二十九

423 63 25
                                    

Witam w nowym rozdziale. Zachęcam do zerknięcia do piosenki na górze. Niesamowicie kojarzy mi się z Wapniakiem. Lan Qiren taki hehe.
Nooo, mam nadzieję że umilę Wam nieco poniedziałek i do następnego

- nie, nie, nie - Lan Qiren po kolei odrzucał listy na boki, które łapali Lan Zhan i Lan Xichen, przyzwyczajeni do marudzenia wuja. Wei Ying (który ostatnio gorzej się czuł) siedział na ławie i również przeglądał listy - żadna nie jest godna zamążpójścia za Xichena. - mówił.

- ta wydaje się dobra. Z sekty Sui, dwadzieścia trzy lata...

- Stara panna! - krzyknął Qiren, wyrywając list Wuxianowi i odrzucając.

- Osiemnastoletnia, pracowita... - przeczytał na głos Lan Zhan.

- z nieznaczącej nic sekty. - przerwał mu wuj.

- Staruszku... znaczy Mistrzu Lan ... - chrząknął Wei Ying, masując się po obolałym brzuchu - utrudniasz to znacznie. W ten sposób nigdy nie znajdziemy żony dla Xichena - zamarudził - poza tym strasznie tu śmierdzi - dodał obrażony.
Lan Huan uśmiechnął się łagodnie, nieco zdziwiony tym komentarzem.

- Kto śmierdzi, paniczu Wei? - upewnił się.

- nikt konkretnie. Tak po prostu. Ale też Lan Zhan - zmarszczył nos. - w zasadzie to całkiem mi niedobrze, wyjdę na zewnątrz - stwierdził, po czym tak właśnie zrobił.
Wangji spojrzał na niego, na wuja, na brata i na siebie.
Zapanowało milczenie.

- Śmierdzę? - upewnił się.

- Nie - naraz zaprzeczyli Qiren i Xichen. Wszyscy troje Lanowie spojrzeli zdziwieni na drzwi. Nikt nie rozumiał o co chodziło młodemu paniczowi.

***

Jiang Cheng zobaczył niedawno ogłoszenie o szukaniu żony przez Zewu-Juna. Osobiście odesłał mu listę najlepszych panien z Yunmeng, które wręcz pękały z radości, że któraś z nich być może zostanie żoną takiego pana.

Cheng cieszył się a jednocześnie krwawiło mu serce. Lubił Xichena. Chyba nawet w jakiś dziwny sposób lubił go niepoprawnie. Dlatego bolała go myśl o jego ożenku.
Z drugiej strony cieszył się, że ten będzie miał bliską osobę i że się ustatkuje. Żona dla Huana powinna być idealna.

Nie mógł się oszukiwać. Nawet gdyby to coś co poczuł byłoby miłością, a Xichen by ją odwzajemnił, to nie mieli szans. Świat był zbyt brutalny na miłość. Już jedno małżeństwo z miłości w sekcie Lan było. Kolejne musi być polityczne.

Mimo to miał nadzieję utrzymywać choć przyjaźń z Xichenem...

Dlaczego więc mimo świadomości tego wszystkiego, tak dziwnie bolało go serce?
Zakaszlał, łapiąc się na jakimś głupim bezdechu i wrócił do pisania listu do Jin Linga.
Ten smarkacz zbyt długo się nie odzywał.

***

Pomoc w wybieraniu żony dla brata była męcząca dla Lan Zhana. Po pierwsze w ogóle się na tym nie znał, po drugie uważał, że bez uczucia nic z tego nie wyniknie. Nic dobrego na pewno.
Wykończony potrzebował tylko jednego - ciepłej kąpieli z mężem.
Dla niego każda była podobna, nudna i no była kobietą, a jak się okazuje, Lan Zhan nie umiał docenić piękna kobiety. Stanowczo wolał mężczyzn.
A w zasadzie to tego jednego, siedzącego właśnie okrakiem na jego kolanach.

- stanowczo powinien wybrać panienkę Sui. Co z tego ile ma lat? Na portrecie była przepiękna! I umie gotować. Gotowanie zawsze na plus. - mruknął Wei Ying.

Lan Zhan nie rozumiał co on widzi w kobietach, zrobił się zazdrosny.

- nie mów tak o nich - szepnął wkurzony.

- dlaczego, czyżby Hanguang-Jun był zazdrosny? - prowokacyjnie zaczął Wei Ying i otarł się o niego bezwstydnie, rozchlapując przy tym wodę.

- żebyś wiedział - mruknął Wangji i już zaraz zaczęli się zachłannie całować z wielką pasją i pragnieniem, jak to młodzi potrafią. Po chwili tego miziania Lan Zhan wszedł jednym ruchem w męża, jak zawsze z resztą, bo obaj lubili ostrzejsze zabawy.
Poruszył się dwa razy, ale na twarzy Wei Yinga pojawiły się łzy i grymas bólu.

- boli, okropnie boli, aua, au...- zaskomlał.

- wyjść? - spanikował Lan Zhan. Nigdy wcześniej tak się nie stało.

- Wyjść! - potwierdził Wei Ying, unosząc biodra. Wangji natychmiast wykonał polecenie i spojrzał na niego zmartwiony, ze zdziwieniem stwierdzając że musiało naprawdę boleć Wei Wuxiana. Był bardzo zaciśnięty, gdy w niego wchodził.

- na pewno... dobrze się czujesz? - upewnił się, odsuwając się nieco i głaszcząc jego ramię.

- tak, naprawdę. - pokręcił głową młodszy.

- ale ostatnio...

- ostatnio miewam trochę problemów ze snem, ale to nic. Wystarczy melisa. - zapewnił Lan Zhana i przytulił się do jego boku, chociaż sam nie był pewny swoich słów.
Nie był pewny już absolutnie niczego.
Położył głowę na ramieniu męża, zmęczony całym swoim życiem i zamknął oczy. U niego znajdywał ukojenie.

Hej witajcie mam nadzieje ze i wy znajdujecie ukojenie w tym rozdziale misie
Jak się podobał? Zycze milego dnia i smacznej kawusi

Do nastepnego czyliii

Kiedyś kiedys

○•°Obietnica°•○|wangxian|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz