二十五

511 65 38
                                    

Siema no um hej ...

Poprawiny wyglądały nieco spokojniej niż wesele. Mało kto miał ochotę pić (oczywiście Wei Yinga nawet kac nie zmiótł z planszy i wypił dwa słoje wina, nawet nie będąc szczególnie pijanym).

- alkohol jest najlepszym lekarstwem na kaca! - powtarzał, zyskując sympatię panów ze starszyzny.

- łatwo upijający się mężczyźni, stający się gburami po alkoholu są najgorsi - mówił do pań, zyskując i ich sympatię.

Lan Zhan był pod wrażeniem jego umiejętności. Gdy chciał, umiał sobie ugłaskać ludzi. Uśmiechnął się dumny z męża i objął go czule. Wszyscy siedzieli w przepięknym ogrodzie na kocach i ławeczkach, rozmawiali spokojniej i pili mniej niż wczoraj.

Ślub i wesele Lan Zhana i Wei Yinga zgodnie okrzyknięto najlepszym w tym dziesięcioleciu.

***
Od ślubu minęły już dwa miesiące a ciągle był na ustach zwykłych ludzi. Natomiast Lan Zhan i Wei Ying spokojnie sobie żyli, cudowną wręcz sielanką, aż podejrzaną.
Ale uwierzyli, że to wreszcie koniec ich problemów i rozpaczy. Należny im odpoczynek.

Lan Zhan wstawał o piątej. Delikatnie ściągał z siebie Wei Yinga i miał cztery godziny do jego pobudki. Ubierał się i mył. Robił odprawę adeptów i prowadził szybką poranną rozgrzewkę, lub przypomnienie nauczonych ruchów szermierki. Wracał do pokoju, przynosił ukochanemu śniadanie i przygotowywał wodę do mycia i medytował aż do obudzenia męża.
Potem na siłę wyciągał go z łóżka, co dawało dwadzieścia minut marudzenia, łaskotania i całowania się.
Czasem nawet, gdy mieli ochotę i więcej czasu, kochali się z rana.
Dopiero potem Wangji zmuszał Wei Wuxiana do umycia się, ubrania, zjedzenia śniadania i wstania na dobre. Ścielił ich łóżko a Wei Ying przygotowywał się do prowadzonych przez siebie zajęć, bo... tak! Udało im się nakłonić Lan Qirena, aby pozwolił mu prowadzić jeden wykład dziennie. W końcu był ekspertem w dziedzinach demonów i żywych trupów, a także talizmanów. Uczył ich jak walczyć bez użycia rdzenia i energii z niego. Potem wracał na obiad, po nim wspólnie medytował z resztą Gusu (choć czasem mu się nudziło to okropnie)...
Po tym miał masę wolnego czasu. Kiedy jego mąż odpisywał na listy, przyjmował gości i uczył adeptów, on włóczył się po mieście i kupował za pieniądze Lan Zhana jakieś pierdoły, łowił ryby i robił talizmany.

Wieczorem obowiązkowo szli na spacer za ręce, a potem na wspólną kąpiel i do łóżka.

Było naprawdę idealnie. Spokojnie i miło.
I było aż tak perfekcyjnie, że Wei Ying po nocach i w chwilach, gdy był sam, drżał ze strachu co zaraz nadejdzie. Spokój nie mógł być wieczny, prawda? Coś musiało nadchodzić.
Ale co? Nie wiedział. I to go przerażało. Że nie będzie przygotowany i ucierpią jego bliscy...

***

Kolejny dzień jak zwykle zapowiadał się spokojnie, dziś był dzień wolny od wykładów i treningu, sekta Lan miała dzień wolnego, jak co miesiąc. Wspólnie z Lan Zhanem (tak naprawdę to Wei Ying nakłonił go do tego siłą) zadecydowali, że po spokojnym poranku polecą do miasta i zjedzą w Gospodzie, a wieczorem i w nocy pójdą na łowy.

Wei Ying już spakował potrzebne rzeczy, które miało nieść Jabłuszko, więc dołączył do męża siedzącego na ganku. Usiadł mu prowokacyjnie na kolanach, wiedząc jak ten na niego reaguje. I nie zdziwił się.

- Wei Ying - ostrzegawcze mruknięcie zajętego czytaniem męża, było dokładnie tym czego się spodziewał. Uwielbiał go prowokować.

- tak? - zapytał leniwie.

- ty wiesz co.

- ale co? - dotknął ustami jego szyi, po czym oplótł go nogami. I nie musiał długo czekać, po kolejnym ostrzeżeniu, Lan Zhan podniósł go i dopiero w Jingshi, odłożył na ziemię.

- wycieczka. - przypomniał mu.

- mamy jeszcze czas, Lan Er Gege... no nie daj się prosić, spójrz na to niekochane ciałko. - rozsunął swoją szatę.
Efekt nadszedł szybko, Lan Zhan odszedł na krok po pewne magiczne pudełko, w którym trzymali wszelkie zabawki. Wei Wuxian oblizał usta.

- nogi - mruknął Wangji, a Wei Ying posłusznie rozłożył je szeroko, aby Lan Zhan mógł go związać. Tak, jego mąż wręcz to uwielbiał.
Oschły ton, szybkie ruchy i iskry w oczach Wangjego wskazywały na to, że nie tylko Wei Wuxian ma ochotę na małe co nieco. A dziś chyba zostanie ukarany, bo faktycznie ostatnio, ciągle drażnił męża. Lan Zhan przywiązał obie jego nogi szeroko rozłożone, ręce trzymał sam za jego głową. Usiadł na jego biodrach i obcałował twarz i szyję. Wsunął chłodną dłoń na pierś męża i ścisnął jego sutek.
Ah, czyli dziś będzie brutalnie.
Tak...

***

- Zhao, musisz koniecznie pobiec do Gusu, szukaj Wspaniałego Pana, lub jego brata i powiedz mu co się stało dziś w nocy! Tak nie może być...- samotna matka i gospodyni niewielkiej roli była zdruzgotana. Melin straciła dziś wszystkie kury, a wczoraj ktoś okaleczył jej kota, który odganiał myszy. Kto zabijał jej zwierzęta? Na pewno jakieś potwory...

Posłała syna do Zacisza Obłoków, które było najbliżej i opiekowało się tą strefą.

***

Wei Ying syknął, gdy Lan Zhan ugryzł go w ramię boleśnie. Już pozbył się jego ubrań w całości, sam został w spodniach, na których widniało wybrzuszenie. Wei Wuxian bardzo chciał je już poczuć w sobie, albo chociaż go tam dotknąć.

- Lan Zhan, pozwól... - zaczął.

- Nie. Ręce za głową. Jak poruszysz, będzie kara. - odparł stanowczo.

Czerwony ze wstydu Wei Wuxian musiał przed sobą przyznać jak bardzo go to nakręca. Jęknął cierpiętniczo, Lan Zhan bawił się w najlepsze, torturując go. Pędzelkiem umoczonym w wodzie, sunął po jego ciele, robiąc wzorki.

- Lan Er Gege... jesteś okrutny. - westchnął, gdy pędzelek zszedł w niższe rejony. Od zimna i łaskotek przechodziły go dreszcze. Twarda męskość była gotowa, ale Lan Zhan ani razu go tam jeszcze nie dotknął. - proszę...

Na tak słodką prośbę nie mógł nie przystać. Jego uroczy, przepiękny mąż prosił o dotyk, więc da mu ten dotyk. Ale po chwili.

Rozsiadł się między jego nogami, twarde krocze przycisnął do tego jego, samemu wzdychając. Zajął się całowaniem jego torsu i szyi a biedny Wei Ying, bez możliwości poruszenia się, czekał na więcej. Próbował ruszać biodrami. Gdy Lan Zhan zdjął już spodnie i ponownie się do niego przycisnął, nie wytrzymał i chwycił swoją męskość w dłoń, czego zaraz pożałował. Już po chwili miał zasłonięte oczy, klęczał na czworaka, z pupą wypiętą do Lan Zhana. No pięknie.

- ostrzegałem.

- miej litość, Lan Zhan...- Jęknął Wei Ying, a sekundę później poczuł jak mąż wsuwa w niego jadeitowe kulki erotyczne. No tak, nie da mu tak łatwo osiągnąć tego co Wei Wuxian by chciał, prawda? - otwórz usta.

Podekscytowany otworzył usta, gotowy przyjąć go i ssać jak nigdy...

- Hunguang-Jun! - usłyszeli głos posłańca.

Tylko. Nie. To.

- zabiję się. - Jęknął skrępowany Wei Ying.

- Lan Wangji, mam sprawę z okolicznej wioski...

"W takiej chwili?! Nienawidzę świata!

Oopsie daisy
No i nie będzie farafafa :(

Witam witam kto się nie stęsknił?

Stare chińskie przysłowie mówi... "gdy nie masz weny na swój gejowski romans, a czytelnicy czekają, napisz pornola".
Jak się podoba pornol? Bo tym jest ta książka. Ale już niedługo. Kto stoi za atakami? Dowiecie się niedługo...

:p

○•°Obietnica°•○|wangxian|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz