二十

512 74 114
                                    

Witam witam pysie
Dobra, umowa jest taka że jak dostanę hmmm 50 komentarzy iii zadowalającą liczbę gwiazdeczek to wstawiam kolejny rozdział dzisiaj co wy na to? :p
Enjoy! Na górze macie chiński ślub

- po pierwsze, nie uniesiecie mnie. Po drugie, ta suknia jest za długa, po trzecie ja się nie zmieszczę, po czwarte nie...- Wei Ying zapierał się nogami i rękoma aby tylko nie wsadzono go do nosidła.
Lektyka była już gotowa, niósł ją Lan Xichen, Jiang Cheng, Wen Ning i Lan Jingyi. Z przodu zaś szedł Sizhui, sypiąc płatkami i trzymając wstęgę.
Ważni mężczyźni w życiu Wei Yinga mieli zanieść go aż do samej świątyni z przodków.
Na ślub zaprosił także MianMian i jej rodzinę. Nieuprzejma jej córka rozrzucała kwiatki a sama kobieta szkła za lektyką z kolejną wstęgą.
Wszystko to było okropnie dużym pochodem, który krępował i zawstydzał Wei Yinga. Nie sądził, że tak wiele osób będzie chciało w tym uczestniczyć, w zasadzie wydawało mu się wcześniej iż nikt nie raczy przyjść przez przeszłość jego uczynków.
Służące zaplotły mu taką fryzurę, że przy każdym kroku czuł jak mu głowa dzwoni od błyskotek a łeb ciąży od spiętych włosów. Miał nawet złote klipsy na uszach.
I makijaż, co akurat bardzo mu się spodobało. Choć Jiang Cheng śmiał się z różu na policzkach i delikatnej farbki na ustach, sam jeszcze dodał mu białego pudru na nos i czoło. MianMian podkreśliła powieki ciemniejszym proszkiem.
Wei Wuxian spojrzał na siebie. Wyglądał jak prawdziwa panna młoda, było to dziwne i piękne. Widział siebie, wyglądał niewinnie ale i bogato, w zasadzie formalnie stawał się żoną Naczelnego Kultywatora, musiał wyglądać choć trochę zjawiskowo.
Myślał jednak tylko o tym, czy spodoba się tej jednej, najważniejszej osobie.
Tak samo myślał sporo o nocy poślubnej. Zaplanował coś specjalnego, miał nadzieję że starczy mu sił i spodoba się on Lan Zhanowi.

Jiang Cheng i Lan Xichen patrzyli na siebie przez cały czas jego marudzenia i chyba go nie słuchali, co tylko zirytowało go bardziej.
Lan Sizhui i Jingyi za to przejęli się jego narzekaniem i poprawili mu suknię.
Qipao było długie na końcach, więc musieli dobrze włożyć je do lektyki.

- Paniczu, mogę sam jeden unieść powóz z tobą. Nie krępuj się i wejdź. Uniesiemy cię bezpiecznie do samego ołtarza. - zapewnił, nerwowo kiwając głową.

- no już, laleczko. Ile można czekać na ciebie? Mąż ci zwiędnie, obcinaczu rękawów. Raz dwa. - Jiang Cheng jak zwykle nie powstrzymywał się od wyzwisk, przez co zyskał karcące spojrzenie Lan Huana.

- Zewu-Jun... czy na pewno ci goście przyjaźni dla nas są? Nie chcę jeszcze bardziej psuć Lan Zhanowi reputacji...- naturalnie Wei Ying stresował się.

- paniczu Wei... Wei Ying. Jesteś dla niego wszystkim - powiedział cicho do  wybranka brata, wiedział że ślub jest trudny i stresujący. - to będzie najpiękniejszy dzień waszego życia - szepnął z dobrze skrywaną zazdrością. Jak zwykle był uprzejmy i miły. - zyskałeś sporo w oczach kultywatorów i trochę odczarowałeś swoje złe imię. Proszę, nie lękaj się.

Takich słów właśnie potrzeba było Wei Yingowi. Uściskał szwagra i wszedł pewnie do lektyki.
- nauczyłbyś się uprzejmości nieco od niego, Jiang Cheng, śmieciu - szepnął jeszcze, ale o dziwo brat nie odpowiedział mu żadną zaczepką.
Usiadł, poprawił qipao i wyprostował się. Za chwilę poczuł jak lektyka się unosi i idą w stronę świątyni. Bawił się czerwoną nitką na palcu i powtarzał w głowie formułkę przysięgi.

***
Lan Qiren odetchnął z ulgą dopiero gdy wszyscy byli na miejscach. Być może jednak uda mu się poprowadzić przyzwoitą ceremonię, mimo tego że panną młodą być Wei Ying. Zamknął oczy i udawał w głowie, że Lan Zhan żeni się właśnie z przyzwoitą panienką wybraną przez niego, panienką Su, Feng, Yu.
Ale nie, koniecznie musiał być Wei Wuxian. Co dziwne, w nocy grzecznie
pozostali w swoich kwaterach i nie spotkali się, dobrze. Może nie będzie tak źle? W końcu Wei Ying raz na dwa tygodnie miał jechać do Yunmeng na parę dni, nie będzie tu cały czas, prawda? Będzie miał urlopy od niego. Lan Qiren patrzył to na gości, to na Lan Zhana. Widział jak bratanek się stresuje, więc posłał mu najprzyjaźniejsze spojrzenie jakie umiał.

- źle się poczułeś mistrzu? - zapytał młody adept, trzymający na poduszce potrzebne do ceremonii rzeczy.

- skądże, uśmiecham się - odparł zirytowany i zarzucił rękawami szaty, prychając. Przegapił przez to moment ukazania się lektyki z młodą żoną, słyszał tylko zbliżającą się muzykę. Ucichła ona i dopiero wtedy się odwrócił i zobaczył minę bratanka, Lan Zhan miał wytrzeszczone oczy i otwarte usta. Chciał skarcić Wangjiego za głupi wygląd, przecież widzi narzeczonego prawie codziennie i nie musi tak się zachwycać, ale wtedy zerknął na innych dookoła, którzy mieli takie same miny.

Spojrzał na schody, gdzie już powolnym krokiem wchodził...Wei Ying?! Czy to jest ten diabeł-menel czy piękna księżniczka lub znakomita madame sekty? Nie poznawał młodzieńca. 

Lan Zhan oniemiał. Wei Wuxian w jego oczach zawsze był piękny. Miał kuszącą figurę, uroczą twarz i piękne oczy, przystojne rysy i ładne włosy. Lubił jego wygląd. Jednak teraz czuł, że nie może oddychać, miał wrażenie że bóg zszedł z nieba, lepiej. Bogini.
Wangji czuł jak ciężko mu się oddycha. W powietrzu czuć było zachwyt zgromadzonych mężczyzn i zazdrość kobiet. Lan Xichen i Jiang Cheng uśmiechali się z satysfakcją, to ich dzieło.

Długa suknia ślubnego hanfu, ciągnęła się za nim po schodach, niczym czerwona łąka, rozlana lawa, spływająca po stopniach długo za Wei Yingiem. Był naprawdę piękny, za piękny. I zachwycał wszystkich swoim blaskiem. W końcu stanął naprzeciw niego. Lan Zhan nie pamiętał całej ceremonii, wykonywał tylko polecenia prowadzącego, powtarzał podsuwane słowa, po prostu patrząc w oczy męża... męża, już za kilka sekund Wei Ying miał się stać jego mężem! Czerwonoprzeźroczysty welon zasłaniał twarz pięknego młodzieńca, mimo to widział jego makijaż i cudnie podkreślone rysy. Ledwo oddychał, tak bardzo chciał go dotknąć. Zjedli wspólne mięso, wypili z kielichów. Moment, gdy pokłonili się przed sobą trzy razy, przysięgając małżeństwo do śmierci, dobroć i wierność, wiedział że zapamięta do końca życia.

***

Przed ceremonią Lan Sizhui długo czesał włosy, z czego śmiał się Jingyi, widząc jak ten bardzo się stara.

- no przyznaj. Przyjeżdża jakaś panienka, która ci się podoba.

- Jingyi, nie. - Jęknął Yuan, próbując odgonić od niego te pomyśły. - wygladam dobrze? - zapytał kontrolnie, poprawiając przepaskę na czoło i białe hanfu.

- w sam raz dla panienki z... sekty Feng? Tej co ma długie włosy i duże pie...

- Jingyi! Nie. - Jęknął, załamując się.

- wiem. Dla służącej lidera sekty Jiang. Tej w różowym z kokiem i długimi rzęsami. - zgadywał dalej.

Lan Sizhui westchnął i uprzejmie zaprzeczył, kręcąc głową. Musiał zaraz iść pomóc powitać gości... jego doszywani tatowie brali ślub i chciał być dla nich wsparciem w ten dzień, zwłaszcza senior Wei się stresował. Tak jak i on sam... zwłaszcza dla jednej osoby.

I jak się wam podoba? Myślicie, że wesele pójdzie gładko:p
Czy zabiję Wei Yinga w trakcie-

Jak myślicie? Dla kogo stroi się Lan Sizhui? Z kim go zeswatamy? :pp

○•°Obietnica°•○|wangxian|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz