十七

625 69 53
                                    

SIEMA witam nie spodziewaliścię się tak szybko, co nie? 

Minęło kilka dni, przygotowania do ślubu szły na przód, było naprawdę dużo obowiązków. Stroje dla pary młodej już były wykańczane, goście zaproszeni, całe Gusu było sprzątane a Jingshi dla gości na prędce odnawiane.

Zarówno przywódca sekty Gusu jak i przywódca sekty Jiang mieli bardzo dużo na głowie, więc często sobie pomagali, rozmawiali o planach, ułożeniu stołów i rozmieszczeniu gości...

...a potem całowali się dziko w przypadkowych miejscach, dając tym samym upust swoich emocji. Był to oczywiście ogromny sekret, wystarczyło, że jeden z braci Lan okazał się być obcinaczem rękawów i brał ślub z mężczyzną... za to niewielu zdziwił fakt, że Patriacha Yiling jest homoseksualny, podobno większość to podejrzewała, nad czym wyjątkowo ubolewał Wei Ying, twierdząc, że wcale nie jest obcinaczem rękawów i na ogół woli kobiety, ale Lan Zhan miał wyjątkowo długie rękawy i jemu musiał podciąć... Rozmawiali o tym ostatnio nawet, wydusił z narzeczonego (co było naprawdę ciężkie), że ten naprawdę woli mężczyzn i patrzy na nich tak jak większość panów patrzy na damy, tylko że bardzo wstydził się tego, przez co był skryty.

To wcale nie tak, że Wei Wuxian musiał go upić aby się tego dowiedzieć.

- nie, nie. Nie można umieścić Nie Huisanga z Jin Lingiem, to niedobre połączenie. Lepiej o tak, tak przywódca sekty Jin stanowczo woli przebywać z dwoma swoimi przyjaciółmi w swoim wieku. Przywódca sekty Jiang może być ulokowany tutaj... a przywódca sekty Jiang może spać tutaj, niedaleko mojego domu, oczywiście. Zapisałeś? Dobrze - uśmiechnął się Xichen, opowiadając Lan Yino gdzie kto ma być po weselu. Domyślał się, że jego brat i Wei Ying będą celebrować noc poślubną, toteż w domach najbliżej Jingshi starał się nikogo nie umieszczać. Zajmował się wszystkim, kierując naprawdę całym weselem. Jego brat też chciał pomagać, ale rozkazał mu skupić się na sobie i prezencie dla swojego męża. Lan Qiren odciążył go naszczęście w kwestiach przebiegu samej ceremonii, obiecał też udzielić ślubu bratankowi i diablicy. Lan Zhan był bardzo wdzięczny starszemu bratu, podziękował i obiecał, że w przyszłości również zajmie się jego ślubem. Obiecał to z taką pewnością, że Lan Xichen nie wytrzymał. To była obietnica nie do spełnienia. Pokiwał mu głową z uprzejmym uśmiechem, ale zaraz potem pobiegł do swojego lanshi i gorzko zapłakał, gdy opadł na podłogę. Biała szata rozpłynęła się po płytkach jak fala po  brzegu plaży. Złapał za nasadę swojego nosa, próbując na bieżąco ocierać płynące łzy. Do jego ślubu nigdy nie dojdzie, bo każdy kogo zdążył pokochać cierpiał, z jego winy. Nigdy nikogo już nie pokocha!

Najpierw zobaczył jedwabną chustkę, potem fioletowe spodnie przed swoją twarzą...

- Wytrzyj oczy. - oschły głos a jednak pomocna dłoń mogły świadczyć o jednej osobie. Jiang Cheng. Lan Huan zamarł ponieważ uświadomił sobie, że mężczyzna musiał być tu cały czas i widzieć jego mały atak histerii, całkowicie nie na miejscu i dla w stylu przywódcy sekty. - No już, wstawaj. Pomogę ci usiąść na krześle. Czy wolisz łóżko?

- Wolę ciebie. - odparł bezmyślnie.

- Chcesz na mnie usiąść? - Jiang Cheng się zaśmiał i otarł kciukiem jego łzy przez chusteczkę - to wynika z twojej wypowiedzi, Lan Xichen. Nie marudź i wstawaj - pociągnął go do góry.

To było dziwne. Nie oceniał, nie mówił nic takiego... zachowywał się jakby wcale nie zastał go płaczącego. Jiang Wanyin był osobistością niesamowitą.

***

Lan Zhan nie mógł całkowicie się zrelaksować, nawet w obliczu szczęścia tak wielkiego jak małżeństwo ze swoim wybrankiem, co przecież niegdyś było dla niego nieosiągalnym celem, marzeniem które wstydził się snuć. Teraz miało stać się prawdą. Mimo to nie mógł przestać się martwić. Co jak osoba, która porwała Wei Yinga pojawi się wśród gości i... otruje go? Jakim cudem w ogóle Wei Wuxian dał się porwać. To musiał być człowiek o niesamowitej sile...

...albo o wielkim umyśle i wymyślił sprytną zasadzkę. To by nie skreślało Nie Huisanga, siła tak. Nie ufał mu. Ale skoro Wei Ying powiedział, że nie zna porywacza?

To wszystko było tak ciężkie.

Wszedł do Jingshi, z zamiarem dopytania ukochanego o szczegóły, gdy usłyszał jego pisk.

- Tak, tu będzie takie niebies...Lan Zhan! Nie! Nie możesz teraz wejść, natychmiast się odwróć. Robimy tu prezent - warknął na niego niczym małe dziecko, chowając szybko prezent ślubny.

- My?

- To ja, Lan Sizhui, Hunguang-Jun. Senior Wei i ja tu...

- nie robimy nic szczególnego, ale nie możesz patrzeć. Sizhui, idź wyprowadź stąd tatę a ja szybko to schowam - rozdrażniony Wuxian schował coś do skrzyni i nakrył stół chustą. - już.

Lan Zhan nie mógł udawać, że nie jest ciekawy. Ciekawość go zżerała. - Wei Ying, pokaż.

- Mowy nie ma, nie możesz zobaczyć!

- I tak zobaczę po ślubie.

- Właśnie, po ślubie, więc czekaj cierpliwie i to będzie niespodzianka. - skarcił go Wei Wuxian a Sizhui przyznał mu rację. 

Lan Zhan przytulił delikatnie syna, uśmiechając się ale tylko połową ust, nie umiał się uśmiechać - bycie zdrajcą jest zakazane w sekcie Lan. - poczochrał mu włosy (nauczył się tego od Wei Yinga). Starał się bardziej okazywać czułość bliskim ostatnimi czasy. Po chwili przytulili się wszyscy we trójkę, to było bardzo miłe. Wei Ying zamknął oczy. Nie sądził, że kiedykolwiek w życiu po tym wszystkim odnajdzie szczęście, spokój, będzie miał męża i syna. Znów miał rodzinę.

- Ciesz się, póki możesz, piękny - usłyszał go. Usłyszał, był tego pewny. Po tak długim czasie, gdy myślał że na dobre uciekł, usłyszał. Lub to urojenia ze strachu. Wei Ying nagle osunął się na ziemię. Znaczy osunąłby się, gdyby Lan Zhan go nie złapał. 

***

Lan Qiren cierpiał nudy. Ileż można medytować i czytać? Miał nadzieję, że któryś z adeptów zrobi coś niedozwolonego i będzie mógł na kogoś nakrzyczeć. Albo lepiej, Wei Ying dawno niczego nie przeskrobał. Chciałby już go ukarać, ale nie miał za co. Liczył, że coś się stanie, dlatego czekał już z gotową groźną miną. Wei Wuxian tu mieszkał a od kilku dni, nie dość że prawie go nie widział to też nie słyszał ani jego ani nic złego o nim. Pewnie knuł coś ogromnego a Lan Qiren zamierzał go przyłapać. Siedział już tak znudzony, gdy zobaczył że Sizhui biegnie w jego kierunku.

- Seniorze Lan, seniorze! Senior Wei...

- Tak! Nareszcie - odetchnął z ulgą kultywator i pogładził swoją brodę. Zaczynał się już martwić. - co zrobił?

- Nie, nic! Potrzebna jest mu pomoc, ta...Hunguang-Jun mnie tu wysłał. Senior Wei stracił przytomność i ma krwotok z nosa, możesz mu pomóc? - Yuan wydawał się być dość spanikowany, musiał tu biec bo był zadyszany.

Natychmiast ruszył za nim  z powrotem do Jingshi, gdzie zastał Wei Wuxiana na podłodze. Siedział, trzymany przez roztrzęsionego Lan Zhana, który wycierał mu co chwila twarz. Wei Ying był blady, ale nie wyglądał bardzo źle.

Jednak Lan Qirenowi coś nie pasowało. Nie wiedział co, ale po prostu nie.

____________________

Witam. Powiem wam, że kolejny rozdział jest taki mega, że się posracie, już napisałam i sama się nim jaram.

Powiem wam też, że totalnie zaniedbuję swoje inne książki przez tą, ale robię to bo mam czytelników i wenę. Zerknijcie proszę na inne moje dzieUa bo nie samymi ff człowiek żyje cnie



○•°Obietnica°•○|wangxian|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz