Rozdział 12

17K 490 138
                                    

Victoria

Przerażająca cisza wypełniała pusty, biały korytarz. Jedynym dźwiękiem, jaki co jakiś czas dało się usłyszeć, były otwierające się drzwi do sali operacyjnej. Moje nogi stukały niecierpliwie o podłogę, a zaschnięty tusz brudził wyschnięte już od łez policzki. Za każdym razem podnosiłam głowę, gdy słyszałam kroki. Zayn zostawił mnie tutaj już dłuższą chwilę temu, nie mówiąc mi nawet gdzie idzie. Wreszcie po trwającej dla mnie wieczność godzinie, lekarz wyszedł z sali, gdzie jest operowany Alessio i spojrzał na mnie pustym wzrokiem. 

 - Wyjdzie z tego. - powiedział i wyminął mnie, a moje ciało ogarnęła niezmierna ulga. 

Od samego początku pobytu tutaj, targały mną sprzeczne emocję, a najbardziej dobijało mnie poczucie winy. Obwiniałam się o to wszystko, mając w głowie najgorszy scenariusz. Upadłam z powrotem na plastikowe krzesło i przetarłam zmęczoną twarz. Nagle usłyszałam stukot szpilek o posadzkę i podnosząc głowę, ujrzałam idącą w moim kierunku Nadię. Po jej wyrazie twarzy można było wyczytać, że jest przejęta, a kiedy zobaczyła mnie siedzącą na krześle, spowolniła. Podeszła do mnie niepewnie i usiadła obok. 

 - Lekarze już coś wiedzą? - zapytała niepewnie.

 - Przed chwilą powiedzieli, że nic mu nie będzie.

 - Boże Święty, co za ulga! - odetchnęła i rzuciła swoją torebkę na szpitalne płytki. - Mogłam cię nie zostawiać.

 - To nie twoja wina, tak naprawdę, to ja powinnam tam leżeć. - mruknęłam cicho, a w moim oczach znowu zaczęły zbierać się łzy. 

 - Nie mów tak. Zayn nie pozwoliłby cię nikomu skrzywdzić. Alessio nie pierwszy raz ratuje komuś życie. - złapała mnie za dłoń i położyła na swoim zimnym udzie. - Najważniejsze, że każdy żyje.

Na korytarzu rozniósł się doniosły głos i przez drzwi wszedł Zayn i jakiś mężczyzna. Obydwoje szli szybkim krokiem w moją stronę, a po brunecie widziałam, że był nieźle wkurzony. Trzymałam w ręce swój telefon, więc poczułam wibrację i spojrzałam na wyświetlacz.

Od; Nieznany

Przemyśl moją propozycję, jeżeli nie chcesz doprowadzić do śmierci większej ilości osób.

Zimny pot oblał moje plecy i spanikowana schowałam urządzenie do kieszeni dresów. 

 - Jak się czujesz? - Zayn podszedł do mnie i złapał moją twarz w dłonie sprawiając, że musiałam na niego spojrzeć.

 - Lepiej po informacji, że Alessio przeżył. - powiedziałam i przymykając oczy, wtuliłam się w dłoń bruneta. 

Nieznany mi mężczyzna obok, chwycił Malika za ramię i zmusił go do puszczenia mnie.

 - Nie wiemy skąd był napastnik, ale na pewno nie jest on powiązany z ludźmi, którzy zagrażają twojej rodzinie. 

 - Ten pierścionek miał ją chronić, do cholery! - Zayn chwycił go za koszulkę i ze złością spojrzał w oczy. - Masz go znaleźć jak najszybciej i przywieźć do willi. Sam się nim potem zajmę. - warknął wściekle i puścił mężczyznę, który tylko skinął głową i odszedł od nas. 

Chciałam im powiedzieć, że to nie jest nikt od nich, ale nie mogłam. Nagranie w każdej chwili może trafić do Zayna, albo ucierpi więcej osób. Muszę się z nim spotkać, ale brunet jak się o tym dowie, zabije najpierw jego, a potem pewnie mnie. Ucieczka miała skończyć się zupełnie inaczej, nie chcę przechodzić przez to wszystko od samego początku i narażać przy tym niewinne osoby. 

 - Pójdę porozmawiać z doktorem i możemy wracać do domu. Wyśpij się przed jutrem. 

 - Idziemy na te urodziny? Przecież Alessio teraz... - zaczęłam, ale umilkłam przez chłodne spojrzenie mężczyzny.

Let Me Love YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz