•25•

1.2K 49 49
                                    

Marcus poszedł na dach pomyśleć o wszystkim. Gdy tam wszedł zobaczył tego czego nigdy by nie chciał zobaczyć.

- Nadia co ty robisz?!- odparł przestraszy. Chciał do niej podejść ale ona mu zabroniła.

- zostaw mnie- warknęła przez łzy popijając wódkę. Chodziła po krawędzi dachu. Była pijana, chwiała się.

- Nadia nie rób nic głupiego!- odparł stojąc jak słup.

- najgłupszą rzeczą jaką zrobiłam to zakochałam się w tobie- i skoczyła.

Nagle na dachu pojawił się Billy. Marcusa podbiegł do krawędzi lecz Billy go odciągał. Zaczął głośno płakać.

Nagle Marcus obudził się ciężko dysząc." To był tylko sen" odparł w myślach.

Poszedł wziąć szybki prysznic, postanowił iść do Nadii. Chciał ją przeprosić, chciał dostać szansę.

*

Nadia nie spała całą noc. Znalazła lis od Marcusa co ją jeszcze bardzie załamało.

" Kochana Nadio!,

Naprawdę nie wiesz jak cierpię, że ciebie tu z nami nie ma. Tak wiele miałem ci do powodzenia, a szczególnie to, że cię kocham i nie wyobrażam Sobie życia bez ciebie. Byłaś jedyną osobą której na mnie zależało, zawszę się o mnie martwiłaś, zawsze o mnie dbałaś.. Byłem głupcem bo na początku szukałem miłości u innej ale miałem swój powód.. Powiedz mi czy byś pokochała kogoś takiego jak ja? Kogoś kto mieszkał na ulicy, bez rodziny, bez pieniędzy, kogoś kto niczego ci nie zapewni? Bałem się odrzucenia bo ty jako córka mafiozy mogłaś mieć wszystko, a ja bym ci nie dał tego czego byś chciała. Teraz wszystko bez ciebie będzie takie pustne.. nikt nie może się pogodzić z twoją śmiercią.. Chcę ci powiedzieć, że nigdy cię nie zapomnie.. nigdy.

Marcus Lopez Arguello"


Zepsuła wszystko. Gdyby znalazła ten list wcześniej, zmieniłby wszystko. Może by teraz siedziała wtulona w Marcusa. Miała sobie za złe, że tak na niego krzyczała. Zaczęła pić, dużo pić. Gdy alkohol jej się skończył rozbiła butelkę i przejechała sobię nią raz po ręce, potem drugi po drugiej. Miała długie i głębokie rany na rękach. Jej ubranie było całe we krwi. Siedziała i płakała głośno. Coraz bardziej jej kręciło się w głowie, nagle usłyszała głos i zauważyła rozmazaną postać.
" Chodź do mnie.." powtarzała. Nadia nie miała siły się podnieść. Nagle poczuła na swojej twarzy czyjeś dłonie i usłyszała:

- Nadia proszę nie! Nie zostawiaj mnie!- był to Marcus. Szybko wziął ją na ręce i biegł do Williego. Gdy chłopak zobaczyła dziewczynę od razu złapał za kluczyki.

Marcus był już cały we krwi ale nadal mocno tulił do siebie dziewczynę.
- tylko mnie nie zostawiaj- szeptał cały czas. Dziewczyna była nie przytomna i robiła się zimna.

* W głowie Nadii*

Nadia była na jakieś polanie pełnej drzew i kwiatów. Była tam ławka więc na niej usiadła. Panowała tam cisza i spokój. Na chwilę zamknęła oczy lecz gdy je otworzyła była nadal na ławce lecz w białym pomieszczeniu. Przed nią był wieli ekran i nagle pojawiła się jakaś postać. Była to kobieta.

- Witaj Nadio- odparła miłym głosem.

- czy ja już nie żyje?- zapytała od razu.

- jeszcze nie, w szpitalu walczą o twoje życie.

- dlaczego po prostu nie umrę?

- bo masz wybór. Chcę ci pokazać co jest teraz i co będzie jak umrzesz a więc zaczniemy od tego co jest teraz.

Nagle na ekranie zobaczyła Marcusa całego we krwi. Ręce mu się trzęsły ze stresu. Cały czas czekał na to aż lekarz wyjdzie i powie, że wszystko jest dobrze. Wsłuchiwał się w to co dzieje się na sali bo nie chciał usłyszeć długiego sygnału. Obok niego siedzieli  Saya klepiąca po plecach Marcusa, Billy wyrywający sobie włosy i Willie patrzący gdzieś w korytarz.

- widzisz wszyscy to przeżywają. A teraz czas aby zobaczyć co będzie..

Nadia zobaczyła swój grób. Marcus stał nad nim. Był sam w garniturze i wyglądał na bardzo zmęczonego. Był trochę starszy, około 5 lat. Położył na jej grub kwiaty które miały wstążkę z napisem" nigdy o tobie nie zapomnę".

- Nadia wiesz Ile się wydarzyło! Billy i Petra zostaną rodzicami! Szkoda..szkoda, że to nie my..- odparł smutno.- bądź pewna, że nigdy sobię nie wybaczę go tego co zrobiłaś i to była moja wina.. nigdy nikogo nie pokocham.. wiem, że ty gdzieś tam- wskazał na niebo- czekasz na mnie- odparł wstając. Po chwili podszedł do niego Willie i razem wrócili.

- gdzie mój ojciec?- zapytała Nadia.

- nie żyje.. nie mógł znieść straty swojej jedynej i najukochańszej córki.. pół, dużo pił aż w końcu pociągnął pewnego wieczoru za spust.- odparła Kobieta. Do oczu Nadi napłynęły łzy.

- a więc chcesz wrócić czy już tu zostać na zawsze?

•you need someone who will love you• Marcus Lopez ArguelloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz