojrzałem na niego zdziwiony.

•you need someone who will love you• Marcus Lopez ArguelloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz