XXXVII

29 10 2
                                    

Pięć minut do północy...
Co to za noc, w którą mroki rozprasza
jedna ostała na placu boju latarnia
i światło sąsiedniego domu?

Gdzie prawdziwe gwiazdy nocnej sceny?

Gdzie rydwan Selene ciągnący Księżyc?

Kupiłem bilety, usiadłem
w pierwszym rzędzie, by móc
poczuć na skórze dreszcze,
by obmyć się blaskiem nieba.

Zamiast tego mgła i chmury.
Zamiast tego światło sztuczne.
Zamiast tego kształt ponury
zimnej, ciężkiej kurtyny.

Przerwa techniczna na niebie
nie powinna trwać zbyt długo...
Jeszcze człowiek zapomni na co czeka,
dlaczego i po co...

Już teraz nikną gwiazdy
wypędzane światłem miast.
Co jeśli pewnego dnia i Księżyc
zostanie zwolniony dyscyplinarnie?

Prawdziwe piękno skończy marnie,
przesłonięte kiczem sztuczności.

(nie)poezja ~ część następnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz